Podobnie jak przed tygodniem, tak i tym razem Radomiak prowadził już 2:0, ale nie potrafił wygrać. Zieloni zremisowali z Legionovią Legionowo 2:2.
Mówi się, że szczęściu trzeba pomóc i nie ma w tym krzty przesady. Choć Radomiak przeciwko Legionovii grał z defensywą dziurawą jak ser szwajcarski, to fortuna była ewidentnie po stronie zawodników zielonych. Niestety jak to z fortuną bywa, kołem się toczy i gdy szczęściu nie potrafi się pomóc, to w końcu się ono kończy. Dokładnie tak wyglądał sobotni mecz Radomiaka z Legionovią.
Od początku spotkania przyjezdni siali popłoch w defensywie teamu ze Struga. Zestawiona z konieczności eksperymentalnie linia obrony Radomiaka nie mogła poradzić sobie z powstrzymaniem ataków Legionovii, choć oczywiście odpowiada za to cały zespół, który po prostu dał się zdominować. Tylko nieskuteczność i znakomita postawa między słupkami bramkarza Radomiaka Dominika Budzyńskiego sprawiały, że do 33. minuty nie oglądaliśmy goli. O dziwo, we wspomnianej właśnie minucie gola zdobył Radomiak. Kontratak wyprowadził Łukasz Białożyt, następnie podał w pole karne do Leandro, a ten technicznym strzałem lewą nogą wyprowadził zielonych na prowadzenie. Po straconym golu Legionovia jeszcze bardziej przycisnęła, ale szczęście na prawdę sprzyjało dziś Radomiakowi. Do czasu...
Nie inaczej wyglądał początek drugiej odsłony. Zgromadzeni na trybunach kibice przeżywali spore emocje, ponieważ akcja przenosiła się spod jednej bramki pod drugą. W tej fazie meczu lepiej wyglądali podopieczni trenera Jałochy, którzy można by rzec, kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Co więcej, zieloni w 74. minucie - czyli w najbardziej odpowiednim momencie - podwyższyli na 2:0. Łukasz Cichos kapitalnie wypuścił na czystą pozycję Patryka Wolskiego, a ten w sytuacji sam na sam nie dał szans Oskarowi Rybickiemu. Nie trzeba być filozofem by wiedzieć, że po strzeleniu gola najważniejsze jest kolejne pięć minut. Niestety w tym okresie przyjezdni zdołali strzelić kontaktową bramkę i się zaczęło... W 78. minucie kontrę wyprowadzał Mateusz Radecki, stracił jednak futbolówkę w środku pola, szybką akcję rozegrali goście i Paweł Tomczyk pokonał Budzyńskiego. W tym momencie limit szczęścia dla Radomiaka się wyczerpał. Ofensywa Legionovii przyniosła powodzenie w 86. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę z rąk wypuścił Budzyński i Tomczyk po raz drugi w tym spotkaniu trafił do siatki bramki Radomiaka. Konsternacja, a tymczasem przyjezdni mogli w jednej chwili objąć prowadzenie, jednak Jakub Bojas nie potrafił wykorzystać sytuacji sam na sam i skończyło się remisem.
Za tydzień w sobotę w Zambrowie Radomiak zmierzy się z kolejnym beniaminkiem, miejscową Olimpią.
Radomiak Radom - Legionovia Legionowo 2:2 (1:0)
(Leandro 33', Wolski 74' - Tomczyk 78', 86')
Radomiak: Budzyński - Cieciura, Kalinowski, Derbich, Kornacki, Wolski, Białożyt, Radecki, Puton K., Leandro (77' Wnuk), Cichos
Legionovia: Rybicki - Goliński, Lendzion, Tomczyk, Pielak (82' Wolski), Janusiński (65' Lewicki), Romańczuk (81' Szydłowski), Broniszewski, Karaszewski (57' Tlaga), Złotkowski, Bojas
żółte kartki: Kornacki, Puton - Romańczuk, Tomczyk, Pielak
sędziował: Mateusz Złotnicki (Lublin)