Legia Warszawa nie dogoni (przynajmniej w najbliższej przyłości) i nie wyprzedzi Radomiaka w ilości wygranych meczów z rzędu. Mistrz Polski zremisował w piątek z Wisłą Płock 2:2. Dobre spotkanie przeciwko Legii rozegrał wychowanek Radomiaka Piotr Wlazło.
Legia miała szansę na szóste zwycięstwo z rzędu i wydawało się, że tak się stanie. Szybkie gole przed przerwą Nikolicia i po przerwie Hamalainena zwiastowały, że beniaminek wyjedzie z Łazienkowskiej bez punktów. Stało się inaczej. Wisła odpowiedziała najpierw ładnym trafieniem Dominika Furmana, a do remisu doprowadził Kamil Sylwestrzak.
"Belek" przy Łazienkowskiej rozegrał pełne 90 minut. Według oficjalnych statystyk ekstraklasy obok Dominika Furmana był piłkarzem, który w swoim zespole miał najwięcej zagranych piłek (53). W całym meczu wykonał najwięcej podań ze wszystkich wiślaków, na 39 aż 30 było celnych. Dopuścił się trzech przewinień i tyle samo razy był faulowany (najwięcej w Wiśle).
Mecz z Legią była dla Piotra Wlazło 14 występem w obecnym sezonie ekstraklasy. Od dziewięciu kolejek jest podstawowym graczem ekipy Marcina Kaczmarka, ale nie zawsze występuje w środku pola, lecz często na prawym skrzydle.
Kilka tygodni temu w Przeglądzie Sportowym ukazał się artykuł zatytułowany "Charakterniak z Parciem" poświęcony wychowankowi Radomiaka. O opinię na temat "Belka" poproszony został były szkoleniowiec naszego zespołu Armin Tomala.
- Przez większość swojej kariery Piotrek był środkowym defensywnym pomocnikiem, typową szóstką - wspomina Armin Tomala, który prowadził piłkarza w Radomiaku. Wlazło jest wychowankiem radomskiego klubu. W jego barwach wywalczył awanse z IV do II ligi. - To bardzo ambitny chłopak. Charakterniak. Nigdy nie odpuszczał, nawet na treningach. W rozmowach z nim musiałem go trochę tonować. Miał ogromną chęć grę w wyższej klasie. Nie mówił, że chce występować w ekstraklasie, tylko, że musi w niej grać za wszelką cenę. I dopiął swego - dodaje Tomala.
Byłego szkoleniowca Radomiaka nie dziwi, że Wlazło radzi sobie na skrzydle. - Ma naturalny ciąg na bramkę. Potrafi też solidnie uderzyć z dystansu. Na razie jeszcze tego nie pokazał w ekstraklasie, ale liczę, że niebawem to się zmieni - kończy były szkoleniowiec radomskiego klubu.
"Belkowi" życzmy powodzenia w kolejnych meczach i czekamy na pierwszego gola w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Piotr Wlazło gdy tylko może pojawia się na meczach Radomiaka przy Narutowicza.
Foto: Jacek Prondzynski (Legia.com)