29-letni Grzegorz Gromadzki, reprezentujący przez ostatnie sezony barwy Klubu Piłkarskiego Piaseczno był pierwszym nabytkiem Radomiaka w tym okienku transferowym. Zawodnik doświadczony, grający nominalnie w środku pola, obdarzony bardzo dobrymi warunkami fizycznymi z pewnością sporo wniesie do drużyny trenera Arkadiusza Grzyba. Z Grzegorzem Gromadzkim rozmawiał Tomasz Morycz, dziennikarz Kuriera Południowego.
Po kilku latach gry w KP Piaseczno, w klubie w którym rozpoczynałeś swoją przygodę z futbolem, przechodzisz do Radomiaka. Co było powodem tej decyzji?
Grzegorz Gromadzki: - Sponsor zespołu stwierdził, że nie stać go na utrzymanie drużyny w takim kształcie. Dał więc nam wolną rękę w szukaniu nowych pracodawców i nie pozostało nam nic innego jak odejść. To przykre, bo wielu z nas było związanych z tym klubem od lat i niejednokrotnie podkreślano, że właśnie tacy ludzie będą tworzyli szkielet tego zespołu. Tymczasem najpierw się nas sprowadza, potem z nas rezygnuje, nie regulując wielomiesięcznych zaległości, a po chwili prowadzi się rozmowy z innymi zawodnikami z zewnątrz, którym ponoć proponuje się takie same lub porównywalne pieniądze. To dziwne i zastanawiające. Sam już nie wiem, o co w tym chodzi.
Dobrych klubów w okolicy nie brakuje. Jest Nadarzyn, Start czy Znicz. Jest też Mazowsze, do którego miałbyś najbliżej. Dlaczego więc Radomiak?
- Rozmawiałem z kilkoma klubami, w tym w szczególności z Mazowszem i Orłem, ale oferta Radomiaka była najkorzystniejsza. Przede wszystkim ze względów sportowych, bo to duży klub z dużego miasta, który cieszy się wielką popularnością i walczy o największe cele. Poza tym do gry tam przymierzano mnie już dwukrotnie, pół roku i rok temu. Wówczas, z uwagi na przywiązanie do barw klubowych i deklarowaną walkę o awans do drugiej ligi, zdecydowałem się zostać w KP Piaseczno. Teraz, kiedy ze mnie zrezygnowano, nie miałem już na co czekać. Mam nadzieję, że obie strony będą zadowolone z tej współpracy. Na razie trwać ona będzie pół roku. Potem zdecydujemy, co dalej.
Radomiak to klub, z którym mamy na pieńku. Rozumiem, że piaseczyńsko - radomskiej rywalizacji nie rozpatrujesz w kategoriach "świętej wojny"?
- Nasza rywalizacja nie wynikała z jakichś antagonizmów, ale z chęci awansu, najpierw do trzeciej, a potem do drugiej ligi. A że mieliśmy porównywalne zespoły i nasze mecze były niezwykle zacięte, powstały naturalne w tej sytuacji emocje. Niemniej, nie były one żadną "świętą wojną". Raczej "świętami piłki". Każdy chciał wygrać i każdy dawał z siebie wszystko. Dzięki temu stworzyliśmy kilka niezapomnianych widowisk, które zgromadziły po kilka tysięcy kibiców i dostarczyły im wspaniałych przeżyć. Szczególne miejsce zajmują tu nasze dwa zwycięstwa w poprzednim sezonie, które po wcześniejszym wyjazdowym pogromie dały nam ogromną satysfakcję i pokazały, jak duże drzemią w nas możliwości.
Jak widzisz siebie w Radomiaku? Myślisz, że trener na ciebie postawi, a kibice zaakceptują? Rywalizacja na pewno będzie większa niż w KP Piaseczno.
- Skoro mnie sprowadzono, wcześniej dwukrotnie składając mi propozycję transferu, to widocznie Radomiak mnie obserwował i był pewien, że będę pasował do jego koncepcji. Nie jestem jeszcze taki stary, mam 29 lat, a jednocześnie dysponuję sporym doświadczeniem. Wierzę więc, że przełoży się to nie tylko wyniki zespołu, ale także na rozwój młodych zawodników. Wiem, że w KP Piaseczno koledzy cenili sobie to wsparcie. O miejsce w składzie łatwo nie będzie, ale ja lubię trudne wyzwania i zdrową rywalizację. Radomiak chce awansować do drugiej ligi, być może jeszcze w tym sezonie, a ja chcę mieć w tym swój udział. Mam nadzieję, że dzięki dobrej grze zyskam zaufanie i szacunek. Również tamtejszych kibiców.
Jak z perspektywy czasu oceniasz swoją karierę? Żałujesz, że Korona i KP Piaseczno nie sprostały ambitnym celom i nie pozwoliły ci spełnić swoich marzeń?
- Kariery to zrobili Boniek czy Dudek. W moim przypadku można mówić jedynie o przygodzie. Był taki moment, kiedy miałem propozycje z dużo wyższych lig i mogłem coś więcej osiągnąć. Wówczas jednak na przeszkodzie stanęła mi kontuzja. Później też były oferty, ale nie tak dobre i górę wzięła lojalność wobec klubów. Niestety, nie miałem do nich szczęścia, bo i Korona, i KP Piaseczno dużo obiecywały, zarówno mi, jak i kibicom, a potem nie potrafiły się z tego wywiązać i dochodziło do rozłamów. Wszystko przez błędną politykę zarządzających nimi ludzi. W tym ostatnim przypadku wielokrotnie próbowaliśmy coś podpowiadać, ale sponsor wiedział swoje. W sumie to jego pieniądze i to on wyrzucił je w błoto.
Wiosną czeka nas mecz KP Piaseczno - Radomiak. Wszystko wskazuje na to, że twój nowy zespół będzie zdecydowanym faworytem i może dojść do pogromu.
- Jeśli chcemy dogonić Pogoń Siedlce i awansować do drugiej ligi, to musimy wygrywać praktycznie wszystko. Kluczowe będą tu pierwsze kolejki, w których nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek wpadkę. W meczu z KP Piaseczno, który odbędzie się już w drugiej kolejce, chcemy i musimy zdobyć komplet punktów. Ja ze swej strony obiecuję, że dam z siebie wszystko i postaram się udowodnić pewnym osobom, że popełniły błąd, rezygnując ze mnie i innych zawodników. Mam jednak też nadzieję, że mimo wszystko KP Piaseczno się nie rozpadnie. To przecież klub, który zawsze będzie dla mnie wyjątkowy, zasługując nie tylko na dalsze istnienie, ale i na dalsze sukcesy. Muszą nim jednak zarządzać właściwi ludzie.