Raimondas Vileniskis: - Pójdziemy wszyscy na kolację

Włodzimierz Łyżwa: Pamięta pan dokładnie sytuację z 20 minuty spotkania ze Świtem?

- Prawdę mówiąc nie bardzo. Widziałem piłkę, bramkarza, który ją odbił, później zobaczyłem piłkę w zasięgu nogi i strzeliłem, zdobywając gola.

W jakich nastrojach przystąpiliście do meczu?

- Chcieliśmy wygrać, ale przy tym zagrać mądrze. Nie popełniać błędów, wypracować kilka sytuacji i wygrać mecz.

Pierwsza bramka pomogła uwierzyć w siły?

- Oczywiście, że pomogła wszystkim. Chyba każdy uwierzył, że jesteśmy dużo lepsi. Zresztą w kilku momentach, szczególnie pod koniec drugiej połowy, było to bardzo widoczne.

Plan został zrealizowany?

- Wszyscy zagrali z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem. Stworzyliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji. W pierwszej połowie opanowaliśmy boisko. Na początku drugiej trochę nam nie wychodziły zagrania i częściej przy piłce byli goście. Po drugiej bramce znów dominowaliśmy. Ostatnie minuty meczu należały do nas. Mogliśmy podwyższyć wynik na 3:0 albo nawet więcej. Ale
najważniejsze jest to, że wygraliśmy i zdobyliśmy 3 punkty.

Nie obawialiście się rywala? W poprzednim sezonie Radomiak dwukrotnie schodził z boiska pokonany przez drużynę z Nowego Dworu.

- To było w tamtym sezonie. Teraz my mamy przebudowany, gotowy do walki zespół. Świt został natomiast osłabiony. Nie baliśmy się rywala. Każdy z nas zagrał tak, jak powinien zagrać.

Zwycięstwo na inaugurację rozgrywek to chyba dobry znak?

- Oczywiście. Mam nadzieję, że będą kolejne wygrane i to szybko.

Sponsor ufundował dla zdobywcy pierwszej bramki dla Radomiaka w sezonie 2005/2006 nagrodę w wysokości 1000 złotych. Na co pan wyda "zarobiony" wczoraj tysiąc?

- Mamy w zespole taki zwyczaj, że właśnie w takich przypadkach z nagrody "korzysta" cała drużyna. To cały zespół na nią zasłużył i tak jest w każdym przypadku. Zaproszę po prostu całą drużynę na spotkanie towarzyskie, które zorganizuję za wygraną.