O ciekawostkach związanych ze spotkaniem Radomiak - Pelikan możecie przeczytać w raporcie "Wokół meczu".
Sprawdzani przez Radomiaka, wzięci przez Pelikana
Bramkarz Mariusz Różalski i napastnik Kamil Jackiewicz w letnim okienku transferowym byli sprawdzani pod kątem gry w Radomiaku, ale ostatecznie nie znaleźli zatrudnienia w klubie ze Struga. Zawodnicy wylądowali w Pelikanie Łowicz i w sobotę zagrali przeciwko zielonym. Nie był to chyba dla nich jakiś specjalny pojedynek, gdyż w obozie Radomiaka przebywali zaledwie kilkanaście dni.
Ależ silny ten Łakomy
Z numerem 15 na środku obrony w ekipie Pelikana mogliśmy obserwować grę doświadczonego głównie występami w ŁKS-ie Łódź Roberta Łakomego. Defensor z Łowicza choć może pochwalić się sylwetką, która bardziej kojarzy się z inną dyscypliną sportu niż piłka nożna, wciąż radzi sobie bardzo dobrze i nie pozwalał na wiele napastnikom Radomiaka, szczególnie w pojedynkach bark w bark.
Matysiak a'la Boruc
Interwencja Marcina Matysiaka z 19. minuty meczu w sytuacji sam na sam z Kamilem Jackiewiczem była w stylu Artura Boruca z jego najlepszych lat i nie ma w tym ani odrobiny przesady. Golkiper Radomiaka zachował się znakomicie chroniąc swój zespół przed utratą gola, a podobieństwo interwencji do zachowań Boruca dostrzegliśmy nie tylko my.
Serca zabiły mocniej
Kiedy w 65. minucie sfaulowany Marcin Figiel nie podnosił się z murawy trzymając się za prawą kostkę, a na plac gry zaproszeni zostali masażyści Radomiaka, na myśl przyszły czarne scenariusze. Nie może to dziwić, bowiem popularny "Figo" dopiero co wykurował się z kontuzji właśnie tej kostki. Zawodnik, choć początkowo trochę kulał, zagrał do końca meczu, a zatem nie ma powodów do zmartwień.
"Buli" wyczyścił buta "Leo"
Po fantastycznym trafieniu Leandro napastnik Radomiaka najpierw utonął w objęciach kolegów, a następnie gdy już wstał, lewego buta symbolicznym gestem podziwu dla takiego strzału wyczyścił mu także lewonożny Piotr Kornacki.
Nie czuł gry
Sędzia główny Tomasz Piróg z Krakowa wyraźnie nie czuł gry w sobotnie popołudnie na stadionie przy Struga. W przeciągu całego meczu niektóre zachowania arbitra były naprawdę dziwne, a już sytuacją przy zmianie Marcina Byszewskiego na Krystiana Putona przeszedł samego siebie. Być może przez 88 minut nie zauważył on, że piłkarz Radomiaka gra na prawej stronie pomocy i nie ma obowiązku, a nawet jest to nielogiczne by w momencie kiedy nie jest jeszcze zasygnalizowane, który z zawodników opuści boisko, czekał już przy graczu wchodzącym. Oczywiście, miał prawo do tego, żeby nakazać zawodnikowi zielonych opuścić boisko z drugiej strony, bez pokonywania jego szerokości, ale tak na zdrowy rozum, czy miało to jakikolwiek sens oprócz dodatkowego podgrzewania i tak napiętej atmosfery? Mało tego, za każdą przeprowadzoną zmianę sędziowie mają w zwyczaju doliczać do regulaminowego czasu gry dodatkowe 30 sekund i tym razem nie było inaczej, a zatem po co ten cyrk? Słabe to.
Ten przyaktorzył...
W momencie strzelenia przez Leandro drugiego gola, sędzia techniczny szykując dwie zmiany w Pelikanie nagle upadł jak rażony prądem trzymając się za głowę, a następnie wił się po ziemi przekonując, że został trafiony kamieniem z trybun. Sęk w tym, że na wysprzątanej i wylanej betonem trybunie słonecznej kamieni próżno szukać, śladu na głowie sędziego nie stwierdziło nawet pogotowie, a pan aktor jak szybko upadł, tak jeszcze szybciej się podniósł. Po co to było? Wie to najlepiej sam zainteresowany. Szkoda tylko, że nadające się do kabaretu sytuacje całkowicie na poważnie weźmie PZPN i z pewnością znowu ukarze Radomiaka, bo przecież to działaczom piłkarskiej centrali wychodzi najlepiej.