Jacek Bednarczyk: Po meczu w Poznaniu pojawiały się opinie, że sprawa awansu do ćwierćfinału została przesądzona.
Piotr Świerczewski: W piłce nożnej nie można używać takich sformułowań. Jakby ktoś powiedział, że AC Milan, prowadząc z Liverpoolem w finale Ligi Mistrzów 3:0, może przegrać, też bym w to nie uwierzył. Nie lekceważyliśmy Radomiaka, ale nie był to rywal, którego się baliśmy. Przyjechaliśmy do Radomia z przewagą dwóch bramek i staraliśmy się grać na luzie.
Można było odnieść wrażenie, że piłkarze Lecha zbytnio się nie wysilali?
- Chcieliśmy wygrać ten mecz i nie zrobić sobie krzywdy. Mamy mało czasu na odpoczynek, a już w weekend gramy w Wodzisławiu o punkty. Ten mecz potwierdził, że byliśmy lepszym zespołem.
A co może Pan powiedzieć o grze Radomiaka?
- Wiem, że jest to zespół środka tabeli. Nie chciałbym oceniać gry gospodarzy po tym pojedynku. Pełny obraz da na pewno cała runda. My przegraliśmy w lidze z Polonią Warszawa, a wygraliśmy m.in. z Legią i Amicą Wronki. Jesteśmy trzecim zespołem ekstraklasy, ale i nasze możliwości trudno ocenić w pełni.
Michał Podlewski: Pomimo że rozegrał Pan jedno z lepszych spotkań w rundzie jesiennej, nie będzie Pan zbyt chętnie do niego wracał...
Maciej Terlecki: Niestety, nie potrafiliśmy wykorzystać doskonałych sytuacji, które wypracowaliśmy przy stanie 0:0. Lech natomiast potrafił. Myślę, że o wyniku konfrontacji zadecydowało pierwszoligowe doświadczenie poznanian i spokój, jaki zaprezentowali, mając dwie bramki przewagi z pierwszego pojedynku.
Czy mogliście zrobić coś więcej w kierunku awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski?
- Myślę, że zrobiliśmy wszystko, co do nas należało. Wciąż jednak twierdzę, że głównym powodem naszego odpadnięcia z rozgrywek jest nasza nieskuteczność. Nie można jednak zapominać o szczęściu, którego tym razem również nam zabrakło.
A w którym momencie potyczki najboleśniej odczuliście jego brak?
- W 25. minucie, gdy Aleksandr Osipowicz zdobył prawidłową bramkę. To, że piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową, potwierdzili wszyscy aktorzy i widzowie tego pojedynku. Nie potrafił tego dostrzec tylko arbiter. Szkoda, bo po takich meczach pozostaje spory niedosyt.