Rozmowa z prezesem RKS Radomiak, Januszem Czarneckim.
Radomiak był do tej pory klubem o najmniejszym budżecie wśród zespołów II ligi. "Fakt" podał nawet, że było to 700 tysięcy, a więc potrzebne były czary, by klub utrzymać. Czy umowa z Bumarem daje teraz bezpieczeństwo finansowe?
- I tak i nie. Podpisana z tą potężną firmą umowa gwarantuje dopływ konkretnej gotówki, ale nie tak znowu wielkiej, by spać spokojnie. Powiem więcej - nie wolno nam spokojnie spać.
Spece od piłkarskich finansów powiadają, że spokojny żywot drugoligowy kosztuje około trzech milionów. Myśląc o awansie trzeba tę kwotę podwoić. Czy rzeczywiście tak jest?
- W przypadku awansu potrzebne byłoby około 300 tysięcy złotych więcej w skali miesiąca, czyli - tak, tak - nawet 4 miliony...
Rada Sponsorów to nowy pomysł. W jakim celu ją powołano i kto w niej zasiada?
- Radę ciągle poszerzamy, a jej celem jest wsparcie finansowe klubu. Nie bez znaczenia jest też propagowanie w mieście i całym regionie barw Radomiaka jako klubu mającego przynosić chlubę i dumę. A tak na marginesie - parę dni temu przeczytaliśmy w jednej z gazet, że w stolicy powołano do życia stowarzyszenie "Radomianie w Warszawie". W stowarzyszeniu tym znaleźli się m.in. dyrektorzy teatrów warszawskich, asystent marszałka Sejmu, producentka filmów Zanussiego, a nawet Danuta Grzecznarowska-Skrzypczyk, córka przedwojennego prezydenta Radomia, Józefa Grzecznarowskiego. Czy "Radomianie w Warszawie" mogą przejść obojętnie wobec problemów z jakimi boryka się największy klub sportowy nad Mleczną? Nawiązanie ścisłych kontaktów jest tylko kwestią czasu.
Kiedy Radomiak osiągnie pełną płynność finansową?
- Kiedy to nastąpi? Konkretną datą trudno mi operować. Robimy jednak wszystko - również poprzez roszady kadrowe i reorganizację administracji, by jak najszybciej z ową płynnością mieć do czynienia. Liczymy tu na wspomnianą Radę Sponsorów, na innych ofiarodawców, na organizację imprez dających dodatkowe wpływy pieniężne. Jeśli nam się uda szybko pogodzić z fiskusem i ZUS-em, to droga do sukcesu będzie otwarta.
Radomiak ostatnio borykał się z obsadą i skutecznością zarządu. Tymczasem klubowi potrzebna jest długofalowa polityka. Czy teraz można na nią liczyć?
- Tak, można...
II liga to kluby zawodowe. Nowe przepisy mówią tu o konieczności tworzenia spółek finansowych.
- Taka jest konieczność i Radomiak też będzie taką spółką. Na szczegóły jest jednak trochę za wcześnie.
Jak po dwóch miesiącach pracy ocenia pan sytuację organizacyjną w klubie?
- Atmosfera, z małymi zgrzytami nie jest najgorsza. Organizacja pracy nabiera rumieńców. Jestem życiowym optymistą i dlatego mogę być spokojny o przyszłość Radomiaka. O ile naturalnie nie zaczną się uaktywniać ludzie, których pasją jest szkodzenie wszystkiemu, co dobre. Niestety, paru takich ludzi już udało mi się poznać...
Przejdźmy do tego, co najbardziej interesuje kibiców. Kto będzie trenerem drużyny w rundzie wiosennej? Czy nie pora pomyśleć o kimś, kto zechciałby na dłużej zostać w Radomiu?
- Codzienna prasa już podała, że właśnie nastał czas Kurasa, a Mieczysław Broniszewski i Dariusz Janowski odchodzą z klubu. Tyle na razie mam do powiedzenia. Czy natomiast Mariusz Kuras na dłużej zadomowi się w Radomiu? Miejmy nadzieję, że tak się stanie.
Nowy trener na pewno będzie chciał budować inny zespół. Czy zarząd ma wpływ na to, by taki eksperyment był bezpieczny?
- Trener jest od tego, by budować dobrą drużynę, zaś z niebezpiecznymi eksperymentami - o ile w ogóle takie się pojawią - damy sobie wspólnie radę.
Trener Broniszewski świetnie spisuje się w roli "strażaka"...
- Jeśli w klubie jest stabilizacja, to żaden "strażak" nie jest potrzebny.
Ambicje kibiców coraz częściej sięgają ekstraklasy. Czy pokrywa się to z ambicjami zarządu?
- Naturalnie. Trzeba liczyć się jednak zarówno z zamiarami, jak i siłami...
Czy awans jest jednym z warunków Bumaru?
- Nie wolno mi zdradzać wszystkich szczegółów podpisanego porozumienia. Zostawmy trochę miejsca na domysły i przypuszczenia. Co pan na to?
W Pucharze Polski zagraliśmy na poziomie pierwszoligowym. Daje to dużo do myślenia.
- Nam także.
Jak ocenia pan sytuację w tabeli II ligi? Końcówka należała do łódzkich zespołów, ale różnice punktowe nie są zbyt duże.
- W tym zestawie, moim zdaniem wszystko jest możliwe. Radzę jednak o szczegóły pytać fachowców od kopania piłki. Ja raczej zajmuję się problemami organizacji pracy klubu i kwestiami finansowymi.
Prowadzicie rozmowy z piłkarzami. Czy wiemy już kto opuści drużynę?
- Dużo zależy od samych zawodników. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość, by poznać efekty rozmów i możliwie pełną listę piłkarzy, którzy dochowają wierności barwom Radomiaka.
Czy ma pan swoje sympatie, zawodników, których widziałby pan w naszym zespole?
- Sympatie ma każdy. Skład drużyny zależy jednak od trzech czynników - pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy.
W Radomiu jest doskonała atmosfera do rozgrywania meczy piłkarskich. Radomiak ma wspaniałych fanów, którzy zerwali ze stereotypem kibica-chuligana. Jak układa się wam współpraca?
- Współpraca jest bardzo dobra. Powstało stowarzyszenie kibiców zarejestrowane sądownie. Często spotykamy się z prawdziwymi miłośnikami piłki nożnej, bo na nich przede wszystkim liczymy. Oby tak dalej.
W Radomiu potrzebny jest obiekt piłkarski z prawdziwego zdarzenia. Znamy już wiele obietnic, ale czy rzeczywiście nowoczesny stadion może powstać na terenach Radomiaka?
- Mówiłem już, że jestem optymistą i mogę powiedzieć, że obiekt taki powstanie. Są konkretne plany inwestycyjne, są uzgodnienia i przede wszystkim są dobre chęci władz miasta. Liczymy oczywiście także na władze wojewódzkie, sięgamy dalej... Więcej nie powiem, aby nie zapeszyć!
Nadchodzący rok będzie bardzo ważny dla piłkarstwa ze względu na Mistrzostwa Świata w Niemczech. Ma pan już swoich faworytów?
- Rozum każe stawiać przede wszystkim na gospodarzy, no, ale serce jest przy Polakach. Może by tak powielić niespodziankę z 1974 roku...?