"Mamy XXI wiek" - zauważył pilnujący porządku na stadionie w Ostrołęce delegat na mecz Narew - Radomiak. Szkoda tylko, że w Ostrołęce czas zatrzymał się na epoce średniowiecza, bo jak inaczej nazwać zachowanie prezesa Narwi Roberta Bartkowskiego i przewodniczącego Rady Miasta Dariusza Maciaka, którzy z ogniem w oczach wyganiali nas z terenu stadionu, a przed kibicami, działaczami czy dziennikarzami z Radomia zatrzasnęli bramę.
Jak wiadomo mecz w Ostrołęce, który kończył sezon 2011/2012 miał być dla drużyny i kibiców Radomiaka okazją do ponownego świętowania awansu do II ligi. Na to spotkanie, pomimo środy i 240 kilometrów w jedną stronę sympatycy zielonych wyruszyli w liczbie ponad 200 osób. Niestety swoją podróż musieli zakończyć o 20 kilometrów wcześniej, w szczerym polu, bowiem takie widzimisię mieli stróże prawa. Żadnym argumentem na zatrzymanie naszych kibiców nie może być zamknięcie stadionu Narwi. Kibice Radomiaka mogli sobie jechać gdzie tylko chcieli. Myśleliśmy, że podróżowanie autokarami w Polsce nie jest jeszcze zabronione, ale może się coś zmieniło. Zresztą, możemy sobie pisać i pisać, a i tak w tym temacie pewnie nic się zmieni, ale pisać trzeba.
Samo zamknięcie stadionu przez działaczy Narwi dla kibiców obu drużyn, a w zasadzie argumentacja owej decyzji na prawdę godna gratulacji. Zarządcy klubu z Ostrołęki na dzień przed meczem wpadli na złotą myśl, że skoro nie otrzymali oni zamówienia na bilety dla kibiców Radomiaka, a także imiennej listy, to "organizacja meczu z udziałem kibiców może realnie naruszyć porządek publiczny i stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników, a zapewnienie właściwego poziomu bezpieczeństwa i porządku publicznego podczas tego meczu może być bardzo utrudnione." Jeżeli działacze Narwi mieli podstawy zapisane w jakiś przepisach czy regulacjach, które nie pozwalały im na wpuszczenie kibiców Radomiaka na trybuny to ok, ale wydaje się, że wystarczyłaby odrobina dobrej woli, tak jak chociażby w Kleszczowie, Zelowie czy Rzgowie, gdzie nie było problemu by sympatycy zielonych dopingowali swój zespół, no ale widocznie miejscowi woleli bawić się w dobrych policjantów zamiast zarobić na biletach i pozwolić zawodnikom rywalizować w piłkarskiej atmosferze. Ich sprawa, ale po co robić sobie tyle problemów skoro można zająć się inna dyscypliną, bez kibiców?
To jeszcze nic. Ciekawie zaczęło robić się gdy pod zamkniętą na trzy spusty bramę stadionu podjechał samochód z Mirosławem Hernikiem na pokładzie. Właściciel Radomiaka, podobnie jak inni przedstawiciele klubu ze Struga, a także radomskich mediów mocno się zawiedli. Trzymający klucze od bramy przewodniczący ostrołęckiej Rady Miejskiej jak i prezes Narwi nie przyjmowali żadnych argumentów. Na nic się zdawały interwencje kierownika, trenerów czy nawet zawodników Radomiaka, którzy wyszli na boisko z piętnastominutowym opóźnieniem. Organizatorzy meczu twierdzili tylko, że jeżeli wpuszczą oni na obiekt kogokolwiek poza służbą porządkową i akredytowanymi przedstawicielami mediów, ich klub zostanie ukarany. Co w takim razie na trybunach stadionu w czasie meczu robili w/w panowie? Byli służbą porządkową? No raczej nie. Byli akredytowanymi mediami? Też nie. A na terenie stadionu jednak przebywali - kpina. Ostatecznie prezes Hernik wszedł na stadion i dzięki dobrej woli arbitrów mógł zasiąść na ławce rezerwowych naszej drużyny.
