Po trzech porażkach z rzędu, co gorsza w stylu, który w żadnym przypadku zielonym chluby nie przyniósł wywalczyli oni punkt w ligowym pojedynku z Dolcanem. - Wreszcie ruszyliśmy z tej feralnej siedmiopunktowej przystani, więc raczej szybko się nie zatrzymamy - tryskał optymizmem prezes klubu Mirosław Hernik.
Cały tydzień myśleliśmy wyłącznie o tym spotkaniu i jak rozstrzygnąć go na swoją korzyść - zdradził nam kapitan zespołu Przemysław Michalski. I od początku pojedynku słowa kapitana nabrały szczególnego znaczenia, bowiem zieloni ruszyli ze zmasowaną ofensywą na gospodarzy. Ataki przyniosły skutek już w 13. minucie, kiedy Daniel Barzyński wykorzystał nieporozumienie defensywy Dolcanu i wpakował futbolówkę do bramki.
Każdy z radomian tak bardzo chciał przyczynić się do sukcesu swojego zespołu, że chwilami wydawało się, że siłą rozpędu zmiotą oni rywali z placu boju. Szkoda tylko, że w najmniej odpowiednich momentach skrzydła podcinał im arbiter zawodów, który karał kartkami (trzeba jednak przyznać, że obie strony równomiernie) w momentach, w których nie powinien tego czynić. Za pokrzykiwania przy linii bocznej boiska usunął także trenera Jerzego Engela juniora z ławki rezerwowych.
Nie wywarło to jednak negatywnego wpływu na zaangażowanie zielonych, którzy niestety po dość prostym błędzie linii obrony, ale także braku reakcji arbitrów na ewidentną pozycję spaloną Stańczyka w czasie akcji Dolcanu, stracili bramkę na 1:1.
Jak się okazało, pomimo wielu podjętych prób w drugiej odsłonie z jednej jak i z drugiej strony, wynik nie uległ zmianie. - A szkoda, bo każdego z nas ten mecz kosztował wiele siły i na pewno na zwycięstwo zasłużyliśmy - żałowali piłkarze ze Struga schodząc do szatni. - Trudno, nie udało się zdobyć kompletu punktów, ale mamy bardzo cenne "oczko", co ważniejsze, wywalczone po bardzo dobrej grze. Byle tak dalej, to i wyniki będą znacznie korzystniejsze - ocenił prezes Hernik.