Po emocjonującym, ale tylko w drugiej połowie spotkaniu Radomiak przegrał na własnym stadionie z Wisłą Puławy 2:3 tracąc decydującego gola w końcówce meczu.
Gdyby nie dwa gole to o pierwszej połowie można by rzecz tyle, że się odbyła. Obie drużyny nie forsowały tempa i grały bardzo zachowawczo czego potwierdzeniem była bardzo znikoma ilość fauli, nie mówiąc już o żółtych kartkach. Sytuacji także nie było zbyt wiele, a jeżeli były, to wynikały z błędów przeciwnika, a nie ze składnych akcji. I w 16. minucie właśnie taki błąd Radomiaka wykorzystała Wisła. Piłkę w środku pola stracił Mateusz Radecki, dwójkową akcję z Szymonem Martusiem przeprowadził Konrad Nowak i w sytuacji jeden na jeden nie dał szans Piotrowi Banasiakowi. Stracony gol nie pobudził zielonych, którzy dalej grali bez polotu. Wreszcie w 37. minucie długie zagranie Macieja Świdzikowskiego w kierunku Łukasza Cichosa przyniosło powodzenie. Napastnik Radomiaka będąc w niełatwej sytuacji zachował się jednak najlepiej jak tylko mógł i kapitalnym strzałem od poprzeczki pokonał Nazara Penkowtsa. Dopiero po doprowadzeniu do wyrównania zieloni ruszyli z większą determinacją, ale do przerwy więcej goli już nie padło.
Po zmianie stron na boisku było zdecydowanie ciekawiej. W 62. minucie po raz drugi w tym spotkaniu na prowadzenie wyszli przyjezdni. Po rzucie rożnym nasi zawodnicy nie upilnowali skutecznie Rafała Wiącka, który strzałem głową pokonał Banasiaka. Podobnie jak przed tygodniem w Lublinie, tak i tym razem Radomiak szybko wyrównał. W 67. minucie rzut karny na gola zamienił Jakub Cieciura, a jedenastka została podyktowana - również podobnie jak w Lublinie - za zagranie piłki ręką w polu karnym. Od tego momentu zostało dobre dwadzieścia minut grania i można było spodziewać się, że podopieczni trenera Mirosława Kosowskiego zagrają o pełną pulę i pokuszą się o strzelenie decydującej bramki. Okazje ku temu były, głównie za sprawą niezbyt pewnego golkipera puławian, ale żadnej z nich nie udało się zamienić na gola. W samej końcówce pojedynku częściej w posiadaniu futbolówki byli gracze Wisły i to oni, a nie radomianie, zadali decydujący cios. W 88. minucie przy rzucie wolnym zawsze groźny Konrad Nowak uciekł defensywie Radomiaka, przyjął piłkę w polu karnym i po raz drugi w tym spotkaniu pokonał Piotra Banasiaka. Szczęście puściło oczko do zielonych jeszcze w doliczonym czasie gry, kiedy to po ogromnym zamieszaniu w polu karnym gości, futbolówka spadła pod nogi Piotra Kornackiego. Popularny "Buli" z najbliższej odległości posłał ją jednak wprost w słupek. Wisła utrzymała prowadzenie do ostatniego gwizdka sędziego i tuż po nim mogła podnieść ręce w geście triumfu. Nam pozostaje nadzieja na osiągnięcie lepszego rezultatu w kolejnym spotkaniu.
A w następnej serii gier Radomiak zmierzy się w Mielcu z miejscową Stalą. Mecz ten odbędzie się w niedzielę 13 października o godzinie 14:00. Zachęcamy kibiców do zapisów i wspólnego wyjazdu na ten mecz. W Mielcu łatwo nie będzie, a wsparcie na pewno się przyda.
Radomiak Radom - Wisła Puławy 2:3 (1:1)
(Nowak 16', 88', Wiącek 62' - Cichos 37', Cieciura 67')
Radomiak: Banasiak - Cieciura, Kalinowski, Świdzikowski, Derbich - Byszewski (61' Kornacki), Radecki (79' Stanisławski), Białożyt (46' Czoska), Puton K. - Leandro (59' Wolski), Cichos
Wisła: Penkowets - Gawrysiak, Gorskie, Budzyński, Kwiatkowski - Jabkowski (90' Szczotka), Maksymiuk, Wiącek, Lytvynuk (72' Pożak) - Martuś (72' Nowosielski), Nowak
żółte kartki: Cichos, Radecki, Byszewski, Cieciura, Czoska - Pożak, Nowosielski
sędziował: Damian Gawęcki (Kielce)