Nie od dziś wiadomo, że determinacja i pełna koncentracja na boisku to połowa drogi do osiągnięcia korzystnego rezultatu w meczu piłkarskim. Nie raz bywało tak, że zespół o mniejszych umiejętnościach na papierze, właśnie determinacją i walką na całego zdołał utrzeć nosa wyżej notowanemu rywalowi. Drużynie Radomiaka umiejętności nie brakuje i jeśli zieloni będą zawsze tak waleczni jak w czasie meczu z Piasecznem, to o wynik możemy być spokojni.
- Cały zespół zasłużył na pochwałę. Zawodnicy byli zdeterminowani i dali z siebie wszystko. Tak powinno to wyglądać w każdym meczu. Nie wszytko da się wygrać, ale jeżeli widać, że drużyna walczy na całego od początku do końca, o każdą piłkę, nie odpuszcza, to wówczas można powiedzieć trudno, nie udało się, przeciwnik był danego dnia lepszy, ale my zostawiliśmy na boisku całe serce i zdrowie - mówił po sobotnim meczu szkoleniowiec RKS-u, Arkadiusz Grzyb.
I trudno nie przyznać racji trenerowi Radomiaka, a jednocześnie można rzec, że są to kwestie oczywiste. Niestety, niekiedy jednak bywało z tym różnie - co automatycznie odbijało się na wyniku - ale nie wracajmy do tego. Liczymy, że zieloni w każdym kolejnym pojedynku zagrają z co najmniej taką determinacją i wolą zwycięstwa jak ostatnim razem we wspomnianym Piasecznie. Radomianie grając w osłabionym i odmłodzonym składzie, zagrali z zębem i skromnie, bo skromnie, ale wygrali 1:0 i zgarnęli - co najważniejsze - komplet punktów.
W podstawowym składzie Radomiaka znalazło się sześciu młodzieżowców. Patryk Zięba i absolutny debiutant w seniorskiej piłce 17-letni Mateusz Radecki stworzyli parę środkowych pomocników, a Karol Mirowski, który co prawda zaliczył już epizod w III lidze (pojawił się na boisku w wyjazdowym meczu przeciwko Ceramice Opoczno), ale także można uznać go za debiutanta, zagrał na środku defensywy. - I naprawdę zaprezentowali się bardzo pozytywnie. Poradzili sobie z odpowiedzialnością jaka na nich spoczywała, godnie zastępując nieobecnych kolegów - komplementował postawę sowich podopiecznych trener Grzyb.
By nie popadać w huraoptymizm po jednym meczu, nie zapominamy i nie zapominajmy o tym, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, dlatego aby po następnym spotkaniu być w równie dobrych nastrojach jak po rywalizacji w Piasecznie, przeciwko Mazurowi trzeba zagrać z jeszcze większą pozytywną motywacją i jeszcze większą wiarą we własne możliwości. Róbmy swoje, bez oglądania się na innych.