20 czerwca 1984 roku to najpiękniejsza data w bogatej i pięknej historii Radomiaka. Dziś przypada 35. rocznica historycznego awansu zielonych do najwyższej klasy rozgrywkowej.
W sezonie 1982/1983 po bardzo dobrej rundzie jesiennej, kiedy to Radomiak został mistrzem jesieni, w kibiców wstąpiła nadzieja na awans swoich pupili do I ligi. Wiosną jednak radomianie dali wyprzedzić się Motorowi Lublin. Przysłowiowe co się odwlecze to nie uciecze, sprawdziło się rok później.
Scenariusz rozgrywek ligowych 1983/1984 był podobny do poprzedniego sezonu. Na półmetku znowu najlepszy był Radomiak, wyprzedzając o trzy punkty Resovię Rzeszów. -
Tej szansy nie można nie wykorzystać. Zrobimy wszystko, aby nie przegapić okazji awansu - mówili po zakończeniu rundy jesiennej ówcześni działacze Radomiaka.
Tak też się stało. Przez całą rundę rewanżową Radomiak utrzymywał bezpieczny dystans nad pozostałymi rywalami. Na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu zieloni mieli trzy punkty przewagi nad Polonią Bytom i do awansu naszemu zespołowi brakowało tylko jednego, jedynego punktu.
Kropkę nad "i" Radomiak postawił, wygrywając w 29. kolejce w Warszawie z Hutnikiem 2:1. Gola na wagę awansu do piłkarskiej elity strzelił w 85. minucie Mirosław Banaszek, który wykorzystał dośrodkowanie Marka Wojdaszki.
Nagłówek relacji z Życia Radomskiego.
"Jest środa 20 czerwca. Godz. 12:50. Autokar rusza ze stadionu przy ul. Struga. Piłkarze Radomiaka rozpoczynają podróż nadziei odprowadzani wzrokiem najwierniejszych kibiców.
Jedlińsk, Białobrzegi... w autobusie spokojnie. Arek Skonieczny wspólnie z Mirosławem Sajewiczem przeglądają katowicki Sport, a Marek Wojdaszka drzemie z torbą na głowie. Tylko w tyle autobusu trochę głośniej. Tam już przedsmak walki - Niedziółka, Bojek, Rybak i Banaszek grają w kierki" - tak rozpoczynała się relacja redaktora Andrzeja Mędrzyckiego na łamach Życia Radomskiego opisująca ten historyczny sukces.
"Mijają nas samochody z kibicami. Oto niczym cień przesuwa się koło autokaru wielki Kamaz z toruńską rejestracją. W szoferce kilka podskakujących sylwetek. Oczywiście to jadący okazją kibice Radomiaka. Zaciskają kciuki, pokazują na palcach znak Victorii...
Godz. 16:30. Jesteśmy na miejscu. Stadion Hutnika jest jeszcze prawie pusty. Pachnie żywicą dookoła mały las, ciepło, przyjemnie, prawie sielsko. A przecież za dwie godziny...
Godz. 16:55. Od strony ul. Marymonckiej słychać coś na podobieństwo wiosennej burzy. W chwilę później dźwięk wzmaga się i wszystko już jasne. Radomiaczek, Radomiaczek, Radomiaczek, heja, hej. Do bram stadionu zbliża się kilkusetosobowa grupa radomskich kibiców. Obok flag o zielono-białych barwach Radomiaka, flagi biało-zielono-czerwone. Wiadomo - posiłki złożone z zaprzyjaźnionych kibiców warszawskiej Legii. Jest pierwsza liga, w Radomiu jest pierwsza liga - śpiewają kibice. Cel blisko, ale dziś w Warszawie trzeba wywalczyć przynajmniej remis.
Godz. 17:30. Zaczęło się. Pan Józef Grzesiuk arbiter z Ełku dał gwizdkiem znak do rozpoczęcia spotkania. Stadion Hutnika wypełniony po brzegi. Dla Hutnika i jego kibiców ten mecz jest też o wszystko. Właściwie tylko wygrana daje im szansę na pozostanie w lidze. Ostra, bezpardonowa walka, mecz brzydki, akcje z obydwu stron zupełnie się nie kleją. I nerwy, nerwy...
Godz. 17:50. Jeeest! Zupełnie oszalał sektor z zielono-białymi flagami. Jeden z nielicznych kontrataków Radomiaka, podanie do Szymona Trzaskowskiego znakomicie spisującego się w drugiej linii, precyzyjny strzał i lekko podniesiona piłka wpada do siatki.
