O tym, że utrzymanie na II-ligowym froncie będzie w sezonie 2013/2014 nie lada wyzwaniem wiedzieliśmy wszyscy. Za nami runda jesienna, po której już wiemy, że Radomiaka czeka bardzo, bardzo trudne zadanie.
Mówi się, że reorganizacja rozgrywek - mając na względzie przedsezonowe perypetie w klubie do których obecnie nie ma sensu wracać - to najgorsze co mogło przytrafić się Radomiakowi. Coś w tym jest, ale nie wolno również zapominać, że tak czy owak celem zielonych byłoby zajęcie miejsca w górnej połowie tabeli, co oczywiście wiąże się z większym - niż w przypadku zajęcia miejsca w dolnej połowie - finansowym wsparciem ze strony Miasta.
Problem polega jednak na tym, że w tym sezonie zajęcie miejsca od 9 do 18 oznacza dodatkowo relegację do III ligi, a to oznacza, że zespoły zainteresowane pozostaniem na drugoligowym froncie - tych zresztą nie brakuje - muszą sprostać co najmniej dwa razy trudniejszemu zadaniu. Mało tego, niezałapanie się do grona drużyn tworzących od przyszłego sezonu jedną grupę II ligi może dla wielu zespołów mających ambicję grania przynajmniej na trzecim poziomie rozgrywek wiązać się z rozstaniem z II ligą na lata. W gronie poważnie zagrożonych widmem spadku znalazł się po rundzie jesiennej Radomiak.
To co piszemy to znane pewnie wszystkim śledzącym rozgrywki oczywistości, ale już osiem punktów straty do ostatniego miejsca gwarantującego utrzymanie sprawia, że zaczynająca się już w najbliższą sobotę runda rewanżowa to ostatni dzwonek by uratować II ligę dla Radomiaka. Hasła "jesień wasza, wiosna nasza" oraz "nigdy się nie poddali" muszą zacząć obowiązywać już od sobotniego starcia z Garbarnią Kraków.
Patrząc na klasyfikację drużyn w tabeli po rundzie jesiennej trzeba sobie jasno powiedzieć, że sytuacja Radomiaka jest bardzo niedobra. Ciężko pogodzić się z tym jak niewiele więcej wystarczyło zrobić, by zapewnić sobie w miarę spokojną zimę, a przede wszystkim trzymać ścisły kontakt z górną połową tabeli. Minimum, w postaci choćby przekroczenia liczby dwudziestu puntów wcale nie było zadaniem ponad siły naszej drużyny, a nawet tego minimum nie udało się uzyskać. 18 punktów w 17 meczach to wynik poniżej oczekiwań wszystkich, ale tracenie punktów w meczach, które powinny kończyć się zupełnie innymi rezultatami nie mogło przynieść innych skutków.
Mający w swoim dorobku 28 strzelonych goli Radomiak nie pasuje do drużyn plączących się w ogonie tabeli. Łatwość w zdobywaniu bramek w żaden sposób nie przełożyła się na zdobycz punktową, bo i nie mogła, skoro z podobną łatwością nasz zespół bramki tracił. Paradoksem całej sytuacji jest to, że drużyny posiadające na swoim koncie niemal dwukrotnie mniejszą ilość zdobytych goli i co więcej, ujemny bilans bramkowy(!) znajdują się na wyższych pozycjach w tabeli niż Radomiak. Wystarczy odszukać ilość meczów rozegranych przez nasz zespół na zero z tyłu, by w zasadzie zakończyć wszelkie podsumowania i wywody.
Nie da się wygrywać spotkań tracąc w niemal każdym z nich przynajmniej jednego gola, a szczególnie na wyjazdach, gdzie o punkty zawsze jest trudniej. By znaleźć się na półmetku sezonu w górnej połowie tabeli, trzeba było grać albo seriami, albo równo. Jedyną serią jaką zanotował Radomiak była seria trzech porażek z rzędu i ostatnio trzech remisów. Po uzyskanych zwycięstwach, które zawsze rozbudzały nadzieje na rozpoczęcie dobrej passy, zawodnicy szybko sprowadzali nas na ziemię. Radomiak grał zatem równo, ale równo słabo. Do fatalnej postawy w meczach na terenie rywala, zieloni dołożyli słabszą niż zazwyczaj dyspozycję na własnym stadionie. Owszem, ze Struga tylko jednej drużynie udało się wyjechać z kompletem punktów, ale jeżeli nie punktuje się na wyjazdach to trzeba regularnie robić to u siebie. I Radomiak to robił, z tym że w większości były to zdobycze jednopunktowe, które niewiele dają.
Jedna, no może dwie rzeczy są w tym wszystkim pewne. Pierwsza: to co się stało już się nie odstanie. Druga: powtórzenie jesieni na wiosnę będzie równać się ze spadkiem. W pierwszej kwestii już nic nie da się zrobić, w drugiej można zrobić wiele. Przede wszystkim trzeba rozpocząć rundę rewanżową od sobotniego zwycięstwa nad Garbarnią Kraków. Następnie w zimowej przerwie sztab szkoleniowy wraz z działaczami muszą zrobić wszystko by zbudować, a następnie przygotować do wiosennych zmagań mocny zespół, który będzie w stanie zdobyć +/- dwukrotnie większą ilość punktów niż jest to obecnie. Mówi się, że do utrzymania potrzebnych jest 50 punktów. W przypadku Radomiaka brakuje ich jeszcze 32. To dużo, ale jak pokazała liderująca w tabeli Pogoń Siedlce da się to zrobić, i to notując przy tym pięć porażek oraz dwa remisy. 17 meczów rundy rewanżowej to aż 51 kolejnych punktów do zdobycia.
Choć zadanie przed jakim stoi Radomiak wydaje się łatwe do wykonania w punktowych wyliczeniach, to w rzeczywistości jest bardzo trudne. Takie same zamiary jak my, ma zapewne 90% naszych rywali, ale ponieważ sytuacja jest wciąż do uratowania, to wszyscy musimy zrobić co tylko się da, by powalczyć o II ligę dla Radomiaka. W końcu nie po to biliśmy się o nią kilka lat, by teraz w momencie kryzysu poddać się bez walki i w połowie niestraconego jeszcze sezonu witać się już z III ligą. To na pewno nie pomoże.