Radomiak zremisował drugie spotkanie ligowe z rzędu 1:1. Tym razem zieloni na własnym boisku podzielili punkty z Unią Skierniewice. W 26 minucie było 1:0 dla gości po bramce z głowy Adamczyka. Wyrównał w 66 minucie Michał Kowalczyk.
Radomiak Radom: Borkowski - Skórnicki, Pacan, Michalski (74' Lewandowski), Wachowicz - Walkiewicz, Błażejewski, Terlecki, Barzyński - Kowalczyk (76' Kaczmarek), Sadowski (46' Dukalski)
Unia Skierniewice: Surlik - Wódkiewicz, Kapera, James, Marcin Adamczyk - Borowiec (61' Bawor), Gręda, Dopierała, Kowalski (83' Łojszczyk) - Adamczyk (73' Skoczylas), Jędrzejewski (63' Stach)
żółte kartki: Kowalczyk, Lewandowski - Marcin Adamczyk, Gręda
sędziował: Mariusz Złotek (Gorzyce)
Przez ponad 28 miesięcy radomianie nie potrafią znaleźć sposobu na drużyny z Łódzkiego. Nie udało się w drugiej lidze (z Widzewem i ŁKS), nie udało się także w trzeciej. - A jak można pokonać kogokolwiek, gdy gra się niemal na stojąco, a rywal stwarza więcej okazji do strzelenia bramki - pytał po zakończonym remisem 1:1 spotkaniu z Unią Skierniewice trener Radomiaka Józef Antoniak.
Zaangażowanie i wola walki wykazywane we wtorkowym zwycięskim pojedynku z Odrą Wodzisław Śląski w Pucharze Polski pozwalała łudzić się, że zieloni wreszcie zaczną wygrywać przed własną publicznością w lidze. Okazało się, że bez pauzującego za czerwoną kartkę Jacka Kacprzaka i kontuzjowanego Krzysztofa Nykiela zespół stracił na wartości co najmniej trzykrotnie i nawet wywalczenie jednego punktu stanowi nie lada problem. Radomianie - zwłaszcza w pierwszej połowie - snuli się bez ładu i składu po murawie, sprawiając wrażenie, jak gdyby w jednej drużynie grali po raz pierwszy. - Wyglądali jak śpiący rycerze. Chyba czas, aby zeszli na ziemię i zaczęli wypełniać swoje obowiązki. A brak dwóch ludzi nie usprawiedliwia ich żenującej postawy - grzmiał Antoniak. Niemal wszystkie próby konstruowania akcji ofensywnych przez radomian kończyły się bowiem stratami w okolicach 30 metra od bramki Witolda Surlika. A gdy już przedarli się na pole karne rywali, na ich drodze stawał były piłkarz Radomiaka Oamen James.
Doskonałym zagraniem Antoniaka okazało się przesunięcie po przerwie Artura Błażejewskiego ze środka na prawą stronę pomocy. Właśnie tą flanką co chwila sunęły ataki, z których skutecznie udało zakończyć się tylko jeden. Na więcej niż jeden punkt, niestety, to nie wystarczyło. Gdyby i tego było mało, Błażejewski, a także Dominik Dukalski zakończyli spotkanie z groźnie wyglądającymi kontuzjami.