Kilka tygodni temu przypomnieliśmy sylwetkę Jerzego Osucha, najlepszego piłkarza Radomiaka lat 60-tych i 70-tych. Dziś chcielibyśmy przybliżyć sylwetkę innego z najlepszych piłkarzy w historii Radomiaka. O kim mowa? Oczywiście o Marku Wojdaszce. Nazwisko to jest znane, a przynajmniej powinno być znane, każdemu szanującemu się kibicowi piłki nożnej w Radomiu, a Radomiaka w szczególności.
Zaczynał grę na Struga jako napastnik by później pokazać pełnię swoich umiejętności grając w drugiej linii i strzelając przy tym wiele pięknych bramek. To właśnie po jego podaniu Mirosław Banaszek strzelił bramkę na wagę awansu do Ekstraklasy. Ze wszystkich piłkarzy Radomiaka może poszczycić się największą liczbą rozegranych spotkań w zielono-białych barwach w I i II lidze ? 230.
Przyszedł do Radomiaka w 1974 roku z Wisły Puławy i był odkryciem trenera Leszka Krzysiaka. Działacze Radomiaka zainteresowali się 19-letnim wówczas piłkarzem po meczach z Wisłą Puławy. Oba zespoły (Radomiak i Wisła) walczyły wówczas w barażach o awans do II ligi (1973/1974). Zwycięsko wyszedł Radomiak wygrywając dwukrotnie po 1:0 (w decydującym pojedynku ?Zieloni? wygrali w Radomiu z Górnikiem Radlin 3:1) i po 22 latach przerwy powrócił do grona drugoligowców.
- To był najlepszy transfer w historii tego klubu - powiedział kiedyś o Wojdaszce legendarny prezes Radomiaka Ryszard Antoniewicz. Od razu przyjął się w drużynie. Właśnie taki zawodnik był potrzebny w Radomiaku ? szybki, przebojowy, bardzo dobrze wyszkolony technicznie, łatwo zdobywający bramki.
Zadebiutował 25. sierpnia 1974 roku w Sosnowcu w meczu przeciwko AKS-owi Górnik Niwka przegranym niestety przez Radomiaka 1:2. Wyszedł w podstawowym składzie i od tego momentu już na stałe uzyskał miejsce w pierwszej jedenastce Radomiaka. Przygoda Radomiaka z II ligą trwała bardzo krótko bo tylko jeden sezon. O wszystkim zadecydował barażowy mecz ze Spartą Zabrze. Spotkanie rozegrano na neutralnym boisku w Piotrkowie Trybunalskim. Radomiak przegrał 0:2.
Zapytany po latach o mecz który najmilej wspomina z okresu gry w Radomiaku bez wahania wymienił spotkanie z Lublinianką w Radomiu (26. czerwiec 1976). - Dlaczego? Od niego przecież wszystko się zaczęło. ?Rodziła się? dobra drużyna, która później z powodzeniem grała najpierw w II, a potem w I lidze - mówił Wojdaszka.
26. czerwca 1976 roku na trybunach stadionu Radomiaka zasiadło kilkanaście tysięcy widzów. Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego Jerzego Świstaka z Przemyśla nad Radomiem rozszalała się ulewa i rzęsisty deszcz padał niemal przez całe spotkanie. Radomiak by awansować do II ligi musiał to spotkanie wygrać. ?Zielonym? udało się strzelić jedyną bramkę na 3. minuty przed końcowym gwizdkiem sędziego. Gola na wagę awansu strzelił z rzutu karnego Stanisław Kosiec.
Przez kolejne kilka sezonów ?Zieloni? grali na zapleczu Ekstraklasy. Na początku lat 80-tych kibice zaczęli domagać się I ligi. Wiele wskazywało, że może się tak stać w sezonie 1982/1983. Radomiak kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa i po rundzie jesiennej był liderem. Bardzo dobrze w tym czasie grała... Korona Kielce, ale w spotkaniu na Struga była tylko tłem dla jeszcze lepiej grającego Radomiaka. Przegrała 0:5, a ?festiwal? strzelecki w tym meczu rozpoczął właśnie Marek Wojdaszka. - Dobrze mi się wtedy grało i jakoś z łatwością przychodziło mi strzelanie bramek. W ogóle muszę przyznać, że z drużynami z naszego okręgu grało mi się bardzo dobrze - wspominał po latach Wojdaszka. Niestety, Radomiakowi nie udało się w tym sezonie awansować do Ekstraklasy (awans wywalczył Motor Lublin), a na pocieszenie pozostawało to, że Marka Wojdaszkę wybrano do ?złotej jedenastki? II ligi sezonu 1982/1983.
Spytany w jednym z wywiadów czy nie utkwił mu szczególnie w pamięci jakiś mecz z Ekstraklasy odpowiedział. - Wtedy po rundzie jesiennej zajmowaliśmy wysokie piąte miejsce. O tym, że spadniemy z ligi zadecydowano zimą w trakcie przerwy w rozgrywkach. Niestety, taki był wtedy układ wśród klubów Ekstraklasy. Faktycznie to prawda. Jak wiemy Radomiakowi do utrzymania w I lidze zabrakło... dwóch bramek! Co prawda ?Zieloni? wygrali w ostatniej kolejce z Górnikiem Wałbrzych 5:1, ale było to za mało by wyprzedzić Śląsk Wrocław i Radomiak razem z Wisłą Kraków opuścili szeregi Ekstraklasy.
