Po niedzielnej, remisowej inauguracji wiosny rozczarowanie i niedosyt wśród zarówno piłkarzy, trenerów, działaczy jak i kibiców Radomiaka jest z pewnością spory i nie może dziwić, ale popadanie w czarnowidztwo, pesymizm czy nawet skreślanie drużyny jest zupełnie nieuzasadnione. - Najgorsze co by mogło się teraz przydarzyć to, żebyśmy się tym meczem załamali i atmosfera w drużynie by siadła - słusznie zauważa trener Armin Tomala.
Ile osób, tyle głosów. Można gdybać o niewykorzystanych sytuacjach zarówno tych Sokoła z początku meczu, jak i tych co najmniej kilku Radomiaka. Fakty są jednak takie, że to zieloni prowadzili 1:0, to zieloni grali całą drugą połowę z przewagą jednego zawodnika, ale również to zieloni nie potrafili dobić rywala i zakończyć pojedynku na swoją korzyść, gdy była do tego nadarzająca się okazja. W efekcie tego mecz zakończył się remisem, który bez wątpienia dla naszej drużyny jest stratą dwóch punktów.
Na wydarzenia z niedzielnego popołudnia trzeba wziąć poprawkę, głównie dlatego, ponieważ był to pierwszy mecz o stawkę - w dodatku rozgrywany na naturalnej murawie - po długiej zimowej przerwie spędzonej przez zawodników niemal w całości na sztucznej nawierzchni. Każdy kto grał w piłkę doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że sztuczne i w dodatku równe jak stół boisko, a naturalny, prosto po zimowej przerwie plac to dwie różne bajki. I nie chodzi tu o szukanie głupich tłumaczeń. Nie szuka ich zresztą szkoleniowiec teamu ze Struga. - Musimy poprawić te rzeczy, które szwankowały. Przede wszystkim skuteczność, za długo również holowaliśmy piłkę. Nie byliśmy w niedzielę tym zespołem co w meczach sparingowych. Zabrakło nam dokładności oraz skutecznego wykańczania akcji. Musimy spokojnie przeanalizować ten mecz i wyciągnąć odpowiednie wnioski - mówił po meczu z Sokołem trener Tomala.
Warto przypomnieć sobie również początek obecnego sezonu, który podobnie rozpoczął się od remisu 1:1, a w kolejnych meczach było tylko lepiej. Wtedy czas grał na korzyść zielonych, teraz może być podobnie. Więcej treningów na naturalnym boisku, wyciągnięcie wniosków, nie powielanie błędów z przeszłości i powinno być dobrze. Nieodzowne będzie oczywiście wsparcie kibiców, którzy - co naturalne - mogą czuć się rozczarowani, ale jesteśmy przekonani, że jeszcze nie raz ta drużyna da sobie i nam wszystkim wiele powodów do radości.
Radomiak - Sokół to już historia. Przed nami jeszcze 12 ciężkich spotkań - grajmy do jednej bramki.