Oto co po niedzielnym meczu Znicza Pruszków z Radomiakiem powiedzieli trenerzy obu zespołów, Andrzej Prawda i Dariusz Banasik.
Dariusz Banasik (Radomiak): - Na początku na pewno trzeba pogratulować zespołowi gospodarzy, że szczególnie po tej drugiej połowie zasłużenie wygrał ten mecz, bo był zespołem bardziej zdeterminowanym szczególnie w tej drugiej części spotkania.
Mieliśmy plan na ten mecz, wydawało się wszystko ładnie do 47. minuty. Prowadzimy grę, stwarzamy sytuacje, wydaje się, że jest to mecz do jednej bramki po pierwszej połowie, tak krótko mówiąc, a wychodzimy na drugą połowę, poprawiamy na 2:0 i w tym momencie nie ma zespołu. Nie wiem, dlaczego się cofnęliśmy, dlaczego dopuściliśmy gospodarzy do jakiś sytuacji i za chwilę dostaliśmy bramkę. Wydaje mi się, że ten gol bardzo podbudował zespół Znicza i drużyna uwierzyła, że może w tym momencie coś w tym meczu ugrać. Zrobił się wyrównany mecz nawet z momentami ze wskazaniem na Znicza. Drugą bramkę straciliśmy po raz kolejny z rzutu karnego. Nie będę dyskutował już, czy był ten karny, czy nie, bo zazwyczaj te karne są. Z wyniku 2:0 zrobiło się 2:2. Trzecią bramkę straciliśmy po stałym fragmencie i wydaje mi się, że to było nieodpowiedzialne zachowanie całego zespołu, bo za nisko weszliśmy, praktycznie w bramkę. Przegrywaliśmy 2:3 i z takiego wyniku jest się ciężko podnieść.
Ciężko mi powiedzieć, dlaczego tak się stało. Przyjechaliśmy tu z nastawieniem wywiezienia trzech punktów i do 47. minuty wszystko się sprawdzało, a potem bramka, karny i odwróciły się losy meczu. Gratuluję trenerowi gospodarzy, bo to bardzo cenne punkty dla zespołu Znicza. My mamy ten problem, że na wyjazdach coś jest w głowach piłkarzy, że gramy zdecydowanie słabiej niż w Radomiu. Musimy nad tym popracować. Udało się coś zmienić pod koniec tamtej rundy, bo zaczęliśmy na wyjazdach grać dużo lepiej, natomiast znów powróciły te stare mankamenty i te wyjazdy pokazują, że coś tu jest nie tak, jeśli chodzi głowę, bo w piłkę to na pewno grać potrafimy, co pokazaliśmy zwłaszcza w pierwszej połowie.
Nie wypowiadam się już na temat pracy sędziów, bo najczęściej jak dostajemy bramki takie kluczowe, to są one po rzutach karnych i dziś znowu się to powtórzyło. Muszę to przeanalizować i zobaczyć, bo czy to Bruno, czy Leo nie powinni się tak zachowywać w polu karnym, bo wiemy, że to jest taki element gry, który gdzieś przeciwnicy wykorzystują. W II lidze, jeśli chodzi o rzuty karne, to są one w 90% spotkań. Nie wiem, czy to są umiejętności zawodników, czy ich brak. We wczorajszym meczu Resovii z Widzewem były dwa rzuty karne. Obejrzymy materiał i zobaczymy czy ten karny był, czy nie, natomiast na pewno miał on wpływ na wynik meczu.
Ostatnio w szatni były mocne słowa, a dziś jest cisza, głowy spuszczone. Wszyscy zdają sobie sprawę, co wygrana w tym meczu mogła nam dać, a przegrana stawia nas dalej w sytuacji takiej, jakiej byliśmy albo jeszcze trudniejszej.
Bruno Luz nie był w pełni gotowy do meczu, narzeka na kontuzję, ale na pewno w tym meczu by się przydał, by szarpnąć na skrzydle. Stwierdziliśmy ze sztabem też medycznym, że nie był w pełni dyspozycji zdrowotnej, żeby coś dać. Patryk Mikita praktycznie nie brał udziału w żadnym treningu w tygodniu, dlatego był dziś na trybunach, natomiast Bruno Luz zaliczył wszystkie treningi, natomiast w środowym treningu zgłosił uraz. Wzięliśmy go w razie czego, bo jeszcze dziś miała być decyzja i niestety nie wszedł na boisko. Ważne jest zdrowie zawodnika. Uważam, że nie był gotowy do gry, a mogło mu się coś przytrafić i wtedy mógłby wypaść do końca sezonu.
Andrzej Prawda (Znicz): - Na początku chciałem podziękować za gratulacje. Rzeczywiście zespół pokazał dziś niesamowity charakter, bo po pierwszej połowie, gdzie byliśmy tak naprawdę dosyć mocno zdominowani przez lidera, nie wiele mieliśmy atutów, nie potrafiliśmy właściwie wyprowadzić jakieś jednej zorganizowanej akcji ofensywnej i skrupulatnie wykorzystali to goście, poprawili od razu po przerwie i właściwie wydawałoby się, że mecz się zakończył, a okazało się, że ten mecz wówczas dopiero się zaczął.
Muszę powiedzieć tak troszeczkę żartobliwie, że próbę generalną przed tym dzisiejszym meczem przeprowadziliśmy sobie tydzień temu w Tarnobrzegu, gdzie też przegrywaliśmy 0:2 i udało nam się wyciągnąć na 2:2, a gdyby mecz potrwał kilka minut dłużej, być może też byśmy wygrali. Mówiąc poważnie, dziś wyszedł charakter, zespół Radomiaka rzeczywiście nie potrafił sobie poradzić z naszą agresywnością. Sytuacje, po jakich padały bramki to nie do komentarza, bo wiadomo, że to jest tylko mecz. Chciałbym jeszcze raz podziękować i pogratulować całemu zespołowi.
Nigdy nie prowadzę indywidualnych ocen, ale po raz kolejny takim języczkiem uwagi okazał się Marcin Bochenek, który strzela bardzo ważne bramki. W zapowiedziach meczowych powiedziałem, że bardziej boję się meczów z zespołami z dołu i środka tabeli niż z zespołami z góry, bo w tych meczach przychodzi jakiś dodatkowy element mobilizacji, determinacji. Należy przypomnieć mecze, jakie tu graliśmy z Bełchatowem czy Widzewem i dziś był kolejny mecz z drużyną z góry tabeli, który potrafiliśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść. Trochę współczuję trenerowi Radomiaka, ale z drugiej strony jestem bardzo zadowolony i bardzo się cieszę z tego wyniku, bo poprawi nam on nie tylko miejsce w tabeli, ale również sferę mentalną.