Oto co po środowym meczu Pucharu Polski Polonii Środy Wielkopolska z Radomiakiem trenerzy obu zespołów, Krzysztof Kapuściński i Dariusz Banasik.
Krzysztof Kapuściński (Polonia): - Tak się złożyło, że w tych pucharach drużny, które prowadzę, mają swoje przygody, historyczne momenty. Polonia po raz pierwszy w 100-leniej historii awansowała do 1/16 finału i dla takiego klubu, społeczności, rządzących i ludzi, którzy dbają o ten klub, to jest bardzo ważne. My jako drużyna chcieliśmy się odwdzięczyć dobrą grą.
Radomiak to jest jakość, jeśli chodzi o drużynę i liczyliśmy na to, że zagra tu dziś świetny zawodnik i jeszcze kilku innych wybijających się ponad II ligę. Tak się nie stało i zagrali dziś ci, którzy dobijają do pierwszego składu. Uważam, że wygrała drużyna, która bardziej chciała zwyciężyć, drużyna, która cieszyła się na samą myśl, że będzie mogła zagrać z takim zespołem jak Radomiak, bo zawsze dla zespołów z niższych lig to jest przyjemność grania z przeciwnikiem z wyższej ligi.
Drużyna Polonii się tworzy, jest wielu młodych zawodników, którzy mają przed sobą na pewno dobre granie i są starsi zawodnicy, którzy mają ich wprowadzić jak Kuba Wilk, który wszedł po przerwie i strzelił gola, dograł dwie bramki. Wypada się cieszyć, raz jeszcze pogratulować zespołowi i tym wszystkim,którzy nam kibicowali.
Dariusz Banasik (Radomiak): - Przegraliśmy ten mecz, ponieważ byliśmy zespołem gorszym, przegraliśmy zasłużenie. Nie ma co szukać jakiś usprawiedliwień, przyczyn i innych rzeczy. Po prostu z boiska tak to wyglądało, że zespół gospodarzy był bardziej zdeterminowany, można powiedzieć, że bardziej chciał, przewyższał nas w wielu elementach. Teraz się można zastawiać, dlaczego tak było.
Wyszliśmy na ten mecz nie w podstawowym składzie, bo w porównaniu do ostatniego meczu ligowego zagrało tylko dwóch zawodników, czyli Damian Jakubik i Bruno Luz, a wszyscy pozostali zawodnicy byli to gracze, którzy dostali ode mnie szansę, by się pokazać, by zagrać w meczu o stawkę i udowodnić, że zasługują na granie. Taki był mój tok rozumowania i myślenia, jeśli chodzi o zestawienie składu na ten mecz.
W pierwszej połowie jeszcze jakoś to wyglądało, natomiast po zmianie stron przeciwnik totalnie nas obnażył. Było dużo strat w środku pola, błędów indywidualnych w linii obrony i praktycznie w przeciągu 10-15 minut straciliśmy trzy bramki a później czwartą. Dopiero w momencie, gdy na boisku pojawili się podstawowi zawodnicy tacy jak Makowski, Szuprytowski, Mikita to obraz gry totalnie uległ zmianie i to jest też odpowiedź na pytanie. Można było ten mecz wygrać, gdybyśmy przyjechali w najsilniejszym składzie, ale to nie było moim zamiarem ani celem. Biorę to na siebie, muszę dawać szansę innym zawodnikom, muszę ich oceniać, z pełną świadomością tak postąpiłem, dostali szansę, natomiast nie zdali po prostu egzaminu. Po wejściu tych trzech zawodników bardziej podstawowych gra się przeniosła na połowę rywala, strzeliliśmy trzy bramki, a Maciek Filipowicz w końcówce mógł doprowadzić do remisu i dogrywki, ale uważam, ze z przebiegu meczu nie zasłużyliśmy na to, by dziś tu powalczyć.