Po ponad 10 miesiącach piłkarze i kibice Radomiaka musieli ponownie przełknąć gorzką pigułkę porażki.
Ostatni raz w meczu o punkty nasz zespół przegrał 15 października 2011 roku. Wówczas zieloni ulegli w stolicy Hutnikowi 0:1. Od tego momentu, aż do minionej soboty Radomiak był niepokonany. Prędzej czy później porażka musiała się przytrafić, bowiem nie ma drużyn niepokonanych, ale szkoda, że właśnie w takim meczu i aż takich rozmiarów.
Różnicą pięciu goli Radomiak przegrał po raz ostatni bardzo dawno, bo w 2001 roku. Wówczas zieloni w meczu Pucharu Polski przegrali w Kozienicach z MG MZKS 0:5. W pojedynku ligowym taka porażka teamowi ze Struga przytrafiła się jeszcze dawniej. W III-ligowym sezonie 1995/1996 Radomiak dwukrotnie został pokonany stosunkiem bramkowym 6:0. Na jesieni przez MG MZKS Kozienice, a na wiosnę przez Bucovię Bukowa.
Na konferencji po meczu Resovia - Radomiak trener Armin Tomala na gorąco starał się szukać przyczyn wysokiej porażki. - Na pewno dyspozycja dnia Władka Siamina nie była najwyższych lotów. Nie możemy także dopuszczać rywala do takich sytuacji strzeleckich, do sytuacji w okolicach pola karnego, do stałych fragmentów gry w okolicach "16". To są elementy nad którymi zespół musi pracować. Wiedzieliśmy, że Resovia jest groźna ze stałych fragmentów gry i dziś to było widać. Dwie bramki straciliśmy właśnie po tym elemencie. Przyjechała za nami duża grupa kibiców, która chciała nas wesprzeć. Sprawy organizacyjne sprawiły, że od początku nie widzieliśmy naszych kibiców na trybunach i w pewien sposób to też podcięło nam trochę skrzydła. Musimy przeanalizować ten mecz na spokojnie, ale słowa krytyki należą się każdemu zawodnikowi, bo dziś żaden z moich piłkarzy nie zagrał na takim poziomie na jakim byśmy sobie wszyscy życzyli.