Na początku stycznia 2007 roku ówczesne władze Polskiego Związku Piłki Nożnej postanowiły dokonać reformy rozgrywek, która w życie weszła wraz z sezonem 2008/2009. O ile zmiany strukturalne w postaci utworzenia dwóch grup drugiej ligi (po 18 zespołów w każdej), a co za tym idzie przeorganizowanie czwartego szczebla rozgrywkowego na osiem grup złożonych z zespołów z dwóch sąsiednich województw uważamy za sensowne, o tyle celowości zmiany nazewnictwa lig dokonanego w tej samej reformie zrozumieć nie możemy do dziś. I nie tylko my.
Jak wiadomo od sezonu 2008/2009 do teraz najwyższą klasą rozgrywkową w polskiej piłce jest Ekstraklasa, drugi szczebel to I liga, trzeci szczebel to II liga, czwarty szczebel to III liga, a piąty IV liga. Po co było wprowadzenie tego galimatiasu? Jedną z argumentacji jaką dało się usłyszeć była chęć wzorowania się na ligach zachodnich, a konkretnie na lidze angielskiej, co miało przełożyć się na większą ilość sponsorów zainteresowanych inwestowaniem w futbol. Owszem, akurat w Anglii nazewnictwo lig jest w miarę podobnie skonstruowane, ale choćby we Włoszech, Niemczech czy Francji pierwsza liga jest pierwszą, druga drugą, a trzecia trzecią. Wszystko. Tymczasem w Polsce trzeba być na prawdę obytym w temacie by wiedzieć, że pierwsza liga to tak na prawdę druga. Problem ten, bo jakiś problem to jest choćby dla statystyków, którzy nie wiedzą czy w tych samych zestawianiach mają ujmować np. mecze rozegrane kilka lat temu w najwyższej klasie rozgrywkowej, z tymi rozgrywanymi obecnie w I (drugiej) lidze, podjął w ostatnim wydaniu "Cafe Futbol" redaktor Roman Kołtoń, dla którego obecne nazewnictwo lig to kuriozum.
W 2010 roku we wpisie na blogu kwestię tę podjął Zbigniew Boniek, aktualny prezes PZPN-u. Wówczas popularny "Zibi" pisał: "Kilku naukowców wymyśliło parę lat temu, że trzeba zmienić nazwy, bo będzie łatwiej wprowadzić w błąd potencjalnych sponsorów. Taka gra w trzy karty: płacisz za reklamę, jesteś sponsorem w drugiej lidze, a grasz w trzeciej. Przypuszczenie, że da się na to nabrać poważny biznes runęło natychmiast w gruzach. Nie róbmy już sztucznych lig ze sztucznymi nazwami. Polska piłka zawsze przez lata była przyzwyczajona do innego systemu nazewnictwa. Było to jasne i klarowne dla wszystkich. Przywróćmy stare nazwy: pierwsza liga, to jest naprawdę pierwsza (jak ktoś chce dodatkowo nazwać ją ekstraklasą ze względu na poziom, to OK - nie róbmy mu przeszkód) i potem prosto w dół: druga, trzecia itd. Taki podział jest prosty, przejrzysty, zrozumiały dla każdego. Oczywiście, poziom naszej piłki od tego wszystkiego nie zmieni się, ale wprowadzenie ładu na pewno mu nie zaszkodzi. Znikną też dialogi na poziomie: - Wiesz, kibicuje tej drużynie, która jest teraz w pierwszej lidze. Kumpel odpowiada: - W tej starej, czy nowej?".
Teraz gdy Zbigniew Boniek wraz z nowym zarządem piłkarskiej centrali mają władzę w swoich rękach, kibice w Polsce mogą oczekiwać powrotu do korzeni, czyli normalności w nazewnictwie lig, który w przypadku pierwszego i drugiego szczebla od niepamiętnych czasów do 2008 roku nie budził żadnych kontrowersji. W latach powojennych nieco zamieszania było z trzecimi ligami, których wówczas nie było, ponieważ na trzecim szczeblu odbywały się mecze w ramach regionalnych klas A. To jednak mały pikuś w porównaniu do tego co się dzieje teraz.
Czas pokaże czy coś się w tej materii zmieni, ale chyba już najwyższa pora przestać na siłę przekonywać, że 2+2=5.