Kilka tygodni temu Radomiak wygrywając w Białobrzegach zapewnił sobie awans do III ligi. Natomiast dziś, czyli 20. czerwca mija dokładnie 25. lat od historycznego meczu Radomiaka z Hutnikiem Warszawa, po którym to Zieloni zapewnili sobie awans do Ekstraklasy. Gola na wagę awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej strzelił z głowy w 85. minucie 20. letni wówczas
Mirosław Banaszek, wykorzystując idealne podanie Marka Wojdaszki.
W sezonie 1982/83 po bardzo dobrej rundzie jesiennej, kiedy to Radomiak został mistrzem jesieni w kibiców wstąpiła nadzieja na awans swoich pupili do Ekstraklasy. Wiosną jednak radomianie dali wyprzedzić się Motorowi Lublin. Przysłowiowe co się odwlecze to nie nieuciecze sprawdziło się rok później. Scenariusz rozgrywek ligowych był podobny do poprzedniego roku. Na półmetku znowu najlepszy był Radomiak, wyprzedzając o 3. punkty Resovię Rzeszów. -
Tej szansy nie można nie wykorzystać. Zrobimy wszystko, aby nie przegapić okazji awansu - mówili po zakończeniu rundy jesiennej działacze Radomiaka. Tak też się stało. Przez całą rundę rewanżową Radomiak utrzymywał bezpieczny dystans nad rywalami. Na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu miał 3. punkty przewagi nad Polonią Bytom i Zielonym do awansu brakowało tylko jednego, jedynego punktu.
Jest środa 20. czerwca. Godz. 12:50. Autokar rusza ze stadionu przy ul. Struga. Piłkarze Radomiaka rozpoczynają podróż nadziei odprowadzani wzrokiem najwierniejszych kibiców.
Jedlińsk, Białobrzegi... w autobusie spokojnie. Arek Skonieczny wspólnie z Mirosławem Sajewiczem przeglądają katowicki Sport, a Marek Wojdaszka drzemie z torbą na głowie. Tylko w tyle autobusu trochę głośniej. Tam już przedsmak walki ? Niedziółka, Bojek, Rybak i Banaszek grają w kierki.
Mijają nas samochody z kibicami. Oto niczym cień przesuwa się koło autokaru wielki Kamaz z toruńską rejestracją. W szoferce kilka podskakujących sylwetek. Oczywiście to jadący okazją kibice Radomiaka. Zaciskają kciuki, pokazują na palcach znak Victorii...
Godz. 16:30. Jesteśmy na miejscu. Stadion Hutnika jest jeszcze prawie pusty. Pachnie żywicą dookoła mały las, ciepło, przyjemnie, prawie sielsko. A przecież za dwie godziny...
Godz. 16:55. Od strony ul. Maryminckiej słychać coś na podobieństwo wiosennej burzy. W chwilę później dźwięk wzmaga się i wszystko już jasne. Radomiaczek, Radomiaczek, Radomiaczek, heja, hej. Do bram stadionu zbliża się kilkusetosobowa grupa radomskich kibiców. Obok flag o zielono-białych barwach Radomiaka, flagi biało-zielono-czerwone. Wiadomo ? posiłki złożone z zaprzyjaźnionych kibiców warszawskiej Legii. Jest pierwsza liga, w Radomiu jest pierwsza liga ? śpiewają kibice. Cel blisko, ale dziś w Warszawie trzeba wywalczyć przynajmniej remis.
Godz. 17:30. Zaczęło się. Pan Józef Grzesiuk arbiter z Ełku dał gwizdkiem znak do rozpoczęcia spotkania. Stadion Hutnika wypełniony po brzegi. Dla Hutnika i jego kibiców ten mecz jest też o wszystko. Właściwie tylko wygrana daje im szansę na pozostanie w lidze. Ostra, bezpardonowa walka, mecz brzydki, akcje z obydwu stron zupełnie się nie kleją. I nerwy, nerwy...
