Wygrali najwięcej meczów, zdobyli najwięcej punktów, najwięcej goli strzelili i najmniej stracili. Rezerwy Radomiaka górą w niełatwej walce o awans.
O tym, że walka o pozbawienie naszej drużyny w pełni zasłużonego awansu do okręgówki toczyła się nie tylko na boisku, ale również - a może przede wszystkim - poza nim, za chwilę.
By w pełni podsumować sezon 2012/2013 klasy A z udziałem rezerw Radomiaka trzeba cofnąć się na chwilę do poprzednich sezonów, w których albo zespół działał na zasadach w pełni amatorskich i zbierał manto za mantem, albo był tworzony z tzw. łapanki, przez co kończył rozgrywki w połowie tabeli klasy A. Zapewne i przed tym sezonem drużyny mające wysokie aspiracje zacierały już ręce myśląc o awansie i o meczach z Radomiakiem. W końcu wielu, żadne zwycięstwo nie smakuje tak bardzo jak to, odniesione nad teamem ze Struga.
Prowadzący drugą drużynę Piotr Wątorski zebrał jednak chłopaków z roczników 1993 i 1994, grających w młodzieżowych drużynach Radomiaka i w połączeniu z rezerwowymi pierwszego zespołu stanowili oni - ku frustracji rywali - bardzo silną ekipę. Potwierdzały to odnoszone przez zielonych wysokie, niekiedy dwucyfrowe zwycięstwa. Nasz zespół nie ustrzegł się w rundzie jesiennej także dwóch porażek, w pierwszej i ostatniej kolejce, ale dzięki m. in. wygranym w starciach z najgroźniejszymi rywalami w walce o awans - Centrum i Zamłyniem - po pierwszej części sezonu przewodził w tabeli.
Niemoc przeciwników objawiała się nie tylko często chamskimi zagraniami faul, wyznaczaniem terminów meczów pokrywających się ze spotkaniami pierwszej drużyny, ale zazwyczaj stwierdzeniami, że Radomiak nie gra w A klasie rezerwami, lecz "drugoligowcami". Przyjmujemy do wiadomości, że nie wszyscy muszą rozumieć na czym polega drugi zespół, rezerwy, bo zapewne żaden z klubów rywalizujących z "dwójką" Radomiaka takiej drużyny mieć nigdy nie będzie, ale zamiast niepotrzebnie się podkręcać, należałoby chyba posypać głowę popiołem, przyjąć do wiadomości, że jest się po prostu sportowo słabszym i pogodzić się, że pojedynki i zwycięstwa nad amatorami z Radomiaka się skończyły. Zarzucanie Radomiakowi, że w tej sytuacji gra nie fair jest tak głupim stwierdzeniem, że my, będąc na miejscu rywali wstydzilibyśmy się go użyć. Trener Wątorski i jego drużyna w żaden sposób nie postępowała nie fair. W większości, jak nie we wszystkich polskich klubach rezerwy mają ten sam cel i służą po pierwsze młodym zawodnikom, którzy swoją postawą chcą się przebić do pierwszej drużyny, a po drugie służą rezerwowym pierwszego zespołu, by mogli oni regularnie występując, zachować formę i rytm meczowy.
O tym, że "drugoligowcy" w pewnym momencie nie będą mogli grać w drugiej drużynie wiadomym było od początku, bowiem regulamin rozgrywek mówi jasno, że w zespole rezerw może występować tylko zawodnik, który ma na swoim koncie mniej niż 2/3 wszystkich możliwych występów w pierwszej drużynie. Rywale ponownie zaczęli zacierać ręce licząc, że teraz to już wciągną Radomiaka nosem. Opiekun rezerw Piotr Wątorski zimą uzupełnił jeszcze zespół, popracował mocno z zawodnikami i pierwsze efekty widzieliśmy już w meczach kontrolnych. Zieloni wystartowali bardzo dobrze, od dwóch zwycięstw po 7:1, ale w Kowali musieli uznać wyższość miejscowej Zorzy.
