- Po rundzie jesiennej kiedy mieliśmy siedem punktów straty i raczej nie było takich ludzi, którzy wierzyli w to, że uda się nam awansować z pierwszego miejsca. Jednak my zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Sto strzelonych bramek również odzwierciedla to, że graliśmy dobry, atrakcyjny dla kibiców futbol. Jesteśmy szczęśliwi z tego powodu - mówi szkoleniowiec Radomiaka Zbigniew Wachowicz. Całość wywiadu z trenerem zielonych w dalszej części.
Radomiak.com.pl: Meczem ze Zwolenianką zakończyliście sezon 2008/2009 IV ligi. Postawiony przed sezonem cel - awans do III ligi - został w stu procentach zrealizowany, zatem sezon można uznać za jak najbardziej udany.
Zbigniew Wachowicz: - Zgadza się. Jak przypomnimy sobie jakie sytuacje miały miejsce w lipcu 2008 roku, kiedy niewiadomą było, czy Radomiak będzie istniał, powstała młoda drużyna, której praktycznie nikt nie dawał jakiś większych szans na osiągnięcie jakiegoś konkretnego celu w tym minionym sezonie. Okazało się, że ogrom pracy zarówno mojej, moich współpracowników jak i przede wszystkim piłkarzy, zrozumienie pewnych rzeczy, doprowadziło do tego, że solidnością, konsekwencją, podejściem do każdego meczu udało nam się ten awans wywalczyć z pierwszego miejsca. Po rundzie jesiennej kiedy mieliśmy siedem punktów straty raczej nie było takich ludzi, którzy wierzyli w to, że uda się awansować z pierwszego miejsca, jednak my zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Sto strzelonych bramek również odzwierciedla to, że graliśmy dobry, atrakcyjny dla kibiców futbol. Jesteśmy szczęśliwi z tego powodu.
W rundzie wiosennej wysokie zwycięstwa przeplataliście skromnymi wygranymi po 1:0 i nawet wtedy gdy Radomiakowi nie szło potrafiliście przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Doświadczenie kilku zawodników okazało się bezcenne.
- Wiadomo, że wszystkich meczy nie da się wygrać po 5:0, 6:0 czy 14:1, ale ważne jest, że w tych spotkaniach w których zwyciężaliśmy 1:0, czy 2:1 mieliśmy na prawdę sporo sytuacji do strzelenia bramek. Powiem tak, że gdybyśmy wszystko wykorzystywali to ja nie byłbym trenerem w Radomiaku, a Paweł Tarnowski czy Cezary Czpak grali by co najmniej w Wiśle Kraków. Ktoś kiedyś powiedział, że najtrudniej jest wygrać właśnie 1:0. Dodam jeszcze, że niemal całą rundę jesienną i wiosenną graliśmy z zespołami, które praktycznie przez dziewięćdziesiąt minut broniły się całą drużyną. Jedynie zawodnicy z Piaseczna wyszli na boisko atakować i dlatego był to bardzo atrakcyjny dla oka mecz, w którym wygraliśmy 3:0, a mogliśmy wygrać oczywiście znacznie wyżej. Pozostali rywale ustawiali się w dziewięciu, dziesięciu w obronie i dodając do tego jeszcze niezbyt równe i krótkie boiska, ciężko było stwarzać sytuacje, ale nam się to udawało. Czy wygrywamy 1:0 czy 14:1 to i tak zdobywamy trzy punkty. Powtarzałem zawsze chłopakom, żeby grali do końca, bo bramki strzela się zarówno w pierwszej jak i w dziewięćdziesiątej minucie.
Mniej więcej w połowie rundy wiosennej nadszedł czas na pojedynki z najgroźniejszymi rywalami. Z KS Piaseczno wygraliście 3:0, następnie z Ursusem w Warszawie 1:0 i po zaciętym boju z Pogonią Grodzisk Mazowiecki 3:2. Pokazaliście tym zespołom przysłowiowe plecy i udowodniliście, że to właśnie Radomiakowi należy się awans.
- Dodam jeszcze, że te najważniejsze spotkania graliśmy systemem środa-sobota, a nasi rywale przed meczem z nami pauzowali. Np. podczas gdy my walczyliśmy z Piasecznem i za trzy dni musieliśmy znowu zagrać na sto procent swoich możliwości i wygrać, Ursus odpoczywał. Mój zespół pokazał, że jest bardzo dobrze przygotowany pod względem fizycznym, co było w tym momencie niezwykle ważne. Dla nas w porównaniu z innymi drużynami ten sezon był na pewno o wiele trudniejszy, bowiem jeszcze raz podkreślę, każdy zespół przed meczem z Radomiakiem pauzował i miał jeden tydzień odpoczynku więcej.
