O komentarz do spotkania Ursusa Warszawa z Radomiakiem poprosiliśmy tuż po jego zakończeniu szkoleniowców obu ekip. Trener gospodarzy Artur Kalinowski był zdania że gdyby jego podopieczni utrzymali prowadzenie jeszcze przez 10 minut dłużej to dziś by nie przegrali. Zaś szkoleniowiec Radomiaka Dariusz Dźwigała przyznał, że nie było dziś łatwo i w każdym meczu do momentu strzelenia pierwszej bramki na pewno łatwo nie będzie.
Artur Kalinowski (trener Ursusa): - Cóż z tego, że gramy kolejny niezły mecz jak schodzimy z boiska bez punktów. Wystarczy spojrzeć na tabelę ile punktów ma Radomiaka a ile my. Uważam, że gdybyśmy jeszcze z dziesięć minut utrzymali prowadzenie, to byśmy dziś nie przegrali, bo Radomiak nie grał dziś nic nadzwyczajnego. Przegraliśmy na własne życzenie, przez głupotę. Kapitan drużyny, doświadczony zawodnik nie może się tak zachowywać i osłabiać drużyny, to samo tyczy się sytuacji z drugą czerwoną kartką dla młodego zawodnika.
Dariusz Dźwigała (trener Radomiaka): - Z każdym zespołem do pierwszej strzelonej przez nas bramki będzie grało się ciężko. Uczulałem zawodników przed meczem, że musimy być konsekwentni w swojej grze. Niestety dość szybko straciliśmy bramkę po własnym błędzie przy stałym fragmencie gry. Powtarzałem Piotrkowi Banasiakowi, że ta sytuacja jest już za nim, żeby o niej zapomniał, bo już nic nie zmieni. Każdemu może przytrafić się błąd, bo ten nie popełnia błędów kto nic nie robi, a mamy jeszcze całą drugą połowę przed sobą. Widząc, że Ursus gra tylko jednym zawodnikiem z przodu, przeszliśmy na ustawienie z trzema obrońcami. Po zmianie stron przycisnęliśmy, strzeliliśmy jedną bramkę, poszliśmy za ciosem i za chwilę już prowadziliśmy 2:1. Mieliśmy kolejne okazja bramkowe, ale obijaliśmy słupki i poprzeczkę. Kontuzja Maćka Świdzikowskiego wybiła nas trochę z rytmu, dlatego zdecydowaliśmy się przejść z powrotem na czterech obrońców i zabezpieczyć tyły. Bardzo się cieszę, że nareszcie przełamał się Paweł Tarnowski i strzelił bramkę. Zaliczył również kolejną asystę gdzie po pięknym rajdzie prawą stroną, wyłożył piłkę Marcinowi Figielowi. Można powiedzieć, że była to taka książkowa akcja. Cieszą kolejne punkty.