Jeśli zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej przychyli się do wniosku Komisji Licencyjnej i Wydziału Gier, po mistrzostwach Europy w 2012 roku dojdzie do kolejnej reformy II-ligowych rozgrywek. Od sezonu 2008/2009 druga liga składa się z dwóch grup, wschodniej i zachodniej - łącznie 36 drużyn (w zasadzie 35, bo rozgrywek nie dokończy Polonia Słubice). Jedna trzecia zespołów boryka się jednak z problemami finansowymi.
Ostatnio Wydział Dyscypliny zagroził, że dłużnikom odbierze punkty zdobyte w rundzie jesiennej. Sytuację poprawić ma reforma, która zakłada, że od sezonu 2012/2013 istnieć będzie tylko jedna grupa II ligi złożona z 16 albo 18 drużyn. Pod koniec marca projekt trafi na biurka związkowych decydentów. - Jesteśmy przekonani, że robimy krok ku zawodowstwu. Wysokie wymagania sprawią, że zainteresowane grą na tym szczeblu będą jedynie kluby dobrze zarządzane - mówi Krzysztof Smulski. Szef Komisji ds. Licencji II ligi o wielu działaczach nie ma dobrego zdania.
- Zbyt często dostrzegam brak profesjonalizmu. Mnóstwo osób kierujących klubami myśli, że jakoś to będzie. Swoje dokładają regionalne związki, które przyzwalają na bylejakość. Smulski przypomina, że nie dopuścił do sezonu aż 14 klubów. - Odwołały się jednak od tej decyzji do drugiej instancji, gdzie jest całkiem inny skład osobowy. Nasz rozmówca podkreśla, że nie chodzi o tworzenie bezdusznych przepisów, ale respektowanie reguł gry.
- Mecze Sokoła Sokółki czy Puszczy Niepołomice oglądało średnio 50 osób, głupotą byłoby kazać budować tam stadiony na 10 tysięcy miejsc. Ale wszędzie powinny być wygodne krzesełka z oparciem, toalety, bufet, sektor dla kibiców gości. To standard. Absolutne minimum - przekonuje. Na obiekcie Stali Stalowa Wola kryta trybuna jest dużo pojemniejsza od wymaganych w II lidze 250 miejsc. Samo zaplecze to już, zdaniem Smulskiego, nieporozumienie.
- Od sześciu lat słyszę o poprawie bazy, ale do dziś piłkarze biegają po korytarzach owinięci ręcznikami, bo w szatniach nie ma natrysków. Stal grała do niedawna na zapleczu ekstraklasy i doprawdy nie wiem, jakim cudem otrzymywała licencje.
- Dajmy spokój. Pracowałem w Wysokiem Mazowieckiem. Stadion Stali w porównaniu z tamtym to Wembley - odpowiada Sławomir Adamus, trener czwartej ekipy półmetka. Choć i on przyznaje, że Stalowa Wola, gdy miała możliwości, powinna bardziej zadbać o obiekty sportowe. - W takim Ostrowcu, mieście gdzie również wszystko toczy się wokół huty, zbudowano piękny stadion, halę, basen i sztuczne boisko. A u nas? Władze właśnie wymyśliły, że młodzież Stali musi płacić za wynajem hali na treningi. Policjanci, ślusarze i tynkarze kopią za darmo. Dzieciaki już nie.
O jednej grupie II ligi mówi krótko. - Pomyłka. Kluby takie jak Stal nie podołają finansowo. Kogo stać będzie na wyjazdy do Zielonej Góry, Gorzowa albo Polic? PZPN powinien się zająć systemem szkolenia najmłodszych. Bo rysowanie nowych piramidek niczego dobrego nam nie przyniesie - kończy.
Również Jacek Szczepaniak, prezes sekcji piłkarskiej Stali Rzeszów, do pomysłu przeprowadzenia reformy podchodzi z dużym sceptycyzmem. - Zamiast nieustannie mieszać, dajmy czas okrzepnąć obecnemu systemowi rozgrywek. Już teraz bardzo kosztownemu. Dla przykładu - wyprawa na mecz do Elbląga pochłania 10 tysięcy zł.
Kilka dni temu okazało się, że i Stal jest zadłużona. Na trochę ponad 30 tysięcy zł. - Spłacimy w ratach, choć może nie całość. Będziemy się odwoływać, PZPN karze nas za wybryki albo incydenty z udziałem kibiców. Za samą jesień musimy zapłacić 17 tysięcy zł, a przecież na stadionie generalnie nic złego się nie działo - kontynuuje Szczepaniak. I radzi związkowi, by zreformował system rejestracji zawodników. - Bo dziś tylko zdziera się z klubów. Żeby potwierdzić do gry piłkarza sprowadzonego z innego regionu musimy wybulić około 6 tysięcy zł.