Podsumowaliśmy już sezon w wykonaniu pierwszej drużyny Radomiaka oraz zespołów młodzieżowych, dlatego czas najwyższy podsumować występy drużyny rezerw. Niestety, o poczynaniach drugiego zespołu zielonych nie można powiedzieć za wiele dobrego, a co najgorsze w zasadzie od ubiegłego sezonu nic się nie zmieniło na lepsze. Nie można mówić o awansie do ligi okręgowej w przypadku, gdy drużyna tworzona jest z tzw. łapanki.
Po sezonie 2010/2011 wydawało się, że wyciągnięto odpowiednie wnioski jeśli chodzi o funkcjonowanie drużyny w przyszłym sezonie i wraz z awansem do II ligi, rezerwy awansują do okręgówki. Wypadałoby, aby drugoligowiec posiadał solidny drugi zespół co najmniej w lidze okręgowej, no ale cóż...
Jesienią drużyna funkcjonowała w miarę możliwie, miał kto grać, pomimo kilku kompromitacji wyniki były korzystne. Wszystko wskazywało na to, że Radomiak II w takim kształcie przy kilku zmianach zimą, powalczy o okręgówkę. Wówczas mówienie o awansie było jak najbardziej uzasadnione, bowiem po pierwszej części sezonu Radomiak tracił do lidera tylko dwa punkty.
Zimą wszystko wróciło do "normy". Grający w rundzie jesiennej zawodnicy z różnych względów zrezygnowali z dalszy występów w Radomiaku. Jedni wyjechali na studia, drudzy przeszli do innych klubów, trzeci jeszcze co innego. I tak do rezerw ponownie wkradł się wielki bałagan. Co prawda przetransferowano kilku wyróżniających się zawodników z zespołu juniorów, ale to za mało by awansować do klasy okręgowej z grona wielu chętnych. Wyniki były bardzo słabe, często brakowało zawodników do grania, o ławce rezerwowych nie wspominając. Swoje zrobiło także podejście do meczów i traktowanie ich jako zła koniecznego. Czasem wystarczyłoby więcej ambicji. Rezerwy Radomiaka zakończyły A-klasowy sezon na 9. miejscu ze stratą aż 17 punktów do lidera. Dramat.
Funkcjonowanie zespołu rezerw - nie w ogóle - ale w takim kształcie jak obecnie nie ma najmniejszego sensu. Szkoda zdrowia, czasu i pieniędzy. Ciągłe granie w klasie A nie niesie za sobą żadnych korzyści przede wszystkim dla zawodników niełapiących się do osiemnastki meczowej pierwszej drużyny. Liga okręgowa to już inna para kaloszy.
Zawodników, którzy mogliby godnie reprezentować drugi zespół Radomiaka i w którym grać powinni naprawdę nie brakuje, a po boiskach okręgu radomskiego biega ich w każdy weekend wielu. Czasy jakie są, takie są, granie za darmo kończy się wraz z wiekiem juniora, i jeżeli dany piłkarz ma w wolnym czasie bawić się w piłkę nożną charytatywnie przy Struga czy za symboliczne premie meczowe w Kowali, Goździe czy Tczowie (miejscowości wybraliśmy zupełnie przypadkowo), rzecz jasna wybierze drugą opcję. Są chłopaki, którzy wychowali się na Radomiaku, a teraz grają przeciwko niemu. Gdyby ich ponownie zebrać, rezerwy już dawno byłyby w okręgówce. Trzeba ich tylko czymś zmotywować.
Jeżeli nic się nie zmieni to w przyszłym sezonie ponownie o rezerwach Radomiaka będzie się mówić w kategoriach dostarczyciela punktów. Uwłaczające jest to, że ze stadionu przy Struga z kompletem punktów wyjeżdżają drużyny z miejscowości liczących kilkaset mieszkańców.
Smutna to rzeczywistość, ale prawdziwa.