Już nie tylko od postawy Radomiaka, ale przede wszystkim bezpośrednich rywali, znajdujących się na podium Warty Poznań i ŁKS-u Łódź zależą losy awansu tych drużyn na zaplecze ekstraklasy.
1 maja po remisie Warty w Kluczborku pisaliśmy, że zieloni mają wszystko w swoich rękach, bo wygrywając do końca wszystkie mecze, bez oglądania się na rywali świętowaliby awans na zaplecze ekstraklasy. Porażka w Łodzi i wygrana Warty w Bełchatowie zmieniły scenariusz i los trafił w ręce przeciwników.
Na ten moment nawet zwycięstwa we wszystkich czterech pozostałych do końca sezonu meczach nie dają gwarancji bezpośredniej promocji do wyższej klasy rozgrywkowej. Trzeba zrobić 12 punktów i czekać na dwa potknięcia Warty lub trzy ŁKS-u.
Radomiak po 30. kolejce zajmuje 4. miejsce i niezależnie od wyników weekendowej serii na tym miejscu pozostanie. Zieloni tracą cztery punkty do Warty i trzy do ŁKS-u, który ma do rozegrania jeszcze zaległy mecz, choć w praktyce przewaga łodzian to też cztery oczka, bo mają oni lepszy bilans meczów bezpośrednich i w przypadku równej ilości punktów to oni będą wyżej w tabeli.
Jedno co Radomiak ma w swoich rękach, to miejsce 4. które uprawnia do gry w barażu o awans. Tu wygranie wszystkiego do końca da na pewno jak przed rokiem grę w barażu.
Oczywiście, scenariusze po każdej kolejce mogą się zmieniać, w zależności od wyników poszczególnych spotkań. Jedno jest w tej chwili jasne, że w niedzielę trzeba wygrać z Olimpią Elbląg, by na finiszu sezonu nie zaprosić tak na poważnie do gry o 4. lokatę drużyn, które są za plecami zielonych (Garbarnia, Olimpia, Siarka).
Radomiak na pewno nie wygra już ligi ani nie powinien wylecieć poza górną połówkę. Które miejsce w przedziale 2-8 zajmie nasz zespół na koniec sezonu okaże się już za 22 dni.