Nie ustają komentarze trenerów, kibiców i dziennikarzy na temat beznadziejnej formy piłkarzy Radomiaka. Teraz postanowiliśmy oddać głos zainteresowanym, czyli piłkarzom.
O powodach zaistniałej sytuacji i sposobie na jej poprawienie rozmawialiśmy z najbardziej doświadczonym zawodnikiem zielonych Jackiem Kacprzakiem. Grę kolegów w dwóch ostatnich spotkaniach - z Unią Skierniewice i Świtem Nowy Dwór Mazowiecki - śledził bowiem z boku, z powodu kary za czerwoną kartkę otrzymaną w Elblągu.
Michał Podlewski: Poczynaniom radomian przyglądał się Pan z ławki rezerwowych. Może w tej sytuacji najbardziej doświadczonemu zawodnikowi w drużynie łatwiej będzie znaleźć przyczynę katastrofalnej postawy zielonych i co za tym idzie, beznadziejnych wyników.
Jacek Kacprzak: Wszyscy znaleźliśmy się w potężnym dołku. Gra nam nie idzie, no i nawet na własnym boisku nie uzyskujemy korzystnych wyników. Według mnie nasz problem polega na niemocy psychicznej. Gramy bowiem poprawnie tylko do utraty bramki, które rywale najczęściej zdobywają po naszych prostych błędach. Potem w głowach każdego włącza się jakaś blokada. Gołym okiem widać również, że nie najlepiej jest u nas ze zdrowiem. Czasem już po 60 minutach nie jesteśmy w stanie stworzyć składnej akcji. W nasze szeregi wkrada się również bojaźń przed ich konstruowaniem i ewentualnym niepowodzeniem...
A może dodatkowo problem zielonych tkwi w tym, że w drużynie gra zbyt wielu zawodników spoza Radomia, którzy niemal co pół roku są wymieniani na innych?
- Niewykluczone, chociaż nie wydaje mi się, aby decydującym był czynnik, że jeden zawodnik jest z tego miasta, a drugi z innego. Charakteru bowiem drużynie nie powinno zabraknąć nawet na chwilę, zwłaszcza gdy ma on nieco nadrobić i zamaskować braki w umiejętnościach.
Jaką receptę zastosowałby Pan dla Radomiaka, gdyby mógł wpłynąć na postawę zespołu w końcówce rundy jesiennej?
- Potrzebne są nam zwycięstwa. Tylko one mogą wpłynąć pozytywnie na naszą postawę.
A zapowiadane przez zarząd kary indywidualne?
- Czasami skutkują, ale nie wiem, czy w tej chwili byłyby najlepszym rozwiązaniem. Jestem członkiem zespołu i zdaję sobie sprawę, że nie możemy po wyżej wspomnianych niepowodzeniach przejść do porządku dziennego.
A jak na podobne sytuacje reagowali włodarze klubów zagranicznych, w których przed laty Pan występował. Może należałoby iść za przykładem ekip z Zachodu?
- Powiem szczerze, że nie przypominam sobie podobnych sytuacji. Ale nie ulega wątpliwości, że musimy znaleźć sposób, aby jak najszybciej i najprościej na końcówkę rundy załatać "dziury", które powstały w naszym zespole.
A może powrót na plac gry Jacka Kacprzaka będzie najlepszym rozwiązaniem problemu?
- To raczej niemożliwe. Sam nie dam rady odmienić oblicza zespołu. Każdy z piłkarzy wchodzących w jego skład musi podnieść teraz głowę i od soboty po prostu zacząć grać na swoim poziomie. Innej recepty na tą chwilę nie widzę.