Zdjęcia z tego meczu można zobaczyć w tym miejscu.
Tradycyjnie po meczu odbyła się konferencja prasowa z udziałem trenerów obu drużyn, Mieczysława Broniszewskiego i Czesława Michniewicza. Wcześniej kilku piłkarzy podzieliło się swoimi spostrzeżeniami na temat spotkania.
Czesław Michniewicz (trener Lech Poznań): -Jadąc do Radomia, mieliśmy świadomość dwubramkowej zaliczki z pierwszego meczu, ale wiedzieliśmy też, że czeka nas trudne spotkanie. Naszym założeniem było szybko strzelić bramkę, ale nic z tego nie wyszło. Dobre sytuacje miał m.in. Piotr Reiss. Gdyby bramka padła wcześniej, na pewno grałoby się nam łatwiej. Radomiak nastawił się na ofensywę i zmusiło to nas do podwójnej koncentracji. Od początku meczu postawiliśmy na grę z kontrataku, gdyż wiedzieliśmy, że do składu Radomiaka wraca Abel Salami. Z pierwszej połowy w naszym wykonaniu nie jestem zadowolony, krótko mówiąc przespacerowaliśmy ją. Nie ustrzegliśmy się szybkich akcji Radomiaka, gdzie piłka mogła wpaść do naszej bramki. Ale w drugiej połowie było już zdecydowanie lepiej. Graliśmy mądrzej, stworzyliśmy sporo sytuacji strzeleckich i wykorzystaliśmy dwie z nich. Nie wszystkim pierwszoligowcom udało się pokonać zespoły drugoligowe i dlatego tym bardziej cieszymy się z awansu do następnej rundy.
Mieczysław Broniszewski (trener Radomiak Radom): - Wyeliminowanie Lecha byłoby ogromną sensacją, ale tak się nie stało. Na pewno mecz był bardzo interesujący i mógł się podobać kibicom. Piłkarze obu stron stworzyli wiele sytuacji strzeleckich, były poprzeczki, słupki. Ogólnie mówiąc byliśmy świadkami ofensywnego futbolu, choć jak zaznaczył trener Michniewicz, ustawił drużynę defensywnie, na grę z kontry. Liczyliśmy, że pierwsi zdobędziemy bramkę, ale na założeniach się skończyło. Za to Lech wypunktował nas wykorzystując proste błędy w defensywie. Wtedy z mojego zespołu zeszło powietrze, bo tylu bramek odrobić się już nie dało. Gdybyśmy pierwsi strzelili bramkę, mecz na pewno byłby bardziej emocjonujący.
Piotr Duda (Radomiak Radom): - Stworzyliśmy ładne, ciekawe widowisko. Gdybyśmy wykorzystali choć jedną sytuację, którą stworzyliśmy, na przykład słupek Studena, poprzeczka Osipowicza, albo chociażby sytuację, kiedy ja byłem w roli wykańczającego, mecz przebiegałby w inny sposób. Później otworzyliśmy się zbyt bardzo, za co zostaliśmy skarceni i straciliśmy dwie bramki w końcówce meczu. Rafał Szwed, a także nasi skrzydłowi włączali się do akcji ofensywnych zapominając już o zabezpieczeniu bramki. Nie mieliśmy nic do stracenia i musieliśmy atakować, rywal wyszedł z kontrą i wygrał.
Maciej Scherfchen (Lech Poznań): - Wiedzieliśmy, że Radomiak jest silną drużyną, zwłaszcza gdy gra na własnym boisku. I nasze przewidywania potwierdziły się. Radomiak zagrał bardzo dobrze w pierwszej połowie i stworzył kilka naprawdę groźnych sytuacji. Ale już po zmianie stron radomianie chyba opadli z sił, bo nasza przewaga wzrosła, co natychmiast wykorzystaliśmy, strzelając dwie bramki. W drugiej połowie kontrolowaliśmy już przebieg spotkania i mogliśmy wygrać nawet wyżej. Ale z osiągniętego rezultatu i tak jesteśmy zadowoleni, bo jest to dobry prognostyk przed meczem ligowym, do którego intensywnie się przygotowujemy.
Marcin Wachowicz (Lech Poznań): - Na pewno zwycięstwo nie przyszło nam łatwo. Radomiak to już druga liga, a nie czwarta i widać było różnicę w klasie. Do tego radomskie boisko to trudny teren do gry, a przekonał się o tym chociażby Górnik Zabrze. Jednak podeszliśmy do tego bez jakiś wielkich obaw, bo dobry wynik w Poznaniu dawał nam gwarancję awansu. I stąd, skupiliśmy się na defensywie, a bramki próbowaliśmy zdobyć z kontry. Najpierw nie dopisywało nam szczęście, bo dogodne sytuacje zmarnował najpierw Reiss, potem Gajtkowski i Scherfchen. Ale z drugiej strony mieliśmy go sporo pod naszą bramką, bo rywal też groźnie strzelał. Na szczęście przetrzymaliśmy napór Radomiaka i przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją stronę. Dodam, że myślami jesteśmy już przy meczu ligowym, który gramy w sobotę i nie ukrywam, że chcemy go wygrać.