Piłkarze Stali Stalowa Wola i Radomiaka podzielili się punktami na zakończenie rundy jesiennej II ligi.
W przedmeczowej zapowiedzi wspominaliśmy, że jeżeli na finiszu piłkarskiej jesieni zieloni nie chcą stracić kontaktu ze ścisłą czołówką tabli oraz utrzymać się w jej górnej części, muszą w Stalowej Woli wygrać. Wygrać się nie udało, ścisła czołówka nieco się oddaliła, ale dzięki wynikom rywali (Znicza, Olimpii i Unii) siedzących na plecach naszej drużyny, którzy także zgodnie nie wygrali swoich spotkań, Radomiak na półmetku rozgrywek uplasował się na szóstej pozycji i nawet w przypadku zwycięstwa ze "Stalówką", także byłby szósty. Tyle, że oczywiście bogatszy o dwa punkty.
Przejdźmy teraz do samego meczu ze Stalą, do którego podopieczni Armina Tomali przystąpili w takiej samej jedenastce co przed tygodniem. Dosłownie kilka sekund po rozpoczęciu gry, gospodarze powinni kontynuować pojedynek w 10-osobowym składzie. Mateusz Kantor bez pardonu, od tyłu, dwoma wyprostowanymi nogami zaatakował Piotra Kornackiego i gdyby nie była to pierwsza, ale załóżmy trzydziesta minuta, to z pewnością zostałby usunięty z boiska, a tak sędzia Paweł Malec z Łodzi był bardzo wyrozumiały i ukarał zawodnika Stali jedynie żółtą kartką. Trzeba przyznać, że grający o wszystko gospodarze nie przebierali w środkach i raz po raz uciekali się do ostrych zagrań. W 13. minucie dyspozycję Dawida Wołoszyna sprawdził Marcin Figiel, ale piłka po dobrym strzale lewą nogą pomocnika RKS-u została sparowana na rzut rożny. W 20. minucie ponownie bliski powodzenia był "Figo". Tym razem po zagraniu za plecy obrońców od Piotra Wlazły, Marcinowi zabrakło centymetrów by sięgnąć piłkę i uprzedzić wychodzącego z bramki golkipera Stali. W kolejnych minutach Radomiak nie stwarzał klarownych sytuacji, po których mógłby objąć prowadzenie, ale miał wiele stałych fragmentów gry. Niestety, i z rzutów rożnych i z rzutów wolnych nie wiele wynikało. Podopieczni Mirosława Kality próbowali odgryzać się kontratakami, ale te w głównej mierze brały się z błędów w wyprowadzaniu piłki przez nasz zespół. I tak w 38. minucie Wojciech Fabianowski po akcji prawym skrzydłem mógł wyłożyć jak na tacy piłkę na piąty metr do kolegi z drużyny, ale dośrodkował fatalnie i skończyło się na strachu. Minutę później Fabianowski zachował się zdecydowanie lepiej. W polu karnym Radomiaka balansem ciała zwiódł Jacka Moryca, ten sfaulował napastnika Stali i arbiter podyktował rzut karny. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Wojciech Białek. Radość miejscowych nie trwała długo, bowiem w 43. minucie Mariusz Marczak będąc na 20-25 metrze od bramki Wołoszyna jednym zwodem minął dwóch zawodników "Stalówki", a następnie kapitalnym uderzeniem lewą nogą - i to w środek bramki(!) - doprowadził do wyrównania.
Niewiele zabrakło, by Radomiak już cztery minuty po zmianie stron, w Stalowej Woli prowadził. Piotr Prędota stanął oko w oko z Wołoszynem, kozłującą piłkę przerzucił nad golkiperem Stali, ale ta nie zdołała dolecieć do bramki, bowiem w ostatniej chwili wybił ją Przemysław Żmuda. W 56. minucie atak przeprowadzili gospodarze. Michał Kachniarz ograł na prawej stronie Michała Nowaka, wpadł w pole karne i wyłożył futbolówkę Fabianowskiemu, który uderzył jednak niecelnie. W 61. minucie jeszcze lepszą sytuację, tym razem po akcji środkiem boiska zmarnował Białek, który miał przed sobą już tylko Piotra Banasiaka i mimo to posłał piłkę obok bramki. W 62. minucie w okolicach narożnika pola karnego Stali Mateusz Kantor nieprzepisowo zatrzymał Marcina Byszewskiego, sędzia ukarał go żółtą kartką, a że była to druga taka kartka w tym spotkaniu, to prawy obrońca gospodarzy udał się do szatni. Radomiak grał zatem z przewagą jednego zawodnika, a żeby strzelić zwycięską bramkę musiał postawić na atak. W 67. minucie trener Tomala posłał do gry Leandro i w 74. minucie właśnie "Leo" był najbliżej zdobycia gola na 2:1 dla zielonych. Po dośrodkowaniu Byszewskiego Brazylijczyk złożył się do strzału głową, ale na nieszczęście piłka zatrzymała się na słupku. Ostatnie minuty pojedynku to szaleńcza i przez to bardzo chaotyczna pogoń obu ekip ku osiągnięciu swojego. Nasz zespół zostawał w obronie w zasadzie tylko dwoma piłkarzami - Jackiem Morycem oraz Aleksiejem Dubiną - ale szczelna defensywa "Stalówki" spisywała się bardzo dobrze i spotkanie zakończyło się podziałem punktów.
O miejscu na jakim uplasował się Radomiak po rundzie jesiennej wspomnieliśmy już na wstępie. Dodamy tylko, że awans o jedną pozycję w porównaniu do poprzedniej kolejki, co ciekawe stał się faktem dzięki temu punktowi. Zieloni są tym samym najwyższej sklasyfikowanym beniaminkiem tego sezonu w grupie wschodniej II ligi i jest to z pewnością jakiś mały sukces. Czy 6. miejsce w tabeli i 26 punktów na półmetku rozgrywek odzwierciedla możliwości nie tylko sportowe, ale całości klubu ze Struga na dziś? Zdania w tej kwestii, jak w każdej będą podzielone, ale jedno jest pewne, Radomiak do marca przyszłego roku pozostanie z takim dorobkiem jaki wywalczył sobie w siedemnastu dotychczas rozegranych spotkaniach. Byle do wiosny!
Stal Stalowa Wola - Radomiak Radom 1:1 (1:1)
(Białek 40' (k) - Marczak 43')
Stal: Wołoszyn - Kantor, Czarny, Żmuda, Sikorski, Łanucha, Horajecki, Kachniarz (61' Turczyn), Getinger (81' Komada), Fabianowski, Białek (76' Kowal)
Radomiak: Banasiak - Wójcik, Dubina, Moryc, Nowak (59' Byszewski), Odunka, Wlazło, Figiel, Marczak (67' Leandro), Kornacki (59' Derbich), Prędota
żółte kartki: Kantor, Kachniarz, Białek, Sikorski - Marczak
czerwone kartki: Kantor (za dwie żółte)
sędziował: Paweł Malec (Łódź)