Po degradacji do II ligi jak również i wcześniej (po awansie do Ekstraklasy) Wojdaszka miał kilka propozycji od innych klubów m.in. z Motoru Lublin, Śląska Wrocław, Górnika Zabrze czy Lecha Poznań, ale zdecydował się pozostać na Struga. W Radomiaku nastąpiła wówczas zmiana szkoleniowca. Józefa Antoniaka zastąpił duet szkoleniowców z Łódzi - Mariusz Łaski i Michał Leonowicz.
W 1986 roku Wojdaszcze podziękowano za grę w Radomiaku. Ot tak, po prostu! Przed wyjazdowym meczem z Olimpią Poznań na przedmeczowej zbiórce, trenerzy (Łaski i Leonowicz) oznajmili Mu, że nie musi jechać na to spotkanie bo i tak nie wystąpi. - Myślałem, że to jakiś żart. Poszedłem do władz klubu, ale Ci ?nabrali? wody w usta i podtrzymali decyzję szkoleniowców - mówił piłkarz. Nie zagrał nie tylko przeciwko Olimpii, ale i w kolejnych meczach. Taki stan rzeczy trwał kilka dobrych miesięcy. Wojdaszka nie wiedział wówczas co ma ze sobą robić.
Pewnego razu jeden z kolegów poinformował Go, że Lesław Ćmikiewicz (szkoleniowiec III ligowej Stali Rzeszów) chce z Nim porozmawiać. Pojechał tam z Bronią Radom. Rozmowa była krótka: - Chcemy, żeby Pan pokierował młodymi chłopakami naszego zespołu i nauczył ich gry - powiedziano Wojdaszce. Ten nie zastanawiał się długi i postanowił znów wybiec na zieloną murawę. W Rzeszowie podobnie jak w Radomiu stał się idolem i rozgrywał wspaniałe zawody. Ze Stalą awansował do II ligi. Wojdaszkę w swoich szeregach chciała mieć także Sandecja Nowy Sącz. Kiedy o tym dowiedziały się władze Stali, zwołano posiedzenie zarządu i stwierdzono jednoznacznie, że Wojdaszka nie jest na ?sprzedaż?.
31. października 1987 roku ze Stalą Rzeszów przyjechał na mecz ligowy z radomską Bronią. Na stadionie przy ul. Struga (Broń wtedy swoje mecze rozgrywała właśnie na stadionie Radomiaka, gdyż boisko przy ul. Narutowicza było w remoncie) dominowała tylko jedna drużyna, a głównym aktorem tego widowiska był nie kto inny jak Marek Wojdaszka ? Stal wygrała 4:1.
Po dwóch sezonach spędzonych w Rzeszowie, tamtejsi działacze w zamian za wkład jaki Wojdaszka włożył w utrzymanie Stali w II lidze dali mu wolną rękę. Miał bardzo opłacalne propozycje z Siarki Tarnobrzeg i Igloopolu Dębica, ale w 1989 roku zdecydował się powrócić do Radomiaka lecz nie była to wtedy już II a III liga. ?Zieloni? mieli wtedy jeden cel ? wygrać III ligę i awansować na zaplecze Ekstraklasy. Niestety, nie udało się. Radomiak zajął drugie miejsce, dając wyprzedzić się na finiszu Koronie Kielce. Można powiedzieć, że ówczesna drużyna nie dorosła do awansu, a kilku zawodnikom na awansie po prostu nie zależało.
Na początku lat 90-tych wyjechał do Kanady gdzie nie tylko pracował, ale również grał w piłkę w polonijnym zespole Toronto Falcons. Oprócz Marka Wojdaszki w zespole tym występowało wielu znakomitych przed laty piłkarzy Radomiaka jak: Jerzy Barcz, Paweł Woźniak, Włodzimierz Andrzejewski czy Mirosław Peresada. Od kilkunastu lat Marek Wojdaszka razem z rodziną mieszka na stałe w kraju klonowego liścia.
Śmiało można stwierdzić, że Marek Wojdaszka to jeden z lepszych jak nie najlepszy piłkarz w historii Radomiaka. Wieloletni prezes naszego klubu ? Ryszard Antoniewicz mówiąc, że był to najlepszy transfer w historii miał zupełną rację. W swojej 13. letniej karierze na Struga rozegrał ponad 310 spotkań (w tym 230 w I i II lidze ? najwięcej ze wszystkich piłkarzy Radomiaka) i strzelił 42 bramki! W plebiscycie z okazji 85-lecia Radomiaka został wybrany do ?złotej jedenastki? wszechczasów zajmując 5. miejsce. Wypada mieć nadzieję, że doczekamy się kiedyś w Radomiaku piłkarza przynajmniej takiej klasy co Marek Wojdaszka.