Zamieszanie z boiskiem - pomoże czy zaszkodzi?

Główną areną przygotowań Radomiaka tej zimy było - bo już nie jest - boisko ze sztuczną nawierzchnią przy ulicy 11 listopada. Ostatni normalny trening na pełnowymiarowym placu zieloni odbyli w ubiegły piątek i nie wiadomo kiedy ponownie trener Armin Tomala będzie mógł zabrać swoich podopiecznych na duże boisko. Powód? Właściciel Radomiaka Mirosław Hernik postanowił, że więcej za korzystanie ze sztucznych płyt w Radomiu płacić nie będzie.

Wnoszenie opłat za wykorzystywanie do treningów radomskich obiektów sportowych w zasadzie od zawsze nie znajdowało poparcia u sternika klubu ze Struga. Mirosław Hernik jest zdania, że boiska (głównie te ze sztuczną nawierzchnią) budowane za środki miejskie czy unijne, powinny służyć rodzimym klubom, być swoistym wsparciem bazy treningowej, a korzystanie z nich powinno być bezpłatne. Z pewnością znajdzie się wielu, którzy pogląd prezesa Hernika poprą, i wielu, którzy będą mieć odmienne zdanie na ten temat.

Problem polega na tym, że w chwili obecnej za trenowanie na pełnowymiarowych sztucznych boiskach w Radomiu trzeba płacić ich gospodarzom. Nie są to może jakieś wielkie kwoty - 50 złotych za 60 minut - niemniej jednak są, i korzystanie przez Radomiaka z boisk, a w zasadzie z boiska przy ulicy 11 listopada nie będzie możliwe jeżeli opłaty te nie będą regulowane. - Za korzystanie z boiska w styczniu zostało zapłacone. Za treningi w lutym nie mam zamiaru już płacić. Wysyłałem do Urzędu Miasta pisma z prośbą o pomoc, ale na żadne pismo nie dostaliśmy odpowiedzi - grzmiał po meczu w Łowiczu prezes Hernik.

Sprzeciw Mirosława Hernika jest stanowczy, bowiem jak już wspomnieliśmy drużyna od tygodnia nie odbyła ani jednego treningu na dużym boisku, a jego wydźwięk z pewnością został już w mieście zauważony. Trzeba jednak zadać sobie pytanie czy trwający już zdecydowanie zbyt długo boiskowy pat - jeżeli będzie ciągnął się dalej - bardziej pomoże Radomiakowi czy raczej zaszkodzi.

Najbardziej poszkodowani są zawodnicy wraz ze sztabem szkoleniowym, którzy nie mogą w pełni realizować planu przygotowań do jakże ważnej dla Radomiaka rundy rewanżowej. Aspirująca do gry w II lidze drużyna nie może trenować na pół gwizdka w hali, na fitnessie czy na niewielkim orliku. Owszem orliki też mają sztuczną nawierzchnię, a korzystanie z nich jest bezpłatne, ale na takim boisku można trenować do ligi podwórkowej czy ligi szóstek, a nie przygotowywać się do kto wie czy nie kluczowej dla losów klubu drugiej części sezonu III ligi.

Zdegustowany całym zamieszaniem jest co naturalne trener Armin Tomala. - Sprawa z boiskiem musi być jak najszybciej rozwiązana, bo nie wyobrażam sobie abyśmy nie mogli dalej trenować na normalnym boisku tylko stosować półśrodki - trafnie podsumował szkoleniowiec Radomiaka.