W sobotę piłkarze Radomiaka wygrali z rezerwami Mistrza Polski, a dziś mija dokładnie 30 lat od pamiętnego meczu Radomiaka z warszawską Legią rozegranego na stadionie przy ulicy Struga, 22 września 1984 roku.
Radomiak jako beniaminek rozgrywek radził sobie wówczas bardzo dobrze. Po 7 kolejkach z ośmioma punktami na koncie zajmował wysokie 6. miejsce. Zieloni byli bardzo groźni na własnym boisku o czym przekonał się ówczesny Mistrz Polski Lech Poznań, który w Radomiu tylko zremisował, a także zdobywca Pucharu Polski krakowska Wisła, która wyjechała z Radomia bez punktów.
W końcu przyszedł czas na pojedynek z czterokrotnym Mistrzem Polski i siedmiokrotnym zdobywcą Pucharu Polski, warszawską Legią. W sobotnie popołudnie na trybunach stadionu przy ul. Struga 63 zasiadło około 17 000 widzów!
Trójka sędziowska wyprowadzająca jedenastki Radomiaka i Legii na boisko.
A tak ten pamiętny pojedynek relacjonował na łamach Słowa Ludu Zbigniew Puszko.
Zmienić sędziego - skandowała publiczność podczas meczu Radomiaka z Legią. Był on głównym bohaterem tego pojedynku tyle, że negatywnym. Trener drużyny gości Jerzy Kopa nie mógł pogodzić się z decyzjami arbitra głównego i drugą połowę musiał oglądać z trybun, gdzie również panowała bardzo nerwowa atmosfera. A wszystko za sprawą sędziego Ryszarda Wdowiaka z Legnicy, który w 37. minucie popełnił pierwszy poważny błąd dyktując rzut karny dla Radomiaka za rzekome zagranie piłki ręką przez Stefana Majewskiego. Następne decyzje arbitra były konsekwencją tej pierwszej. Obrońca Legii biegał za arbitrem po murawie i przysięgał, że piłka trafiła go w głowę pokazując ślady uderzenia, ale sędzia decyzji nie zmienił.
Na zdjęciu piłkarze Legii mający pretensje do sędziego.
- Przecież po odbiciu ręką piłka nie poleciałby na odległość 30 metrów - tłumaczył w przerwie meczu mocno zdenerwowany reprezentant Polski. Przydałby się magnetowid, bo choć większość była przekonana o racji Majewskiego to wątpliwości pozostały. Powtórki jednak nie było. Była natomiast bramka dla Radomiaka. W 37. minucie rzut karny pewnie wykonał etatowy egzekutor jedenastek w naszym zespole kapitan Paweł Zawadzki. Arbiter z Legnicy zupełnie się w tym meczu pogubił i z minuty na minutę wydawał niezrozumiałe decyzje. W 50. minucie nie odgwizdał oczywistego faulu na Andrzeju Niedziółce, piłkę przejęli legioniści i przeprowadzili szybki kontratak zakończony celnym strzałem Andrzeja Buncola. W ten sposób sędzia "ustalił" wynik meczu, który co prawda nie krzywdził żadnej z drużyn, ale popsuł atmosferę widowiska.
Na zdjęciu Andrzej Niedziółka strzelający na bramkę Jacka Kazimierskiego.
Radomiak rozegrał dobre spotkanie i momentami miał zdecydowaną przewagę. Zawodnicy naszego zespołu nie potrafili jednak jej wykorzystać. Znacznie lepiej niż w meczu przeciwko krakowskiej Wiśle spisywała się druga linia. Pomocnicy Zielonych przewyższali bardzo renomowanych rywali szybkością w rozgrywaniu piłki i celnością podań. Odważnie zagrał Włodzimierz Andrzejewski, który kilkakrotnie pokazał, że umie czytać grę. Nasz zespół stworzył też więcej sytuacji do zdobycia bramki. Najbliższy pokonania Jacka Kazimierskiego był dwukrotnie Leszek Zgutka.
Oto składy w jakich wystąpiły oba zespoły:
Radomiak: Krzysztof Koszarski - Ryszard Mrozek (84' Mirosław Sajewicz), Arkadiusz Skonieczny, Marek Sadowski, Paweł Zawadzki, Leszek Zgutka (77' Janusz Pietrasik), Adam Benesz, Marek Wojdaszka, Włodzimierz Andrzejewski, Andrzej Szymanek, Andrzej Niedziółka
Legia: Jacek Kazimierski - Dariusz Kubicki, Andrzej Sikorski, Stefan Majewski, Dariusz Wdowczyk, Kazimierz Buda, Jan Karaś (84' Witold Sikorski), Andrzej Buncol, Jarosław Biernat, Zbigniew Kaczmarek, Wiesław Cisek (46' Kazimierz Putek)