Sobotni mecz w Karczewie był ostatnim akordem i adekwatnym podsumowaniem całego sezonu 2010/2011 w wykonaniu Radomiaka. Zieloni udali się na dwutygodniowe urlopy, a na pierwszych zajęciach po wakacyjnej przerwie pod wodzą nowego szkoleniowca spotkają się 11. lipca. Runda wiosenna tak jak i całość sezonu w wykonaniu teamu ze Struga nie była udana, a na pocieszenie kibicom zostały jedynie wygrane na boisku derby z Bronią.
Już pierwsza rewanżowa kolejka i blamaż Radomiaka przed własną publicznością ze znajdującą się w strefie spadkowej Wartą Sieradz sprowadziły na ziemię wszystkich tych, w sercach których przez długą zimę rozbudziły się nadzieje na skuteczną pogoń zielonych za liderem z Siedlec i włączenie się do walki o awans. Porażkę 1:3 z sieradzką ekipą można było potraktować jako wypadek przy pracy i ze spokojem podejść do rozgrywania kolejnych spotkań, bo przecież liga nie kończyła się po 16 kolejkach, ale jak pokazał chociażby sezon 2009/2010, rozgrywka o awans do II ligi pomimo wielu wpadek drużyn liczących się, może trwać nawet do ostatniej serii zmagań. W Radomiaku jednak takie sytuacje się nie zdarzają i nerwowa atmosfera z rundy jesiennej zagościła w klubie ze Struga także na początku wiosny. Już po meczu z Wartą na mieście mówiło się, że posadę szkoleniowca może stracić Arkadiusz Grzyb, który prowadził drużynę na jesieni, ale po serii remisów na własnym stadionie został zdymisjonowany, by po jej zakończeniu ponownie otrzymać zaufanie od Mirosława Hernika i zadanie przygotowania zespołu do rundy rewanżowej, w której Radomiak miał walczyć o jak najwyższe miejsce w tabeli.
Drobne roszady w podstawowym składzie na mecz drugiej kolejki w Piasecznie i skromne zwycięstwo nad miejscowym Klubem Piłkarskim nieco uspokoiły sytuację, a po rehabilitacji przed własną publicznością, którą było pokonanie 2:0 Mazura Karczew i zaprezentowaniu dobrej gry, wydawało się, że wszystko wróciło na właściwe tory. Niestety już w następnej serii gier, w której Radomiak rywalizował w Siedlcach z liderem tabeli, słabości naszego zespołu zostały obnażone, a porażka 0:2, do której notabene nie musiało dojść, bowiem zieloni wcale nie byli gorsi, ale fatalny brak skuteczności w doskonałych sytuacjach i katastrofalne w skutkach błędy w obronie doprowadziły do tego, że to Pogoń wzbogaciła się o trzy punkty, a Radomiak stracił trenera. Właściciel RKS-u, który liczył na wywalczenie w Siedlcach choćby remisu, tuż po spotkaniu podjął decyzję o zwolnieniu Arkadiusza Grzyba, a zatrudniając doskonale znanego w Radomiu i Radomiaku Arkadiusza Skoniecznego dokonał trzeciej w sezonie zmiany na stanowisku pierwszego trenera. Czy była to słuszna decyzja pokazał czas, po którym to każdy z osobna może wyrobić sobie własne zdanie na ten temat. W każdym razie zmiana ta de facto nic nie zmieniła. Może to naiwne - tego się już nie dowiemy - ale kto wie czy gdyby po prestiżowej, bo prestiżowej, ale wartej tyle samo co inny mecz porażce w Siedlcach, nie doszło do trzęsienia ziemi w Radomiaku, przegrana z Pogonią w ostatecznym rozrachunku nie znaczyłaby wiele. Zresztą, nie ma co już gdybać.
Pierwszy mecz pod wodzą Arkadiusza Skoniecznego, na własnym stadionie przeciwko Narwi Ostrołęka zakończył się zwycięstwem zielonych 2:0, ale już następny, zremisowany 1:1 z Sokołem Aleksandrów Łódzki pokazał, że cudu nie będzie. Kolejne remisy z Legionovią i Ursusem odebrały nadzieje nawet największym optymistom, a odrobinę radości w serca kibiców Radomiaka wlewały jedynie udane pojedynki w rozgrywkach o Puchar Polski.
Kompromitujące wyniki w Zelowie (porażka 2:3) i w Piotrkowie Trybunalskim przeciwko ostatniej w tabeli Concordii (szczęśliwy remis 2:2) tylko potwierdziły, że drużyna Radomiaka w obecnym kształcie nie idzie w dobrym kierunku. Seryjne wygrane w pięciu ostatnich kolejkach i w pucharowym meczu przeciwko Legii ME tylko zaciemniły negatywny w perspektywie całej rundy i sezonu obraz naszego zespołu. Jak się okazało na niedługo, bowiem porażka 0:3 z Mazurem Karczew w finale wojewódzkiego Pucharu Polski, na zdobycie którego bardzo liczyli przede wszystkim po raz kolejny zawiedzeni minionym rokiem rozgrywkowym sympatycy Radomiaka, najdobitniej i najtrafniej podsumowała miniony sezon.
Na pocieszenie zostało nam jedynie przypomnieć wygrany 3:1 mecz z Bronią, z którego w ostatecznym rozrachunku pozostał jedynie prestiż w mieście, ponieważ punkty z tego pojedynku powędrowały na konto teamu z Plant, a Radomiak zamiast zakończyć sezon na drugim miejscu w tabeli, zakończył go na czwartym. Ta sytuacja z kolei doskonale, choć nie przynosząc chluby obrazuje kondycję organizacyjną Radomiaka, która miejmy nadzieję wraz z zakończeniem sezonu 2010/2011 przejdzie do historii, a błędy różnej maści popełnione w czasie ostatniego roku nie będą więcej powielane.
Byle do jesieni...