Ci, którzy już dopisywali Radomiakowi 3 pkt za mecz z Heko Czermno, zamiast wygranej dostali zimny prysznic. Co gorsza, skład zielonych znów został zdziesiątkowany.
Kibice oczekują od swojego zespołu dwóch rzeczy - walki z rywalem i zwycięstwa. Podczas pojedynku z Heko fani Radomiaka nie dostali ani jednego, ani drugiego. Nie doczekali się też goli, a o widowisku, które obejrzeli, chcieliby chyba jak najszybciej zapomnieć. Marnym wytłumaczeniem takiej postawy radomskiej ekipy jest brak w jej składzie kilku podstawowych graczy. W końcu po to trener Mieczysław Broniszewski otrzymał wolną rękę przy transferach, aby nawet w razie absencji któregoś zawodnika, mieć na jego miejsce godnego następcę.
Inna sprawa, że od początku sezonu Radomiaka prześladuje jakieś fatum. Liczba kontuzji, chorób i innych nieszczęśliwych splotów okoliczności jest w zespole tak duża, że stabilizacja formy zielonych wciąż pozostaje marzeniem ściętej głowy. Tyle że nic nie dzieje się bez przyczyny, a urazy muszą mieć przecież jakieś podłoże. Tłumaczenie takiego stanu rzeczy brakiem szczęścia byłoby zbyt dużym uproszczeniem.
Tak, czy inaczej, kontuzje są plagą Radomiaka. Z ich powodu przeciwko Heko nie mogli wystąpić: Paweł Gałczyński (choć akurat jego zmiennik Tomasz Borkowski spisuje się bardzo dobrze), Rafał Szwed, Dariusz Rysiewski, Daniel Barzyński, a Aleksandra Osipowicza zmogła choroba. Niedługo po leczeniu urazów do zespołu wrócili: Nenad Studen, Jacek Kacprzak i Klaudiusz Ząbecki. O występie pierwszego lepiej zapomnieć, a dwaj pozostali potrzebują jeszcze czasu, aby wrócić do optymalnej formy. Podobnie jak Waldemar Grzanka, któremu przez kilka tygodni puchło kolano.
Jak widać, lista rehabilitantów jest na Struga dość obszerna i zachodzi uzasadniona obawa, że i w kolejnym meczu skład Radomiaka będzie daleki od najlepszego. O stanie zdrowia Rysiewskiego i Szweda będzie można powiedzieć coś więcej dopiero po specjalistycznych badaniach. Osipowicz zmagał się długo z wysoką gorączką i także nie od razu wróci do treningów na pełnych obrotach. Wypada mieć jedynie nadzieję, że nie "posypią" się pozostali, bo wtedy sytuacja kadrowa zespołu może stać się dramatyczna.
Dzisiaj radomscy zawodnicy mieli jedynie zajęcia na basenie i odnowę biologiczną. Przez najbliższe cztery dni będą normalnie trenować, aby w piątek po południu zjeść wspólny obiad i ruszyć w drogę do Nowego Miasta Lubawskiego. Tam w sobotę o godz. 14.30 rozpoczną bój z najsłabszym zespołem ligi - Finishparkietem. Chyba nie trzeba dodawać, że przegrana w tym meczu byłaby dla zielonych kompromitacją.