W ten poniedziałek nie publikujemy artykułu z innego portalu, lecz prezentujemy pewną ciekawostkę...
Postanowiliśmy na chwilę wrócić jeszcze do sobotniego meczu Radomiaka w Niepołomicach i uznanego przez sędziego Rafała Grenia gola na 1:0 dla Puszczy.
Otóż całkiem niedawno, 21 października w ramach 8. kolejki T-Mobile Ekstraklasy w meczu Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław miała miejsce bardzo podobna sytuacja. Podobna, ale nie identyczna, bowiem zachowanie arbitra głównego z tego spotkania w porównaniu do zachowania sędziego z meczu Radomiaka było zgoła odmienne i co najważniejsze zgodne z przepisami gry w piłkę nożną.
W 43. minucie pojedynku Lechii ze Śląskiem zawodnik gdańszczan Abdou Razack Traore wbiegł z piłką w pole karne, futbolówkę starał się odzyskać piłkarz z Wrocławia Przemysław Kaźmierczak, ale zamiast w nią, defensywny pomocnik Śląska kopnął rywala. Sędzia Tomasz Musiał bez wahania podyktował rzut karny, choć do piłki dopadł jeszcze inny zawodnik Lechii - Łukasz Surma i precyzyjnym strzałem umieścił ją w siatce. To jednak - w przeciwieństwie do zachowania sędziego Grenia - nie zmieniło decyzji pana Musiała i Lechia wykonywała jedenastkę, którą na gola zamienił Traore.
Najlepszym rozwiązaniem w takich sytuacjach jest chwilowe wstrzymanie się sędziego z podjęciem decyzji i w przypadku zdobycia gola przez zespół atakujący, uznanie go. Jeżeli jednak arbiter się pospieszy i podyktuje rzut karny, to musi być konsekwentny, ponieważ tak mówią przepisy. Jak pokazały te dwie sytuacje, arbiter najwyższej klasy rozgrywkowej wiedział jak się zachować, zaś pierwszoligowiec już nie...
I jeszcze materiał z meczu Lechia - Śląsk: