Derby Radomia okazją do pokazu siły

Czołówki gazet po derbach wypełniły newsy o zamieszkach pod stadionem przy Struga, Policja chwaląc się statystykami zatrzymanych ogłasza wielki tryumf w walce z pseudokibicami, a rządzący próbują nam wmówić, że zamykanie stadionów jest skuteczną walką z przestępczością podczas meczów piłkarskich. Dla nas wydarzenia z niedzieli i poniedziałkowe wypowiedzi Wojewody kojarzą się z niczym innym jak z propagandowym pokazem siły.

Cofając się nieco w czasie przypominamy tylko, że decyzją najpierw Łódzkiego Związki Piłki Nożnej, a następnie Wojewody Mazowieckiego Jacka Kozłowskiego na wniosek Komendy Wojewódzkiej Policji, trybuny stadionu przy ulicy Struga 63 w czasie meczu Broni z Radomiakiem miały być puste. Decyzja Wojewody argumentowana była m. in. negatywną oceną stanu bezpieczeństwa i porządku publicznego na stadionie. Mówiąc krótko, Wojewoda zdecydował się zamknąć stadion by zwiększyć bezpieczeństwo w czasie derbów. Jak się to skończyło, wszyscy chyba wiemy. Piszemy chyba, bowiem Wojewoda Kozłowski - powodując uśmiech na mojej twarzy (choć szczerze do śmiechu mi nie jest z powodu nagannego potraktowania wielu niewinnych osób przez "stróżów prawa") - utrzymuje, że jego decyzja była trafna, a interwencja Policji - o której za chwilę - znacznie skuteczniejsza, niż miałoby to miejsce gdyby mecz rozgrywany był przy udziale kibiców.

Kibice Radomiaka w legalnym zgromadzeniu zebrali się na Placu Jagiellońskim, a następnie udali się na ulicę Jordana. Tam zza ogrodzenia w liczbie około 1500 sympatyków zielonych głośnym dopingiem wspierali Radomiaka w meczu z Bronią, a także antyrządowymi okrzykami wyrażali dezaprobatę dla działań rządzących w kwestii bezpieczeństwa na stadionach. Po drugiej stronie ogrodzenia, jak i w okolicach obiektu znajdowały się gigantyczne siły Policji. Zarówno przed rozpoczęciem meczu jak i już w trakcie pierwszej połowy atmosfera pod stadionem była znakomita, wręcz sielankowa. Kto chciał to śpiewał, kto chciał to siedział, kto chciał to chodził, a następnie niepokojony przez nikogo - na oczach "stróżów prawa" - spożywał alkohol, który w połączeniu z mocno przypiekającym słońcem nie wróżył dla spożywających go w nadmiarze niczego dobrego. Taka sytuacja na pewno nie miała by miejsca, gdyby kibice mogli wejść na stadion, bowiem nie od dziś wiadomo, że osoby pod pływem alkoholu nie są wpuszczane na obiekt, a już o wnoszeniu napojów wyskokowych nie ma mowy. Za to na Jordana panowała wolna amerykanka, która mundurowym o dziwo wcale nie przeszkadzała. Po 20. minutach gry w drugiej połowie, około godziny 18:20 atmosfera zaczęła się zagęszczać. Wzajemne prowokacje mocno podchmielonych osób i znajdujących się po drugiej stronie siatki policjantów, a także niemożność zapanowania nad negatywnymi emocjami wielu osób przez organizatorów zgromadzenia doprowadziła do jego zakończenia o godzinie 18:25. Od tej chwili w świetle prawa kibice Radomiaka przebywający w grupie na ulicy Jordana znajdowali się tam nielegalnie. Z tego samego powodu (nielegalnego zbiorowiska) spod hali MOSiR zostali "przegonieni" kibice Broni, którzy zamierzali wyruszyć z Plant w kierunku pomnika Czerwca '76. Po rozwiązaniu zgromadzenia, o rozejście się spod bram stadionu zaapelowała Policja, jednak kibice Radomiaka mając świadomość wydarzeń na boisku (wówczas było 1:1 i około 20 minut do końca pojedynku) nie zamierzali opuszczać okolic stadionu w nadziei na zwycięskiego gola swojej drużyny. Pomóc im w tym postanowiła Policja, a uruchomienie armatki wodnej było iskrą zapalną. Akcja rodzi reakcję i stało się jasne, że niedzielne derby nie zakończą się spokojnie. Część kibiców widząc co się święci bardzo szybko - na swoje szczęście - oddaliła się od miejsca, a część - jak to zwykle w takich sytuacjach bywa - rozpoczęła jatkę z nieustannie plującym wodą działkiem i kordonem policjantów. W okolicach stadionu bardzo szybko zjawiły się jednostki różnej maści. Od posiadaczy broni gładkolufowej po antyterrorystów. Mundurowi zablokowali niemal wszystkie sąsiadujące z ulicą Jordana drogi, a następnie zaczęła się łapanka. Ale nie tych najbardziej agresywnych, jak utrzymują w komunikatach prasowych przedstawiciele Policji, ale wszystkich, którzy akurat znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Biegający i strzelający we wszystkich kierunkach stróże prawa nie zwracali uwagi czy uderzenia pałką zatrzymują się na ciele kobiety, dziecka, czy też powalony i sponiewierany na ziemię facet to awanturujący się pseudokibic, czy może akurat Bogu ducha winny, w spokoju opuszczający miejsce zgromadzenia kibic. Przywdziane przez większość zielone barwy działały na policjantów jak płachta na byka. Efekt? Jak informuje Komenda Miejska Policji w Radomiu zatrzymanych zostało około 100 osób. Gdyby nie przytomność umysłu wielu, zatrzymanych - zdaniem Policji najbardziej agresywnych, a naszym zdaniem przypadkowych osób - mogłoby być znacznie więcej. Nikt się tym jednak nie zajmuje, bowiem najważniejsze jest w tej chwili ogłoszenie sukcesu Policji, podanie liczby zatrzymanych i ilości rannych policjantów. O uszczerbkach na zdrowiu w niejednym przypadku nieludzko traktowanych kibiców nikt się nawet nie zająknie, bo przecież człowiek w klubowych barwach, bez względu na to czy rozrabiał czy też nie, to chuligan, bandyta i największe zło.