Godz. 17:59. Triumfują sympatycy piłkarzy stołecznych. Niezbyt groźna akcja ofensywna gospodarzy, błąd obrony Radomiaka i Koszarski kapituluje po strzale Wójcika.
Godz. 18:15. Przerwa. Żeby już koniec i taki właśnie wynik. W szatni radomskich piłkarzy spokojnie. Nikt nie popada w panikę. Uspokoić grę w obronie, próbować wyciągnąć przeciwnika na własną połowę i zaatakować szybszą kontrą. Takie są dyspozycje trenera Józefa Antoniaka.
Godz. 18:30. Huraganowe ataki Hutnika, który jak widać wszystko stawia na jedną kartę. I dramatyczna fragmentami obrona Radomiaka. Czy starczy sił do murowania własnej bramki. Gdzie jest atak i ta bodaj jedna kontra pozwalająca odetchnąć linii defensywnej.
Godz. 19:09. Tak, właśnie o to chodziło. Jeeest, bramka na wagę pierwszoligowego awansu! Piłka do Mirka Banaszka, strzał i bramkarz Hutnika Marek Szaławiła był bez najmniejszych szans obrony. Szał radości na trybunie, gdzie zajmowali miejsca kibice Radomiaka i Legii. Teraz nic już nie jest w stanie odebrać Zielonym sukcesu.
Godz. 19:15. Końcowy gwizdek sędziego Józefa Grzesiuka. Radomiak w I lidze!
Na płycie setki kibiców, łzy radości, chóralne sto lat. Do szatni wędrują piłkarze na ramionach swoich sympatyków, wysoko, wyżej chyba niż marymonckie sosny okalające stadion Hutnika podrzucani są trener Józef Antoniak, kapitan drużyny Paweł Zawadzki i zdobywcy bramek Szymon Trzaskowski oraz Mirosław Banaszek.
Godz. 20:45. Znów jesteśmy na trasie E-7. Znów mijamy stojących kibiców. Na parkingu w Sękocinie zatrzymuje się autokar. Wysypują się sympatycy Radomiaka i jeszcze jedna kolejna owacja. Nie ostatnia, bowiem przed nami jeszcze stadion i czekający tam tłum ludzi.
Radość i świadomość sukcesu nie dociera jeszcze do samych piłkarzy. Bohaterowie są zmęczeni. Meczem, sezonem i odpieraniem przez wiele kolejek ataków na pozycję lidera. Prawdziwa feta już na luzie w niedzielę na meczu z mielecką Stalą."
W pamiętnym meczu przeciwko Hutnikowi Warszawa Radomiak wystąpił w składzie:
Koszarski - Mrozek, Skonieczny, Sadowski, Jeromin, Zawadzki, Rybak, Trzaskowski, Niedziółka (52’ Wojdaszka), Sajewicz (81’ Dutka)
Awans piłkarzy do ekstraklasy był w dużej mierze zasługą i jednocześnie ukoronowaniem długoletniej pracy ŚP prezesa Ryszarda Antoniewicza, który był związany z Radomiakiem przez ponad 40 lat. Z okazji awansu stracił płaszcz. Piłkarze pocięli go żyletkami i każdy z nich wziął sobie kawałek na pamiątkę. -
Oddałbym jeszcze dwa płaszcze, żeby tylko zespół utrzymał się w ekstraklasie - mówił po latach legendarny prezes Radomiaka.
Przygoda Radomiaka z najwyższą klasą rozgrywką trwała tylko jeden sezon, a do utrzymania zabrakło nie jednego zwycięstwa czy jednego punktu, ale jednego gola. Dlaczego Radomiak spadł z ekstraklasy? Czy tak być musiało? Te pytania do dziś pozostają bez odpowiedzi i tak już zostanie.
Drużyna Radomiaka odbierająca gratulacje z okazji awansu przed ostatnim meczem sezonu 1983/1984 ze Stalą Mielec.
Autorami największego sukcesu w historii Klubu byli: Krzysztof Koszarski, Jan Makowiecki, Arkadiusz Skonieczny, Paweł Zawadzki, Marek Sadowski, Ryszard Mrozek, Andrzej Niedziółka, Mirosław Banaszek, Szymon Trzaskowski, Krzysztof Jeromin, Marek Ogorzałek, Marek Wojdaszka, Janusz Pietrasik, Leszek Zgutka, Zdzisław Dutka, Bernard Bojek, Mirosław Sajewicz, Janusz Rybak, Jan Matuszewski, Wiesław Stachurski.
Trenerzy: Józef Antoniak i Jur Zieliński.