- Bardzo wiele zawdzięczam trenerowi Arkadiuszowi Grzybowi. Dużo ze mną rozmawiał, mówił, że mam papiery na granie i kiedyś mogę z tego żyć - mówi w wywiadzie dla Portalplock.pl Piotr Wlazło.
Przed kilkoma dniami wychowanek Radomiaka podpisał nowy kontrakt z Wisłą Płock. Po bardzo dobrej rundzie jesiennej "Belka" chciały pozyskać Jagiellonia Białystok i wicelider greckiej Super League - Panionios Ateny.
Prezentujemy ciekawą rozmowę z Piotrem Wlazło przeprowadzoną przez Michała Ładę z Portalu Płock.
***
Podpisałeś nowy kontrakt z Wisłą, pomimo zainteresowania ze strony Jagiellonii Białystok i Panioniosu Ateny. Dlaczego zdecydowałeś się zostać w naszym mieście?
Piotr Wlazło: - Na początku zadzwonił do mnie mój menedżer i powiedział, że moją osobą zainteresowany jest klub z Polski i zagranicy. Nie chciał wtedy jeszcze powiedzieć o jakie konkretnie drużyny chodzi. Za jakiś czas zadzwonił ponownie i powiedział o zainteresowaniu Jagiellonii Białystok i Panioniosu Ateny.
Jaka była twoja reakcja?
- Wiadomo, że jest to miłe, kiedy dowiadujesz się, że ktoś jeszcze jest tobą zainteresowany. Mam rodzinę, która czuje się w Płocku bardzo dobrze. Rozmawiałem też z władzami Wisły o nowej umowie. Raz, że nowe warunki były satysfakcjonujące, dwa, że moja rodzina czuje się tutaj dobrze. Ja oczywiście również jestem w Płocku szczęśliwy. Nie było mi na rękę stąd odchodzić. Podjąłem więc decyzję, że zostaje.
Jak oceniłbyś obóz na Cyprze?
- Całościowo był to bardzo dobry obóz. Warunki na wysokim poziomie - hotel, boiska, jedzenie. Nie ma do czego się przyczepić. Również sparingpartnerzy byli wymagający, dobre zespoły.
Który z przeciwników był w twojej ocenie zespołem najlepszym?
- Wydaje mi się, że właśnie Spartak. Dwa obozy, dużo treningów, na pewno trochę się nawarstwiło zmęczenie. Szczerze mówiąc po pierwszych piętnastu minutach i bramce myślałem, że wygramy z dużo lepszym rezultatem. W pewnym momencie jakby nam odcięło prąd. A przy okazji oni zaczęli grać. Młody zespół, bardzo dobrze wyszkolony i poukładany. Można pozazdrościć, że za moich czasów nie było takiego systemu szkolenia.
Zostało dziesięć dni do meczu ze Śląskiem Wrocław. Jak się nastawiasz na to spotkanie?
- Wracamy z obozu, schodzimy z obciążeń. Naładujemy baterie i będzie dobrze. Jestem w Wiśle 3,5 toku i pamiętam jak przechodziliśmy okresy przygotowawcze. Sytuacja co roku wyglądała podobnie, a skutkowało to potem dobrą grą. Zawsze też mieliśmy wiosnę lepszą, niż jesień. W stu procentach wierzę i ufam sztabowi szkoleniowemu, że wiedzą co robią i jestem pewien, że to wszystko poskutkuje dobrymi wynikami.
Czyli jesteś optymistą jeśli chodzi o rundę wiosenną.
- Jak najbardziej. Raz, że się utrzymamy, a poza tym, że możemy powalczyć o coś więcej. Jesteśmy ambitnym zespołem.
Jesteś osobą, która w każdym wywiadzie podkreśla przywiązanie do rodzinnego Radomia i Radomiaka. Skoro zdecydowałeś się zostać na dłużej w Wiśle, to czy Płock również stał się dla ciebie miejscem równie ważnym jak Radom?
- Jestem z Radomia. Tam się wychowałem. Zawsze mocno kibicuje też Radomiakowi i życzę im wszystkiego co najlepsze. W Płocku też jestem już dłuższy czas. Pojawiły się oferty, jednak nie chciałem odejść, bo czuję sentyment do tego miejsca. Bardzo dobrze się tutaj czuję. Ja i moja rodzina. Dlatego nie było nam na rękę, żeby gdzieś odchodzić. Dla mnie śmieszną sytuacją jest, kiedy ktoś ukrywa, gdzie się urodził, skąd pochodzi. Podobnie jeśli ktoś całuje herb klubu, a za pół roku odchodzi. Jestem mocno związany z Wisłą, robie wszystko dla tego klubu, dla kibiców, bo pamiętajmy, że gra się przede wszystkim dla nich. Ale w sercu zawsze będę miał Radomiaka i mój rodzinny Radom i to się nie zmieni.
Teraz jesteś jednym z filarów Wisły i strzelasz bramki z połowy boiska. A pewnie wiele osób zastanawia się, jak to się stało, że zdecydowałeś się zostać piłkarzem.
- Zawsze ciągnęło mnie do sportu. Oprócz piłki zawsze był boks. Do tej pory śledzę walki i kibicuję każdemu ambitnemu, polskiemu pięściarzowi. Miło się takie coś ogląda. Wstaję czasem w nocy i oglądam. Poza tym zawsze była też piłka nożna. Jeszcze w drużynach szkolnych się wyróżniałem. Rodzice kolegi z klasy, który trenował w Radomiaku, zaproponowali mi, żebym razem z ich synem poszedł na treningi. Spodobało mi się. I tak zostałem. Chciałem jeszcze dodać, że mieszkałem na dosyć nieciekawym osiedlu, różnie bywało. Bardzo wiele zawdzięczam trenerowi Arkadiuszowi Grzybowi. Dużo ze mną rozmawiał, mówił, że mam papiery na granie i kiedyś mogę z tego żyć. U mnie ze szkołą bywało ciężko, dlatego zaufałem mu w pełni i nie opuszczałem treningów. Często kosztem lekcji. Ten człowiek zawsze mi pomagał. Jak było krucho z pieniędzmi, to zdarzało się, że finansował mi np. badania. To zaprocentowało, dlatego jestem mu bardzo wdzięczny.
Marzenie Piotra Wlazło?
- Moim marzeniem zawsze była gra w ekstraklasie. To już się spełniło. Teraz chcę zagrać jak najwięcej meczów i jak najdłużej utrzymać się na tym poziomie. Śnię o tym, że gram z orzełkiem na piersi. Tak - na tę chwilę to jest moje największe marzenie.
Portalplock.pl