Od kilku lat w przerwie między sezonami Radomiak ma ten sam problem - brak naturalnego boiska do treningu.
O ile w poprzednich latach na poziomie chociażby trzeciej ligi można było jakoś to przeboleć i posiłkować się półśrodkami, o tyle przed zbliżającym się nieubłaganie II-ligowym sezonem drużyna zielonych musi mieć do dyspozycji nadające się do treningu boisko. Może czas skończyć tę farsę, która wystawia świadectwo całemu miastu.
O tym, że infrastruktura sportowa w Radomiu jest sto lat za murzynami wiadomo nie od dziś. W szczególności tyczy się to właśnie obiektów, które mogłyby służyć najpopularniejszej dziedzinie sportu w naszym mieście czyli piłce nożnej. Co tam marzenia o stadionie. Najpierw trzeba by pomarzyć o pełnowymiarowym naturalnym, a przede wszystkim i co najważniejsze równym boisku piłkarskim. W Radomiu takie nawierzchnie znajdują się jedynie na stadionie Radomiaka, na budowanym stadionie przy Narutowicza oraz przy ulicy Ofiar Firleja. Co z tego skoro główna płyta na stadionie przy Struga jak to zwykle w przerwie między rundami przechodzi renowację i nie wolno na niej trenować, nowy obiekt przy Narutowicza jest ciągle w budowie, a na tzw. boisko Młodzika Radomiak nie wejdzie, bo... nie wejdzie i już, bo nie dostanie zgody od zarządzających.
Krew człowieka zalewa w momencie gdy rozpoczyna się letni okres przygotowawczy, a zieloni znowu nie mają gdzie trenować w 220 tysięcznym mieście, natomiast rywale z dużo mniejszych miejscowości mają taki komfort, że nie wiedzą, który obiekt wybrać.
Jak my, jako Miasto Radom wyglądamy w sytuacji gdy II-ligowy klub zaprasza zawodników z różnych zakątków kraju na treningi w polu przy ulicy Wernera. Piszemy w polu, ponieważ tak trzeba nazwać kiedyś boisko, a dziś skoszoną łąkę na obiekcie Startu. Nie ma linii, bramki o mały włos nie uszkadzają zdrowia zawodników, a profil nawierzchni przypomina morską falę. Z braku laku drużyna zielonych właśnie na Starcie stara się trenować, no bo zawsze lepiej pobiegać w lato na powietrzu niż dusić się w hali. Nie jest to jednak żadne wyjście z sytuacji, ponieważ Radomiak nie może na dłużej zadomowić się przy Wernera chcąc odpowiednio przygotować się do nowego sezonu.
Jeżeli nie Start, to w takim razie co? Może dolne boiska na Radomiaku? Te absolutnie odpadają, bo choć "robione" są już od kilku ładnych lat, to do tej pory wiecznie zarobieni pracownicy MOSiRu obsługujący obiekt przy Struga nie ukończyli swojej pracy. Komedia pt. "Robimy boczne boisko" jest najodpowiedniejszym podsumowaniem działań w/w panów. Czy na prawdę, aż tak wielką filozofią jest zaorać jedno boisko, zasiać trawę, kosić ją i podlewać? Czy przygotowanie równego boiska musi zajmować kilka lat? Mało tego, na dole de facto nikt nie trenuje, ponieważ seniorzy Radomiaka w czasie sezonu wszystkie zajęcia odbywają na głównej płycie (co zresztą też jest nie do pomyślenia), a dla młodzieżowych drużyn miejsca na dole jest aż nadto. No, ale jeżeli nikomu nie zależy, by Radomiak mógł normalnie trenować na normalnym boisku - nie obciążając przy tym głównej płyty - i to przy Struga, to jest jak jest, a raczej nie ma, dobrego boiska.
Gdzie by tu jeszcze Radomiak mógł trenować... Może gdzieś w okolicy? Naturalnych nawierzchni i to takich z prawdziwego zdarzenia jest kilka, ale cóż z tego skoro ich właściciele nie zamierzają ich użyczać naszemu klubowi. I nie chodzi tu o względy czysto finansowe. Zawsze znajduje się jakaś przeszkoda by zieloni mogli skorzystać z boisk pod Radomiem. Inna sprawa, że w Skaryszewie czy Jedlni, gdzie drużyny piłkarskie grają maksymalnie na poziomie ligi okręgowej można mieć super boiska, a w Radomiu gdzie jest II-ligowy Radomiak już nie. Takich to mamy gospodarzy...
Patrząc na tę farsę związaną z brakiem boiska odnosimy wrażenie, że najbardziej zależy na nim tym, którzy akurat w tym temacie niewiele mogą. Zawodnikom, trenerom i nam, którzy jedynie możemy przedstawić problem, ale przecież go nie rozwiążemy, choć rozwiązanie wydaje się nad wyraz proste i oczywiste. Jeżeli władze miasta, Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji nie widzą problemu, to oczekiwalibyśmy mocniejszego zaangażowanie się w sprawę przez działaczy Radomiaka z prezesem na czele, który powinien zrobić wszystko, by drużyna mogła trenować w dogodnych warunkach, a nie zadowalać się półśrodkiem w postaci boiska Startu. W przeciwnym razie straci na tym nie kto inny jak tylko Radomiak, któremu pewne rzeczy po prostu nie przystoją.
Zróbmy coś z tym wreszcie!