Mniej więcej w połowie rundy rewanżowej zaczęły się baczne obserwacje meczów Radomiaka głównie przez jednego z rywali, którego nazwiska czy też nazwy klubu na wszelki wypadek, z obawy przed ujawnionymi niedawno dziwnymi zapędami wymieniać nie będziemy. Sprawdzanie zawodników, fotografowanie ich, liczenie występów czy sprawdzanie tożsamości trenera stało się normą. Szukanie punktów przy zielonym stoliku rozpoczęło się jednak na dobre dopiero po zakończonym remisem 1:1 meczu z Centrum. Dotychczasowe rozstrzygnięcia i wizja przyszłych wyników nie wyglądała optymistycznie w kontekście przeszkodzenia Radomiakowi w awansie.
Zaczęto jeszcze dokładniej szukać walkowera i haków przeciwko drużynie ze Struga i udało się. Po zwycięstwie 5:2 odniesionym przez rezerwy grające wówczas w 10-osobowym składzie nad Zamłyniem Radom stało się jasne, że wygrywając w przedostatniej kolejce w Chomentowie nasz zespół zapewni sobie awans. Ładunek z walkowerem za mecz Radomiaka z KS Magnuszew (na boisku 10:0), co ciekawe walkowerem wywęszonym nie przez rywali z Magnuszewa, został odpalony po ponad miesiącu od rozegrania tamtego spotkania. Radomski Okręgowy Związek Piłki Nożnej na wniosek jednego z klubów, który już we wniosku wskazał z jakiej przyczyny należy ukarać Radomiaka, jeszcze raz przyjrzał się meczowi z Magnuszewem i zgodnie z regulaminem postanowił przyznać walkowera na korzyść gości. W tym pojedynku poprzez niedopatrzenie, po stronie zielonych zagrał nieuprawniony zawodnik - Piotr Kornacki, który mając wówczas na swoim koncie 23 występy w II-ligowym zespole, nie mógł już rywalizować w drużynie rezerw. Nie było to jednak celowe działanie, co też próbowali sugerować inni, ale ludzki błąd, bo czy z Kornackim czy bez, Radomiak z Magnuszewem i tak by sobie poradził.
Nasz zespół miał jechać na przedostatnią kolejkę do Chomentowa po awans, ale odjęcie trzech punktów sprawiło, że przewaga nad Centrum zmalała do jednego oczka. Na żadne potknięcie zawodnicy nie mogli sobie już pozwolić i pomimo rywali grających z niesamowitą motywacją - jak na ostatnie kolejki przed wakacjami - zarówno z Chomentowa jak i Jastrzębia, podopieczni Piotra Wątorskiego zachowali zimną krew inkasując komplet punktów, a tym samym zapewniając sobie awans do okręgówki.
W międzyczasie trwała jeszcze walka działaczy Centrum o przyznanie na korzyść ich klubu walkowera za zremisowany 1:1 mecz w Stanisławicach, ale walka ta z góry była skazana na porażkę. Tak jak w przypadku meczu Radomiaka z Magnuszewem pluć w brodę możemy sobie tylko my, tak samo w przypadku spotkania Centrum ze Stanisławicami, próbujący wymusić walkowera mogą mieć pretensje tylko do samych siebie. Regulamin rozgrywek w końcu po coś istnieje i na pewno nie po to, by go naginać. Zadziałał on obu w przypadkach, a sugerowanie przyznawania się do winy, czy też mówienie o braku dobrej woli i jednocześnie odwoływanie się do zasad fair play mając na uwadze powyższą sytuację jest najdelikatniej rzecz ujmując kpiną. Podobnie jak zapowiedzi złożenia wniosku do prokuratury przeciwko działaczom Klubu Sportowego Stanisławice w sprawie fałszowania dokumentów. Każdy widzi świat po swojemu i ma prawo robić co mu się żywnie podoba, ale zastanawia nas czy w przypadku przyznania się Stanisławic do wystawienia nieuprawnionego zawodnika (choć w kontekście ewentualnego przyznania walkowera nie miałoby to już żadnego znaczenia, a gdyby było inaczej to skompromitowałby się ROZPN), również zostałoby złożone zawiadomienie do prokuratury czy wówczas działacze Centrum zachowaliby się zgoła inaczej? Aha, podobno w tym wszystkim nie chodziło o awans...
Tak w największym skrócie wyglądała droga rezerw Radomiaka do ligi okręgowej. Choć nie wszystkie kwestie zostały poruszone to my wiemy jak było. Za szczere gratulacje skierowane w stronę naszej drużyny za ten awans w ich imieniu dziękujemy, a wszystkim nieprzychylnym mówimy: nie tym razem i nie w ten sposób.