Radomiak Radom - Broń Radom 0:0

"Lidera odbierzemy" - zapowiadał przed derbowym pojedynkiem Radomiaka z Bronią obóz rywali. Tymczasem drużyna z Plant ani nie odebrała lidera, ani też nie zaprezentowała nic co by zasługiwało na to, by być liderem rozgrywek. Radomiak zagrał jeden z najlepszych meczów w tym sezonie, a byłby najlepszym gdyby zieloni zdobyli bramkę. Bezbramkowy remis, którym zakończyły się 65. ligowe derby premiuje jednak naszą drużynę, która pozostała na pierwszym miejscu w tabeli.

W porównaniu do ostatnich meczów w niedzielne popołudnie Radomiak przystąpił w mocno przemeblowanym składzie. Rotacje te były jednak wymuszone. W bramce miejsce Łukasza Skowrona zajął Piotr Banasiak, a co za tym idzie do gry w polu trener Dariusz Dźwigała musiał desygnować dwóch młodzieżowców. Wyboru wielkiego nie miał, bo za kartki musiał pauzować Kacper Wnuk, a Mateusz Radecki jest kontuzjowany. Na placu gry zameldowali się zatem Krystian Puton i Mateusz Dąbrowski. Za nieobecnego Jacka Moryca na środku obrony zagrał Aleksiej Dubina.

W zasadzie od pierwszej minuty spotkania inicjatywę na boisku posiadał Radomiak. Zieloni grali pewnie, agresywnie, z determinacją, nie pozwalając Broni na wiele. Podopieczni Artura Kupca rzadko posiadali piłkę, a gdy już ją mieli to zaskoczyć defensywę naszego zespołu próbowali jedynie długimi piłkami w kierunku Daniela Ciupińskiego. Takie rozwiązanie nie mogło i nie przynosiło żadnego efektu, bowiem stoperzy Radomiaka wraz z defensywnymi pomocnikami "zbierali" wszystko co było do zebrania. W 10 minucie podopieczni Dariusza Dźwigały stworzyli sobie pierwszą doskonała okazję do objęcia prowadzenia. Łukasz Szary zagrał w kierunku Wojciecha Wociala, który stanął oko w oko z Paweł Młodzińskim i zamiast podawać do lepiej ustawionego Krystiana Putona, któremu nie pozostało by nic innego jak tylko wpakować piłkę do pustej bramki, próbował minąć golkipera Broni, a ostatecznie stracił futbolówkę i akcja spełzła na niczym. Wspierany z trybun tysiącem gardeł Radomiak podkręcał tempo i dążył do objęcia prowadzenia. W 32. minucie ponownie sam na sam z Młodzińskim, tym razem po podaniu Pawła Tarnowskiego znalazł się Wocial. Oddał on strzał, ale bramkarz gości na tyle skrócił kąt, że zdołał odbić piłkę. Do dobitki zdołał jeszcze dopaść nasz napastnik i ponownie uderzył w kierunku bramki, gdzie piłkę w ostatniej chwili na rzut rożny wybił Maciej Czachór. Wydawało się, że przy dobitce Wocial był faulowany przez Georga Teboha, lecz gwizdek sędziego milczał. Całkowicie zdominowana Broń nie potrafiła znaleźć sposobu na zatrzymanie zielonych, a ci tuż przed końcem pierwszej połowy ponownie stanęli przed szansą na zdobycie gola. Wojciech Wocial zagrał z prawej strony pola karnego wzdłuż bramki do Tarnowskiego, ten uderzył bez przyjęcia, ale piłkę zablokował Rdzanek.

Po zmianie stron obraz gry niewiele się zmienił. To Radomiak przeważał, to Radomiak atakował, to Radomiak chciał wygrać. Niestety zieloni nie mogli sforsować szczelnej defensywy Broni, a ta po dwóch dość przypadkowych zagraniach była bliska zdobycia bramki. W 56. minucie po zagraniu z rzutu wolnego Adriana Ziętka Michał Doliński zagrał wzdłuż bramki, w piłkę nie trafił Kabir Ojikutu, ta spadła na udo Wojciecha Kupca, ale tuż przed linią bramkową futbolówkę zdołał opanować pewnie spisujący się między słupkami Piotr Banasiak. W 64. minucie po rzucie rożnym gola mógł zdobyć Ojikutu, ale będąc nieatakowany przez żadnego rywala źle dostawił głowę do piłki i ta powędrowała obok lewego słupka bramki. Broń odpowiedziała kontrą, po której Adrian Dziubiński stanął oko w oko z Banasiakiem. Bramkarz RKS-u zachował zimną krew do samego końca i popisując się fenomenalną interwencją nie dał się pokonać. Przy tej sytuacji obrona Radomiaka trochę przysnęła, bowiem co prawda udało się złapać w pułapkę ofsajdową Ciupińskiego, ale z głębi pola wybiegł Dziubiński i to on ostatecznie dobiegł do piłki, przez co o spalonym nie mogło być mowy. To tyle jeśli chodzi o team z Plant. Radomiak grał do końca i nie rezygnował z ataków. Niestety zarówno strzał głową Krystiana Putona czy po indywidualnej akcji dobre uderzenie Pawła Tarnowskiego nie kończyły się bramką. Nadzieja na wywalczenie kompletu punktów była jeszcze w ostatniej akcji meczu, kiedy rzut wolny wykonywał Aleksiej Dubina. Po dobrym dośrodkowaniu strzał głową oddał Maciej Świdzikowski, ale nie była to łatwa sytuacja i piłka poszybowała nad bramką. Po tej akcji sędzia z Sieradza zagwizdał po raz ostatni i 65. ligowe derby Radomiak - Broń przeszły do historii.

Brawa i podziękowania dla naszych piłkarzy za ambitną postawę oraz pokazanie kawałka na prawdę dobrego futbolu. Szkoda, że nie uświetnionego bramką, ale trzeba przyjąć to co jest. Zieloni udowodnili, że potrafią grać w piłkę, a pozycja lidera tabeli należy do właściwej drużyny. Brawa również dla kibiców Radomiaka, którzy stworzyli atmosferę godną Ekstraklasy, zagrzewając z każdej strony trybun naszą drużynę do walki przez pełne 90 minut.

I co najważniejsze...
Lidera mamy, do końca go nie oddamy!

Radomiak Radom - Broń Radom 0:0

Radomiak: Banasiak - Szary, Dubina, Świdzikowski, Rolak - Tarnowski, Wlazło, Ojikutu (79' Domański), Dąbrowski, Puton - Wocial

Broń: Młodziński - Rdzanek, Czachór, Kupiec, Budziński - Doliński, Maciejczak (46' Ziętek), Sałek (86' Marczak), Dziubiński, Teboh - Ciupiński (90' Gorczyca)

żółte kartki: Tarnowski, Dubina - Sałek, Maciejczak, Ciupiński

sędziował: Marcin Słupiński (Sieradz)

widzów: 4000