Przebywający dziś w Radomiu Wojewoda Jacek Kozłowski, którego wizyta w naszym mieście - jak wynika z naszych informacji, wbrew pojawiającym się w innych mediach doniesieniom jakoby przyjazd na spotkanie z przedstawicielami Radomiaka i Broni był spowodowany zamieszkami w okolicach stadionu - była zaplanowana już kilka dni wcześniej, pogratulował Policji udanej akcji i zapanowania nad wydarzeniami, a także dodał, że interwencja służb była znacznie łatwiejsza, znacznie skuteczniejsza na otwartej przestrzeni niż miałoby się odbyć to na stadionie. Taaak, jeśli o skuteczności działań w walce z przestępczością na stadionach mają świadczyć cyferki zatrzymanych osób, to akcja - w wymiarze propagandowym - jak najbardziej się udała i można wszem i wobec ogłosić, to co się ogłasza. Jest zadyma, są zatrzymani, będą kary, wszystko gra. Natomiast jeśli chodzi o rzeczywistą poprawę bezpieczeństwa podczas meczów piłkarskich, to takie akcje jaką przeprowadziła Policja w niedzielę popołudniu tylko zaogniają i tak napiętą już do granic możliwości sytuację.

Porównując sytuację na trybunach w czasie jesiennych derbów z udziałem prawie 7-tysięcznej publiczności z sytuacją na ulicach wokół zamkniętego na wiosenny mecz stadionu i będąc uczestnikiem obu wydarzeń, nie jest chyba trudno odpowiedzieć sobie na pytanie, które derby były bezpieczniejsze. I w październiku, i w niedzielę nie było doskonale, lecz wchodzenie z deszczu pod... nie rynnę, ale pod jeszcze większy deszcz jest drogą donikąd. Z kibicami trzeba dialogu, a nie traktowania ich jak dzicz.

I żeby była jasność. Nie twierdzimy, że nic się w niedzielę nie wydarzyło, a wszystkiemu winna jest Policja. Wina leży po każdej ze stron. Zachowanie części kibiców ze zgromadzenia było niepotrzebne i skandaliczne, ale to samo możemy powiedzieć o zachowaniu służb mundurowych. Namiastkę tego o czym piszemy można zobaczyć w filmie, który zamieszczamy poniżej i zostawiamy bez komentarza.



Jeżeli posiadacie podobne filmy, ukazujące działania Policji tego dnia, prosimy o zamieszczanie linków w komentarzach lub przesyłanie ich na nasz adres mailowy: redakcja@radomiak.com.pl