Czy nie pojawił się w pewnej chwili, być może w czasie któregoś ze spotkań gdzie przegrywaliśmy jakiś taki moment zwątpienia, że jednak może się nie udać?
- Jeśli chodzi o mnie to w każdym meczu wierzyłem, że zwyciężymy i chyba zaraziłem chłopaków tą solidnością, żeby grać przez pełne dziewięćdziesiąt minut tylko to co trenujemy, bo nie zawsze udaje się strzelać bramki w pierwszych minutach.
Czy właśnie ta solidność była najsilniejszą bronią Radomiaka w tym sezonie?
- Wydaje mi się, że ogólnie naszą bronią była bardzo konsekwentna gra. Również to, że nie zdarzały nam się mecze, kiedy część zespołu była nie przygotowana do zawodów. Wielokrotnie powtarzałem to chłopakom na odprawach, że w tych wszystkich meczach nigdy nie miałem do nich pretensji o przygotowanie do zawodów. Nie było takiego piłkarza, szczególnie w tej rundzie wiosennej, który by zszedł z boiska w trakcie pierwszej połowy. Zawodnicy bardzo profesjonalnie podchodzili do spotkań i do przygotowania do nich. Każdy mniej więcej wiedział co ma robić przed kolejnym spotkaniem. Nie chcę w tym momencie nikogo obrażać, ale niektóre kluby dysponowały boiskami, gdzie nie chciało by się nawet pograć w dziadka. Szatniami, które są mniejsze niż łazienki w naszym budynku, ale chłopcy byli zawsze sprężeni i zmotywowani, żeby wyjść na boisko, wygrać i walczyć dalej.
Próżno zatem szukać słabego ogniwa zielonych w tym sezonie?
- Myślę, że nie było jakiegoś słabego ogniwa. W rundzie jesiennej zdarzyło nam się potknięcie, które zaczęło się od bezbramkowego remisu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Później przegrana z Pilicą Białobrzegi, gdzie przez dziewięćdziesiąt minut praktycznie graliśmy na ich połowie. W końcówce popełniliśmy dwa błędy w defensywie i przegraliśmy po dwóch akcjach Pilicy jedyny mecz.
Najsłabszy i najlepszy mecz Radomiaka w minionym sezonie?
- Najsłabszy to ta wspomniana porażka u siebie z Pilicą. W tym meczu zabrakło konsekwencji do końca. A najlepszy to jeżeli bym patrzył okiem kibica to na pewno powiedziałbym, że ten z Piasecznem u siebie, ale ogólnie rozegraliśmy kilka na prawdę bardzo dobrych meczy. Jednym z nich jest mecz, a w szczególności druga połowa w Szydłowcu. Przegrywaliśmy 0:1, a grając na dołach wygraliśmy 4:1 po fantastycznej drugiej połowie. Również spotkanie w Jazgarzewie było bardzo, bardzo dobre. Praktycznie dziewięćdziesiąt minut super gry z naszej strony. Wówczas drugą połowę z Szydłowianką i cały mecz ze Spartą zagraliśmy w naszym optymalnym ustawieniu z Łukaszem Janikiem i Czarkiem Czpakiem z przodu, Pawłem Tarnowskim i Piotrkiem Wlazło w środku pomocy oraz Arkiem Oziewiczem i Danielem Barzyńskim na skrzydłach.
Teraz czas urlopów, ale już w lipcu przygotowania do nowego sezonu trzeciej ligi. Na pewno potrzebne są wzmocnienia, aby powalczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie.
- Trzon zespołu jest. Na razie nie wiadomo jak się potoczą sprawy jeśli chodzi o odejście któregoś z zawodników. Wiadomo, że będziemy oglądać i ściągać nowych piłkarzy. Ja bym się cieszył jak byśmy pozyskali trzech, czterech takich graczy którzy nie będą tylko uzupełnieniem, ale będą walczyć o pierwszą jedenastkę i będą jej bardzo blisko, tak żeby każdy z zawodników czuł na plecach oddech kolegi z drużyny.
Życzę zatem powodzenia i dziękuję za rozmowę.
- Również dziękuję.
A już niebawem w naszym serwisie kolejne podsumowania minionej rundy wiosennej.