Oto co po sobotnim meczu GKS-u Tychy z Radomiakiem powiedzieli trenerzy obu zespołów, Ryszard Tarasiewicz i Dariusz Banasik.
Dariusz Banasik (Radomiak): - Obejrzeliśmy bardzo emocjonujący mecz, w którym działo się bardzo wiele. Dawno nie pamiętam takiego spotkania. Trochę ten mecz nam się nie ułożył. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1, a po przerwie straciliśmy drugiego gola. Zespół jednak bardzo dobrze zareagował. Nie wykorzystaliśmy co prawda rzutu karnego, ale za chwile zdobyliśmy gola i złapaliśmy kontakt. Do samego końca walczyliśmy o, chociażby jeden punkt i ostatni stały fragment, który ćwiczyliśmy na treningach, przyniósł nam tę upragnioną bramkę. Chcieliśmy powalczyć o zwycięstwo, ale szanujemy ten jeden punkt i cieszymy się z niego, bo znamy klasę rywala. GKS Tychy to bardzo dobry zespół, który w tej lidze walczy o najwyższe cele. Wydaje mi się, że kluczem do odwrócenia wyniku były też zmiany, jakich dokonaliśmy. Słabiej zagrali dziś Górski, Makowski. Zawodnicy, którzy pojawili się na boisku, czyli Nowak, Winsztal i Pietrzyk, który wszedł w trudnym momencie dali trochę jakości. Wydaje mi się, że ten bodziec w postaci właśnie tych zmian spowodował, że mamy ten jeden punkt.
Ryszard Tarasiewicz (GKS Tychy): - Nie jesteśmy pocieszeni tym wynikiem. Tak czasem bywa, że nie zawsze można wygrać, ale uważam, że to spotkanie powinniśmy wygrać. Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Prowadziliśmy 1:0, można było podwyższyć przed przerwą, ale się nie udało. Rzutu karnego mogliśmy uniknąć. Udało się jednak go wybronić. Później poniosła nas fantazja, bo chcieliśmy udowodnić, że wygramy 3:0 czy 4:0. Może nie było jakiś ewidentnych błędów przy straconych golach. Pierwsza bramka przypadkowa, po rykoszecie co się zdarza. Drugi gol to nawet nie był centro-strzał, bo mam odczucie, że zawodnik chciał centrować. Piłka poszła bardzo wysokim lobem i Jałocha nie mógł nic zrobić. Powinniśmy mieć trzy punkty, a skończyło się remisem. Szkoda, ale tak bywa.