Po ostatnim meczu z Resovią chyba nikt się nie spodziewał, że w starciu z outsiderem tabeli piłkarze Radomiaka będą wyglądać gorzej niż rywale. Niestety dla nas, po raz kolejny potwierdziło się, że w piłce nożnej nic nie jest pewne, że jest ona nieprzewidywalna i że mecz meczowy nie jest równy. Jakby tego było mało, w środowe popołudnie szczęście nie było po stronie naszej drużyny, ale w konfrontacji ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki nie szczęście, a dobra gra miała zagwarantować zwycięstwo.
Pierwsza połowa, a w zasadzie już pierwszy kwadrans pokazał, że Radomiakowi nie będzie łatwo. Mający przed oczami widmo degradacji do III ligi zawodnicy Świtu grali bardzo zdeterminowani, walczyli o piłkę na całej długości i szerokości boiska, przez co podopiecznym trenera Armina Tomali trudno było wyprowadzić składną, a co dopiero skuteczną, zakończoną golem akcję. Gra była szarpana, z dużą ilością niedokładnych zagrań, nie wyglądało to dobrze.
Najlepiej jak tylko mogła rozpoczęła się za to druga odsłona. Po rzucie rożnym przytomnie w polu karnym Świtu zachował się Samuelson Odunka i precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę wyprowadził Radomiaka na prowadzenie. Wydawało się, że teraz będzie już tylko łatwiej, ale nic podobnego. Przewagę osiągnęli przyjezdni i z minuty na minutę spychali zielonych do coraz głębszej defensywy. Ostatnie 15 minut meczu toczone w niezbyt sprzyjającej aurze wyglądało jak gra na wyniszczenie. Któraś z ekip musiała skapitulować i niestety był to nasz zespół. W 79. minucie futbolówka trafiła do nieobstawionego w polu karnym Kamila Szczepańskiego, a ten płaskim strzałem pokonał Dominika Budzyńskiego. Radomiak starał się jeszcze odwrócić losy pojedynku, ale do końca spotkania pozostawało coraz mniej czasu, a na tablicy wciąż widniał wynik 1:1. W drugiej minucie doliczonego czasu gry po rzucie rożnym piłkę meczową miał na głowie najpierw Piotr Wlazło, a za chwilę po ogromnym zamieszaniu Daniel Ciach, ale po jego strzale z najbliższej odległości futbolówka w niewiarygodny sposób powędrowała pionowo ku górze i zatrzymała się na poprzeczce.
Zabrakło kilku centymetrów by jeden punkt zamienić na trzy, ale te kilka centymetrów i ewentualny gol nie zmieniłyby tego, że w przekroju całego spotkania Radomiak zaprezentował się słabo, poniżej możliwości i oczekiwań.
Runda wiosenna nabiera tempa, a najbliższa okazja do poprawienia sobie humorów będzie już w niedzielę, kiedy to zieloni ponownie na stadionie przy Struga podejmą tym razem Garbarnię Kraków.
Radomiak Radom - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 1:1 (0:0)
(Odunka 47' - Szczepański 79')