Godz. 17:50. Jeeest! Zupełnie oszalał sektor z zielono-białymi flagami. Jeden z nielicznych kontrataków Radomiaka, podanie do Szymona Trzaskowskiego znakomicie spisującego się w drugiej linii, precyzyjny strzał i lekko podniesiona piłka wpada do siatki.
Godz. 17:59. Triumfują sympatycy piłkarzy stołecznych. Niezbyt groźna akcja ofensywna gospodarzy, błąd obrony Radomiaka i Koszarski kapituluje po strzale Wójcika.
Godz. 18:15. Przerwa. Żeby już koniec i taki właśnie wynik. W szatni radomskich piłkarzy spokojnie. Nikt nie popada w panikę. Uspokoić grę w obronie, próbować wyciągnąć przeciwnika na własną połowę i zaatakować szybszą kontrą. Takie są dyspozycje trenera Józefa Antoniaka.
Godz. 18:30. Huraganowe ataki Hutnika, który jak widać wszystko stawia na jedną kartę. I dramatyczna fragmentami obrona Radomiaka. Czy starczy sił do murowania własnej bramki. Gdzie jest atak i ta bodaj jedna kontra pozwalająca odetchnąć linii defensywnej.
Godz. 19:09. Tak, właśnie o to chodziło. Jeeest, bramka na wagę pierwszoligowego awansu! Piłka do Mirka Banaszka, strzał i bramkarz Hutnika Marek Szaławiła był bez najmniejszych szans obrony. Szał radości na trybunie, gdzie zajmowali miejsca kibice Radomiaka i Legii. Teraz nic już nie jest w stanie odebrać Zielonym sukcesu.
Godz. 19:15. Końcowy gwizdek sędziego Józefa Grzesiuka. Radomiak w I lidze!
Na płycie setki kibiców, łzy radości, chóralne sto lat. Do szatni wędrują piłkarze na ramionach swoich sympatyków, wysoko, wyżej chyba niż marymonckie sosny okalające stadion Hutnika podrzucani są trener Józef Antoniak, kapitan drużyny Paweł Zawadzki i zdobywcy bramek Szymon Trzaskowski oraz Mirosław Banaszek.
Godz. 20:45. Znów jesteśmy na trasie E-7. Znów mijamy stojących kibiców. Na parkingu w Sękocinie zatrzymuj się autokar. Wysypują się sympatycy Radomiaka i jeszcze jedna kolejna owacja. Nie ostatnia, bowiem przed nami jeszcze stadion i czekający tam tłum ludzi.
Radość i świadomość sukcesu nie dociera jeszcze do samych piłkarzy. Bohaterowie są zmęczeni. Meczem, sezonem i odpieraniem przez wiele kolejek ataków na pozycję lidera. Prawdziwa feta już na luzie w niedzielę na meczu z mielecką Stalą.
Tak ten największy sukces w historii Radomiaka relacjonował na łamach Słowa Ludu redaktor Andrzej Mędrzycki.
W pamiętnym meczu przeciwko Hutnikowi Warszawa Radomiak wystąpił w składzie: Koszarski - Mrozek, Skonieczny, Sadowski, Jeromin, Zawadzki, Rybak, Trzaskowski, Niedziółka (52? Wojdaszka), Sajewicz (81? Dutka)
Na zdjęciu piłkarze Radomiaka, beniaminka Ekstraklasy przed ostatnim meczem w sezonie 1983/1984 ze Stalą Mielec wygranym przez nasz zespół 2:0.
Stoją od lewej: Paweł Zawadzki, Krzysztof Jeromin, Marek Sadowski, Arkadiusz Skonieczny, Mirosław Sajewicz, Krzysztof Koszarski
W dolnym rzędzie: Andrzej Niedziółka, Szymon Trzaskowski, Janusz Rybak, Mirosław Banaszek, Ryszard Mrozek