Michał Podlewski: Nie zastanawiał się Pan chyba zbyt długo przed ponownym objęciem drużyny Radomiaka. Jakie uczucia i nadzieje towarzyszyły Panu podczas podejmowania tej decyzji?
Józef Antoniak: Po zwolnieniu trenera Witolda Mroziewskiego zarząd klubu natychmiast zaproponował mi objęcie jego posady. Podjąłem się prowadzenia zielonych, gdyż wychodzę z założenia, że dyrektorem jedynie się bywa, a trenerem jest się zawsze. Mam wiele przemyśleń na temat pracy, jaką należy wykonać z zespołem, gdyż nie ma wątpliwości, że wobec ogromnych oczekiwań kibiców w Radomiaku wszystko powinno funkcjonować lepiej niż dotychczas. Drużyna nie tylko musi grać efektowniej i skuteczniej, ale przede wszystkim zdobywać punkty. Niedopuszczalna jest natomiast sytuacja, aby tracić je na własnym boisku, i to po takim pojedynku, jakiego byliśmy świadkami w ostatnią niedzielę z Concordią Piotrków Trybunalski.
Ale czy piłkarzy reprezentujących obecnie barwy Radomiaka stać na więcej, niż pokazali w siedmiu meczach rundy jesiennej?
- Po pierwsze, drużyna była tworzona przez innego szkoleniowca. Oczywiście nie zwalam całej winy na trenera Mroziewskiego, bo chyba nie na tym rzecz polega. Do tego momentu zajmowałem się jednak trochę innymi rzeczami. Żeby być fair wobec poprzedniego szkoleniowca, nie ingerowałem w jego politykę kadrową przed rozgrywkami, nie podpowiadałem mu nazwisk graczy, którzy mogliby wzmocnić nasz klub. Teraz jednak muszę się pilniej przyjrzeć tej grupie. Oczywiście widziałem ją w dotychczasowych meczach przy Struga i twierdzę, że stać ją na więcej. Mam na myśli głównie grę ofensywną, bo w tej chwili nie mamy zbytnio czym straszyć rywali.
Koniec jednak z ronieniem krokodylich łez. Bierzemy się ostro do roboty, aby od kolejnego meczu prezentować o wiele bardziej widowiskowy futbol. W końcu posiadamy kilku doświadczonych zawodników, którzy potrafią pociągnąć grę. Muszą spełniać i wywiązywać się z roli liderów, bo tego właśnie się od nich wymaga.
Prowadzenie drużyny to jednak niejedyne Pana zadanie w klubie. Zachowuje Pan bowiem stanowisko dyrektora sportowego. Czy łączenie tych dwóch odpowiedzialnych funkcji nie będzie ze sobą kolidować?
- W żadnym wypadku zakres obowiązków dyrektora i trenera nie kłóci się ze sobą. Może nawet będę miał możliwość poświęcenia większej ilości czasu na sprawy organizacyjne. Najważniejszą z nich w tej chwili jest bowiem zorganizowanie odpowiedniego zaplecza dla futbolu. Na sercu leży mi także poprawa szkolenia młodych piłkarzy, gdyż w tej chwili nie widzę żadnego naszego zawodnika, który w przeciągu najbliższych trzech lat mógłby godnie reprezentować klub i region na wyższym poziomie.
Jak najszybciej będę musiał poukładać obowiązki w taki sposób, aby żadnego nie zaniedbać. Myślę, że przy pomocy osób, które pracują w klubie, jestem w stanie tego dokonać.
Największym sukcesem w historii zielonych był awans pod Pana wodzą przed 22 laty do grona najlepszych drużyn w Polsce. Czy marzenia Józefa Antoniaka są na tyle odważne, aby powiedzieć, że chciałby nawiązać do tamtego osiągnięcia?
- Oczywiście, że powtórzenie podobnego wyniku jest największym moim marzeniem. Mierzymy jednak siły na zamiary. Liczę, że z tym materiałem, którym obecnie dysponujemy, będziemy małymi krokami posuwali się do przodu. Może nawet uda się nam stworzyć podwaliny pod mocną drużynę drugoligową. Tylko nie taką, która bronić się będzie przed utrzymaniem, ale jej postawa klasyfikować ją będzie co najmniej w środkowej strefie tabeli.
Innym z moich sportowych marzeń jest to, aby Radom doczekał się takiego stadionu, jaki znajduje się w Kielcach. O potężnym sponsorze, który miałby wpływ na poziom sportowy, już nie wspomnę. Nie jest bowiem tajemnicą, że w dzisiejszych czasach za sportem stoją duże pieniądze, które muszą być wydawane i dysponowane w odpowiedni sposób. Może wtedy udałoby się nam wrócić na wyżyny polskiej piłki...
Powyższe życzenia są oczywiście do spełnienia, gdyż Radom to duże miasto, w którym zainteresowanie piłką jest ogromne. Nie stanie się to jednak z tygodnia na tydzień czy z roku na rok. Wymaga to czasu i ludzi, którzy mają na uwadze dobro Radomiaka. Co więcej, nie tylko marzą, ale realizują swoje zamierzenia.
Pan jednak sporo czasu przepracował z różnym skutkiem poza Radomiem. Powrót na Struga oznacza, że...
- Radomiak to klub, w którym na poważnie zaczęła się moja kariera trenerska. Zawsze był bliski mojemu sercu, chociaż życie z różnych powodów rzucało mnie w inne rejony Polski. Powiem tylko tyle, że naprawdę jestem szczęśliwy z możliwości ponownej pracy przy Struga.
Pierwsze efekty Pana pracy z drużyną będzie można zauważyć już w trudnym spotkaniu z Olimpią w Elblągu?
- Będzie on raczej stanowił szansę na poważniejsze przyjrzenie się drużynie i wyciągnięcie wniosków na przyszłość. Zaznaczę jednak, że chłopaki muszą zrozumieć, że na placu boju nie liczą się jedynie ich umiejętności, ale zaangażowanie i wola walki. Niestety, tych dwóch elementów ostatnio w naszej ekipie brakowało. Nie oszuka się tysięcy ludzi siedzących na trybunach, że wszystko jest w porządku, jak widać, że nie jest. Myślę, że nikt nie miałby do nas pretensji, gdybyśmy przegrali po męskiej walce. Odtąd na boisku znajdzie się miejsce tylko dla tych, którzy będą zostawiali na nim całe serce.