Dopiero stracony w 66. minucie gol podziałał na piłkarzy Radomiaka mobilizująco. I dobrze, bo później to oni zdobyli dwie bramki i wygrali.
Pojedynek z Concordią nasza drużyna rozpoczęła w identycznym zestawieniu jak to miało miejsce przed tygodniem w konfrontacji z Wigrami Suwałki. Nie przełożyło się to jednak na dobrą grę w pierwszej połowie, o której w największym skrócie można powiedzieć tylko tyle, że się odbyła. Zawodnicy obu drużyn grali niedokładne, statycznie, bez elementu zaskoczenia, przez co kibice zgromadzeni na trybunach przeżywali spore męki. Radomiak coś tam próbował, coś tam strzelał, ale nie na tyle groźnie by na poważnie zagrozić bramce Hieronima Zocha. Goście próbowali wyprowadzać kontrataki i w 43. minucie Mateusz Szmydt trafił piłką w słupek. Wcześniej, przed swoją pierwszą w tym spotkaniu szansą na zdobycie gola stanął Samuelson Odunka, ale zamiast strzelać ile sił w nodze, podał wzdłuż bramki i skończyło się na strachu.
Pierwsze minuty drugiej odsłony były podobne do tego, co na boisku działo się przed zejściem drużyn do szatni. Pomimo tego, w 57. minucie Odunka powinien pokonać Zocha. Po rzucie rożnym piłka wróciła w pole karne właśnie do Nigeryjczyka, który miał przed sobą tylko golkipera i bramkę, ale zamiast do siatki posłał piłkę tuż obok słupka. W 66. minucie po kontrze Concordii do opanowującego piłkę w polu karnym Radomiaka Mateusza Bogdanowicza wyszedł Piotr Banasiak i wydawało się, że groźna sytuacja została zażegnana. Wtedy na strzał lobem prawie z końcowej linii boiska zdecydował się zawodnik gości i ku zdziwieniu wszystkich pokonał stojącego i próbującego interweniować na bliższym słupku Banasiaka. Była to kuriozalna bramka, ale jednak była i Radomiak przegrywał 0:1. Prowadzenie graczy z Elbląga nie trwało jednak długo. Dwie minuty później sprawy w swoje ręce wziął Marcin Byszewski, który pojawił się na boisku wchodząc z ławki rezerwowych. Skrzydłowy zielonych dośrodkował w pole karne wprost do wbiegającego Piotra Wlazły, ten idealnie przyłożył do futbolówki głowę i ta zatrzepotała w siatce. Wreszcie obudzony Radomiak dążył do zdobycia drugiego gola. W 69. minucie kolejnej znakomitej okazji nie wykorzystał Odunka i po chwili został zmieniony przez Leandro. Gol dający zielonym prowadzenie wisiał w powietrzu i w 83. minucie po akcji zmienników stał się faktem. Piotr Kornacki zagrał na klepkę z Leandro, wpadł w pole karne i stanął oko w oko z Hieronimem Zochem. Bramkarz przyjezdnych końcami palców zdołał odbić lobującą go piłkę, ale do końca powalczył o nią popularny "Buli" i po dobitce przekroczyła ona linię bramkową o ogromnej uciesze drużyny oraz publiczności. Końcowy fragment meczu podopieczni Armina Tomali zagrali bardzo mądrze, utrzymując prowadzenie do ostatniego gwizdka sędziego.
W następną sobotę Radomiak jedzie do Puław na arcyciekawy mecz przy sztucznym oświetleniu z bardzo dobrze radzącą sobie do tej pory Wisłą. Zachęcamy wszystkich do wyjazdu na to spotkanie! Zapisy we wtorek i piątek w godzinach 17-19 na Radomiaku. Koszt wyjazdu to tylko 20 złotych.
Radomiak Radom - Concordia Elbląg 2:1 (0:0)
(Wlazło 68' Kornacki 83' - Bogdanowicz 66')
Radomiak: Banasiak - Wójcik, Dubina, Ojikutu, Derbich, Kaliszewski (46' Kornacki), Wlazło, Pach, Radecki (55' Byszewski), Odunka (70' Leandro), Prędota
Concordia: Zoch - Lepczak, Sadowski, Sambor, Bogdanowicz, Wiercioch, Florek (55' Stępień), Szmydt (76' Zawierowski), Zejglic (56' Bamgboye), Szuprytowski (71' Drewek), Korzeniowski
żółte kartki: Wlazło - Wiercioch, Zawierowski, Stępień
sędziował: Sylwester Rasmus (Toruń)