Sama ambicja i duża wola walki nie wystarczyły piłkarzom Radomiaka by pokonać w Łowiczu miejscowego Pelikana. Zieloni przegrali 1:2.
Cech wolicjonalnych w pojedynku przeciwko łowickiej drużynie podopiecznym Janusza Niedźwiedzia nie brakowało. Gdyby w poprzednich spotkaniach było ich tyle tamo, to z pewnością Radomiak miałby na swoim koncie więcej punktów. Samą walką się jednak meczu nie wygra, jeżeli rywal przeciwstawia się tym samym. Potrzeba jeszcze pomysłu i odpowiedniej realizacji go, a czasem także szczęścia lub pomocy temu szczęściu. Tego Radomiakowi zabrakło i dlatego kolejne spotkanie zakończyło się bez zdobyczy punktowej. Jeżeli pomysł na pokonanie Pelikana był, to nie został on zrealizowany lub jak kto woli, gospodarze nie pozwolili naszej drużynie go wdrożyć. Radomiak ma ewidentny problem ze stwarzaniem sytuacji bramkowych wynikających z akcji, a jeżeli nie ma sytuacji, a stały fragment tak jak dziś zawodzi, to kończy się, jak się kończy.
Samo spotkanie było toczone w szybkim tempie, a gra naszej drużyny od pierwszego gwizdka sędziego mogła napawać optymizmem. W 18. minucie po składnej akcji z linii pola karnego przymierzył Piotr Kornacki, ale dobrze w bramce spisał się Andrzej Olszewski. Niestety minutę później piłkę z siatki musiał wyciągać Piotr Banasiak. Niefrasobliwe zachowanie defensorów Radomiaka, którzy zbyt często zamiast wybierać najprostsze rozwiązania wybierają te najtrudniejsze, na spółkę wykorzystali Maciej Wyszogrodzki oraz Mariusz Solecki i od 19. minuty Pelikan prowadził. Po stracie gola zieloni ruszyli do odrabiania strat i częściej gościli pod polem karnym rywala, ale z tych ataków niewiele wynikało. Łowiczanie odgryzali się kontratakami, które były bardzo groźne i przy odrobinie dokładności mogły zakończyć się drugą bramką.
Pierwsze minuty drugiej połowy niewiele różniły się od tych przed przerwą. W 64. minucie z czerwoną kartką na koncie z boiska wyleciał Adrian Świątek, który wyrażając frustrację za nieodgwizdanie przewinienia na nim, w chamski sposób kopnął szarżującego Łukasza Białożyta i słusznie został odesłany do szatni. Dla grającego od tej chwili w przewadze Radomiaka otworzyła się szansa odwrócenia losów pojedynku. W 71. minucie sztab naszego zespołu postawił wszystko na jedną kartę. Za środkowego obrońcę Rafała Kalinowskiego wszedł napastnik Łukasz Cichos, a to oznaczało wóz albo przewóz. Radomiak podkręcił tempo, zamknął Pelikana na jego połowie i wreszcie w 77. minucie doprowadził do wyrównania. Rzut karny podyktowany za zagranie w szesnastce ręką pewnym strzałem wykorzystał specjalista od strzelania goli ekipie z Łowicza, Leandro. Spodziewaliśmy się, że Radomiak pójdzie za ciosem, ale niestety... Kolejny indywidualny błąd już po 120 sekundach od gola "Leo" zakończył się drugim trafieniem dla Pelikana. Tym razem przy rzucie rożnym Mykoli Dremluka nie upilnował Maciej Wichotwski i ten strzałem głową posłał piłkę do bramki, którą co prawda z linii lub tuż zza linii bramkowej wybił Piotr Kornacki, ale na wskazanie sędziego asystenta, znajdującego się swoją drogą 5 metrów od końcowej linii boiska, arbiter główny uznał gola na 2:1. Ostatnie minuty pojedynku to rozpaczliwa, przypominająca walenie głową w mur pogoń Radomiaka za jednym punktem. Niestety zarówno wrzutki w pole karne, jak i dośrodkowania czy strzały ze stałych fragmentów gry nie przyniosły oczekiwanego rezultatu i mecz zakończył się drugą z rzędu, a trzecią z czterech ostatnich spotkań porażką Radomiaka.
Nasza drużyna dalej dołuje w ligowej tabeli i ewidentnie potrzebuje jakiegoś impulsu by się od tego dna odbić. Najlepiej żeby takim impulsem, a raczej impulsami były zwycięstwa, lecz niestety tych zwycięstw nie ma i jak podkreślił na pomeczowej konferencji trener Niedźwiedź, coś trzeba zmienić. Rzeczywiście, coś trzeba zmienić, bowiem o ile sytuacja w tabeli, dzięki w głównej mierze naszym rywalom, nie jest nie do wyjścia, o tyle z upływem kolejek część zespołów zaczyna powoli uciekać, a do tej ucieczki jak wszyscy doskonale wiemy Radomiak dopuścić nie może. No chyba, że sam znajdzie się w grupie drużyn uciekających. By tak się jednak stało skuteczność gry drużyny zielonych musi się znacznie, ale to znacznie poprawić.
Pelikan Łowicz - Radomiak Radom 2:1 (1:0)
(Solecki 19', Dremluk 79' - Leandro 77' (k))
Pelikan: Olszewski - Kowalczyk, Brodecki, Dremluk, Adamczyk, Wyszogrodzki (73' Gołuch), Koman, Pomianowski (90' Bojańczyk), Ceglarz, Świątek, Solecki
Radomiak: Banasiak - Cieciura, Kalinowski (71' Cichos), Wichtowski, Derbich, Puton (63' Leandro), Radecki (87' Stanisławski), Białożyt, Czoska, Kornacki, Wolski (63' Byszewski)
żółte kartki: Kowalczyk, Brodecki, Wyszogrodzki, Koman - Kalinowski, Radecki, Kornacki
czerwona kartka: Świątek
sędziował: Piotr Wasielewski (Kalisz)