Choć w Radomiaku rozegrał tylko 47 meczów, to na stałe zapisał się w historii Klubu. Bogumił Sobieska bo o nim mowa przebywa obecnie na stażu w naszym Klubie i podpatruje warsztat Vernera Liczki.
Bogumił Sobieska na co dzień pracuje z dziećmi w Stowarzyszeniu Pasjonatów Futbolu Sabio. Przed kilkoma tygodniami zmienił stan cywilny. Jest w trakcie robienia licencji trenerskiej UEFA A.
"Wreszcie nadchodzi 87 minuta. Rosłaniec walczy na prawej stronie i jest faulowany na wysokości pola karnego, tuż przy linii autowej. Ustawia piłkę i miękko wrzuca na pole karne Tłoków. A tam zamieszanie. Widzowie wstają z krzeseł. Nagle piłka trzepoce w siatce Tłoków. Kibice Radomiaka szaleją. - Sobieska! 2:1! - krzyczą rezerwowi Radomiaka i wpadają na płytę boiska uściskać swoich kolegów. Sędzia techniczny doprowadza ich do porządku, mecz jeszcze trwa, ale nikt już nie myśli o tym, że zieloni dadzą sobie odebrać zwycięstwo w barażach. Jeszcze kilka akcji obu drużyn i przychodzi 90 minuta. Sędzia dolicza jeszcze 4. Dłużą się niemiłosiernie. I wreszcie gwizdek sędziego! Na płytę wysypują się piłkarze, działacze, fani Radomiaka, by razem na boisku wykonać taniec zwycięstwa. Po 9 latach przerwy Radomiak wraca do II ligi" - tak ostatnie minuty meczu z 26 czerwca 2004 roku relacjonowało Słowo Ludu.
To właśnie dzięki tej bramce Bogumił Sobieska przeszedł do historii Radomiaka.
"Absolutnie nie czuję się bohaterem. Na sukces zapracowała cała drużyna. Mnie udało się trafić do siatki. Po dośrodkowaniu z prawej strony w polu karnym zrobił się wielkie zamieszanie. Piłka spadła obok mnie, skorzystałem z okazji i z bliska posłałem ją do siatki. Znalazłem się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Oczywiście jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwy, jednak powtórzę raz jeszcze, awans zasługą wszystkich: piłkarzy, trenerów, działaczy... A gola dedykuję mojej mamie oraz rodzinie w Łaskrzewie" - mówi bohater tamtego meczu, który po spotkaniu płakał ze szczęścia.
Foto: Echo Dnia