Jak nie idzie, to nie idzie

O sporym pechu może mówić wciąż najskuteczniejszy zawodnik w drużynie Radomiaka Marcin Figiel, który po kontuzji z rundy jesiennej nie może znaleźć sposobu na pokonanie bramkarza rywali. Pomocnikowi zielonych w przełamaniu nie pomógł nawet rzut karny podyktowany za faul na Leandro w sobotnim meczu z Ursusem Warszawa. Golkiper przyjezdnych Paweł Wysocki wyczuł intencje popularnego "Figo". Można by rzec: jak nie idzie, to nie idzie.

- Z racji, że Leandro był poza boiskiem, do piłki podszedł Marcin. Przyznam szczerze, że nie patrzyłem na karnego. Są nerwy, emocje, nie chciałem zapeszać. Rzut karny to zawsze jest loteria ze wskazaniem na wykonującego. Niestety tym razem nie udało się. Bramkarz wyczuł intencje Marcina - mówił po sobotnim meczu szkoleniowiec Radomiaka Armin Tomala.

Choć niewykorzystany przez Figiela karny żadnych konsekwencji punktowych nie przyniósł, to szkoda, że nie udało się go wykorzystać, bowiem najbardziej pomógłby on samemu piłkarzowi.

Był to drugi rzut karny podyktowany w obecnym sezonie dla Radomiaka. Pierwszą jedenastkę w jesiennym meczu w Zelowie wykonywał również Marcin Figiel, ale wówczas zrobił to skutecznie dając zielonym prowadzenie.

Po raz ostatni w meczu o punkty Radomiak zmarnował jedenastkę w listopadzie 2010 roku w wyjazdowym pojedynku z SMS-em Łódź, kiedy to rzutu karnego na gola nie potrafił zamienić Marcin Sikorski.