Pewnie zastanawiacie się jak nam udało się dostać do takiej twierdzy. Łatwo nie było, ale jak widać działacze Narwi i ich profesjonalna służba porządkowa, była na tyle skuteczna, że z wjazdem na teren stadionu - i to autem - nie mieliśmy większych problemów. Oczywiście pan Maciak i pan Bartkowski w asyście delegata z Płocka robili wszystko byśmy opuścili obiekt, ale ich zamierzenia spełzły na niczym i udało nam się przeprowadzić relację live, a także nagrać bramki. Podobnie jak w rozmowie "na bramie" z działaczami Radomiaka, tak i w rozmowie z nami - choć trudno nazwać to rozmową - organizatorzy nie przyjmowali żadnych argumentów, a na nasze pytania na jakiej podstawie mamy opuścić stadion, i które przepisy mówią o tym, że dziennikarze nie mogą uczestniczyć w zamkniętym dla kibiców meczu, otrzymywaliśmy jedną i tą samą odpowiedź: "prosimy o opuszczenie obiektu". Byliśmy na wielu stadionach w Polsce, ale z taką szopką to nigdy się nie spotkaliśmy. Bo i nie mogliśmy się spotkać, skoro pan Maciak z uśmiechem na ustach zapewniał nas, że takie rzeczy tylko w Ostrołęce. Jest się czym szczycić. Fakt, nie mieliśmy akredytacji na ten mecz, ale skoro telefon i fax klubu nie odpowiada, a na stronie internetowej brak informacji odnośnie ubiegania się o akredytacje to naturalnie jedziemy w ciemno, a jeżeli trzeba, formalności załatwiamy na miejscu. Prezes Bartkowski ani śmiał nas akredytować. Nie mogliśmy się dowiedzieć dlaczego, bowiem wciąż odtwarzana była płyta z kawałkiem "prosimy o opuszczenie obiektu".
Jeżeli działacze Narwi chcieli być tacy profesjonalni to powinni również zapewnić protokoły ze składami obydwu drużyn dla informacji dziennikarzy, tak by ci wiedzieli chociażby kto strzelił gole. Zazwyczaj takich informacji można dowiedzieć się od spikera zawodów, ale tego słychać nie było, więc podejrzewamy, że podobnie jak protokołów ze składami jego również nie było. Nie widzieliśmy także noszowych, ale może gdzieś się ukryli, bo same nosze były. Szkoda gadać...
Mecz się zakończył, obejrzeliśmy go my, obejrzał go prezes Hernik, Radomiak wygrał 5:0, i po co było to całe zamieszanie? Wydawałoby się, że to już koniec atrakcji, ale nic podobnego. Organizatorzy spotkania dopełnili swojej kompromitacji po końcowym gwizdku sędziego, gdy obie drużyny zeszły już do szatni, a właściciel Radomiaka chciał udać się do zaparkowanego przed stadionem samochodu. Przewodniczący Maciak nie wiedzieć czemu nie zamierzał otworzyć bramy stadionu, a że prezes Hernik nie zamierzał nocować w Ostrołęce przeskoczył przez ogrodzenie. Wreszcie po interwencji trenera Grzegorza Tomali zarówno nam jak i autokarowi z drużyną udało się wyjechać ze stadionu Narwi, oby po raz ostatni.
Szacunek dla kibiców Radomiaka, którzy jeszcze nie tak dawno w IV lidze, a teraz przez kilka sezonów w III nie poddawali się i byli z drużyną zawsze, czy to w Oborach, Rudzie Bugaj czy szczerym polu pod Ostrołęką. Zapowiadające się hitowo pojedynki z Motorem Lublin, wyjazdy do Rzeszowa, Stalowej Woli czy Płocka będą swego rodzaju nagrodą za wszelkie przeciwności, z którymi musieliśmy zmagać się przez ostatnie lata.
Dziękujemy zawodnikom, trenerom i działaczom, że wreszcie wyrwali nas wszystkich z tej... każdy niech sobie sam dopowie jakiej ligi, miejmy nadzieję na wiele wiele lat.
BÓG JEST SĘDZIĄ SPRAWIEDLIWYM WYGRAŁ RADOMIAK AWANS DO II LIGI !