Radomiak w 17 kolejkach mógł zdobyć 51 punktów. Wywalczył 23. Na ten wynik pracowało 23 zawodników. Sucha statystyka nie oddaje w pełni oczekiwań kibiców. Oprócz wielu zadowolonych sympatyków zielonych jest również spora grupa i takich, którzy uważają, że podopieczni Mieczysława Broniszewskiego w tym składzie powinni ugrać więcej.
Na kilka tygodni przed inauguracją rundy jesiennej nie brakowało optymistów, którzy w ekipie zielonych upatrywali jednego z faworytów rozgrywek. Utrzymanie - poza Grażvydasem Mikulenasem - trzonu ekipy z rundy wiosennej poprzedniego sezonu oraz zawodników, którzy przewinęli się przez Struga w przerwie letniej, tylko ugruntowało optymistów w tym przekonaniu. I nie było w tym nic dziwnego, gdyż Piotr Duda, Rafał Szwed oraz Aleksandr Osipowicz to piłkarze z uznaną marką.
Broniszewski rozpoczął jednak rundę bez Szweda, Dudy i Abelea Salami. Wszyscy dołączyli do zespołu dopiero przed czwartą, a Osipowicz przed szóstą kolejką. Po raz kolejny okazało się, że jedna z najmocniejszych ekip w lidze bez zgrania i odpowiedniego przygotowania nie może prezentować równej i wysokiej formy.
Zazwyczaj Mieczysław Broniszewski w okresie przygotowawczym korzystał z wiedzy i warsztatu Dariusza Janowskiego, a ten - przypomnijmy - w międzyczasie opuścił radomski klub. Nie brakowało wówczas opinii, że pierwszy trener Radomiaka nie będzie w stanie w pełni go zastąpić. I te obawy były słuszne.
Futbol totalny, który od lat charakteryzował ekipy prowadzone przez Broniszewskiego, miał gwarantować kibicom jedną oczywistą zasadę: mecze w wykonaniu zielonych powinny być emocjonujące od pierwszej do ostatniej minuty. Tych jednak było jak na lekarstwo. Zieloni potrafili rozegrać wyśmienite zawody, podczas których ataki falowo sunęły obiema flankami, tak jak choćby z Jagiellonią Białystok. Jednak zdecydowanie częściej styl gry piłkarzy Radomiaka był zachowawczy. Wydawało się nawet, że piłkarze zbyt często myśleli o obronie własnej bramki niż o strzelaniu bramek.
Obserwując niektórych piłkarzy, można było odnieść wrażenie, że chwilami jakby nie chcieli, ale musieli biegać po boisku. Taki stan jednak skończył się z dniem 15 października. Po kompromitującej porażce z Finishparkietem Nowe Miasto Lubawskie, gdy kibice wygarnęli swoim pupilom brak ambicji, wielu z nich zrozumiało, że gra w piłkę nożną wymaga choćby odrobiny zaangażowania. Od tego momentu zanotowali najlepszą passę w rozgrywkach - trzech ligowych zwycięstw z rzędu.
W parze z zaangażowaniem nie poszła jednak poprawa stylu gry. Z trudem wyprowadzane ataki, głównie z pominięciem drugiej linii, były wręcz bezproduktywne.
Wystawienie jednakowej cenzurki wszystkim liniom byłoby jednak niesprawiedliwe. I tak najsilniejsza bezsprzecznie była defensywa. Właściwie każdy z trójki piłkarzy: Zbigniew Wachowicz, Duda, Szwed mógłby przejąć stery kierowania formacją i na pewno każdy z nich wypadłby w tym zadaniu poprawnie.
Broniszewski miał jedną formację, z której zestawieniem nie powinien mieć żadnego problemu. I w tym jednak temacie bywało różnie. Prawie zawsze mógł liczyć na "kilerów" - Tomasza Brzyskiego i Jakuba Cieciurę, którzy wprowadzali dużo zamieszania w bocznych sektorach boiska. Mimo to jego środkowa część prawie zawsze należała do rywali. W założeniach miała ona być opanowana przez Macieja Terleckiego. To przecież nie kto inny, tylko on słynie z podań, które otwierały drogę do bramki. Tej rundy pomocnik nie zaliczy do udanych, gdyż rzadko kiedy nadawał ton grze. Poza tym w jego przypadku aż nadto widoczne były braki kondycyjne. Często aż prosiło się, aby jego miejsce zajął Dariusz Rysiewski, ewentualne - gdy pozwalało mu na to zdrowie - Jacek Kacprzak. Trener jednak nie słyszał lub nie chciał słyszeć podpowiedzi z trybun.
Największym problemem Broniszewskiego była obsada przedniej formacji. W początkowej fazie rozgrywek miał ją wspierać Adam Bała. Jednak o tym piłkarzu można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest klasowym napastnikiem. W pewnym momencie z rywalizacji wyeliminowała go kontuzja. Ciężar strzelania goli spoczął więc tylko na Abelu Salami. Ten jednak zapłacił surową karę za to, że nie przepracował solidnie okresu przygotowawczego. Poza dwumeczem pucharowym z Górnikiem Zabrze, w którym zdobył cztery bramki, nie stanowił poważnego zagrożenia dla golkiperów rywali. Potwierdza to zresztą statystyka: jeden zdobyty gol.
Mimo wielu niedociągnięć zima na Struga powinna upłynąć w zdecydowanie lepszych nastrojach niż rok temu. Na koncie zielonych są 23 punkty, a - przypomnijmy - rok temu było ich zaledwie siedem. Z klubu docierają pozytywne informacje dotyczące istotnych zmiany w strukturach organizacyjnych. Radomiak doczekał się wreszcie sponsora strategicznego - firmę zbrojeniową Bumar. Już choćby te informacje sprawiają, że jest szansa spokojnie przepracować okres przygotowawczy do rundy rewanżowej, która z pewnością wcale nie będzie łatwiejsza.